Jacek Paszulewicz: Olimpia Grudziądz nie ma czego bronić

- Potencjał ludzki mimo że jest mniejszy niż w zeszłym sezonie, to nie jest tak niski, aby Olimpia była czerwoną latarnią ligi - mówi Jacek Paszulewicz, który podjął się misji uratowania Olimpii Grudziądz przed spadkiem z I ligi.

Artur Długosz
Artur Długosz
piłkarze Olimpii Grudziądz WP SportoweFakty / Łukasz Łagoda / Na zdjęciu: piłkarze Olimpii Grudziądz

WP SportoweFakty: Ponoć dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi. Długo zastanawiał się pan czy ponownie zostać trenerem Olimpii Grudziądz?

Jacek Paszulewicz: Z tej rzeki jeszcze nie wyszedłem, bo ciągłość mojej pracy jest stała od bodajże 2013 roku. Tak naprawdę zmienił się tylko charakter wykonywanej pracy przeze mnie. Ciągle jestem dyrektorem, wcześniej byłem asystentem, przez moment pierwszym trenerem. Cały czas wiąże mnie stosunek pracy z Olimpią Grudziądz, więc ciężko nazwać, ze powrót do tej samej rzeki dwa razy. Myślę, że jeszcze z niej nie wyszedłem i uda mi się z tą "rzeką" wpłynąć do koryta pt. pierwsza liga w sezonie 2016/2017.

Miejsce, które w tabeli zajmuje Olimpia Grudziądz, dla wielu jest szokiem. Dla pana też?

- Na pewno dla wszystkich, nie tylko w Grudziądzu jest szokiem, że z czwartego miejsca poprzedniego sezonu, zespół jest na tak odległej pozycji w tym sezonie, jak ostatnie miejsce w tabeli. Nie ma co ukrywać - ten zespół z poprzedniego sezonu jest diametralnie różny. Odeszły osoby, które strzeliły tak naprawdę 75 proc. bramek dla Olimpii Grudziądz. Bartosz Jaroch, Popović, Rogalski czy nawet Aleksander, który zdobył sześć goli w poprzednim sezonie. Odejście tych zawodników pokazało, że nie ma kto strzelać bramek. Statystyki pokazują, że niestety w tym elemencie jesteśmy najdalej i najtrudniej nam w związku z tym wygrywać mecze. Jak najbardziej duże zaskoczenie, ale realnie przyglądając się sytuacji można powiedzieć, że zespół jest diametralnie inny niż ten, jaki miałem okazję prowadzić wcześniej.

Latem doszło w drużynie do wielu zmian, odeszło kilku czołowych piłkarzy. Czy te zmiany były jednak aż tak spore, żeby dziś Olimpia była w miejscu, w którym jest?

- Myślę, że poprzedni trener dobierał sobie zawodników do swojej koncepcji gry, a ja mam ją diametralnie inną. Jako były obrońca nie mam zapędów stricte defensywnych i lubię grać do przodu. W obecnej chwili Olimpia Grudziądz nie ma czego bronić, bo ma tylko 14 punktów i nie możemy nastawić się na grę defensywną choćby taka, jaką stosuje Stomil Olsztyn, który w tej chwili jest bezpieczny i czeka na błąd przeciwnika i wykorzystuje szanse. Nas w przekroju tej nowej rundy nie stać na to, żebyśmy grali taki system. Ja będę się starał dobierać zawodników pod kątem swojego pomysłu na grę.

Wie pan już, gdzie został popełniony błąd, że dziś Olimpia jest ostatnia w tabeli?

- Nie byłem tak blisko zespołu w tym czasie. W czerwcu, kiedy zakończyłem pracę z pierwszym zespołem, nie widziałem przygotowań, nie byłem świadkiem na co dzień pracy drużyny. Myślę, że dużo aspektów się złożyło na to, że Olimpia jest takim miejscu jakim jest. Na pewno jakieś błędy były. Uważam, że potencjał ludzki mimo że jest mniejszy niż w zeszłym sezonie, to nie jest tak niski, aby Olimpia była czerwoną latarnią ligi. Spokojnie z tym składem można było wycisnąć troszkę więcej i być w tej chwili w środku stawki.

Nie zabolało pana to, że to jednak nie panu od początku sezonu powierzono rolę trenera Olimpii?

- Jestem na co dzień pracownikiem klubu i często wyrażałem swoje opinie na temat gry Olimpii Grudziądz w tym sezonie. Władze klubu znały moją koncepcję prowadzenia zespołu, jednak uznały, że po trenerze Asenskim pracę powierzą trenerowi Skowronkowi. Okazało się, że w grze i wyniku poprawy nie było.
Nie odbieram tego w kategoriach żalu, taka jest kolej trenera. Piłkarzy może być w kadrze dwudziestu siedmiu, a pierwszy trener może być tylko jeden. Nie ukrywałem że jestem gotowy na podjęcie pracy w charakterze pierwszego trenera, że mam pomysł na grę. Mam nadzieję, że przy tych dwóch meczach ostatnich pokazałem, że ten pomysł na grę jest i zespół jest w stanie go zrealizować. Celem było oczywiście sześć punktów, udało się ugrać cztery, ale ze względu na okoliczności remisu w drugim meczu uważam, że trzeba docenić ten jeden punkt, bo może zadecyduje o tym, że Olimpia utrzyma się w gronie pierwszoligowców.

Analizując tabelę, pana i pana zespół czeka wiele, wiele wysiłku, aby utrzymać się w I lidze. Nie boi się pan, że gdyby - odpukać - się nie udało, to zostanie panu skaza spadku w trenerskim CV?

- Niepokój i obawy na pewno były przed tymi dwoma spotkaniami, mało czasu i praktycznie dwa treningi przed meczem z Rozwojem. Obawy bardziej były o to, czy zespół będzie w stanie uwierzyć w nowy pomysł i tę nową koncepcję gry. Natomiast w chwili obecnej myślę, że nadal nie mam nic do stracenia, bo wszyscy skreślili już Olimpię Grudziądz. Uważam, że być może jest to dla nas bardziej komfortowa sytuacja, bo nikt się nie spodziewa, że Olimpia się "reanimuje" i będzie walczyła dalej. Fakty, statystyki i tabela pokazują, że powinniśmy spaść, a tak naprawdę życie napisze nową historię. Na pewno nie boję się podjąć tego wyzwania.

Gdy wszedł pan do szatni, zobaczył pan drużynę rozbitą, bez wiary we własne możliwości?

- Mentalnie zespół wyglądał bardzo słabo, ale trudno się dziwić, bo po 15. kolejkach mając zaledwie 10 punktów ciężko, aby było inaczej. Odbyliśmy szereg rozmów, bo praktycznie wszyscy zawodnicy mieli ze mną rozmowy indywidualne. Każdy gdzieś starał się znaleźć źródło tego nieszczęścia i tego braku radości gry. Moim pierwszym celem było to, aby chłopcy uwierzyli w to, że potrafią grać w piłkę i żeby gra w piłkę sprawiała im przyjemność. Jeżeli nie ma przyjemności w grze, ciężko jest wymagać od kogoś, kto nie czerpie satysfakcji z swojej pracy, żeby tę pracę wykonywał z pasją, wielkim zaangażowaniem i poświęceniem. Uważam, że te treningi mentalne, które przeprowadziliśmy i pewne ćwiczenia z psychologii sportu podziałały tak dobrze, że na te dwa mecze starczyło wiary, entuzjazmu i zawodnicy czerpali z tego przyjemność. Mam nadzieję, że tak samo będzie w nowym roku, który będzie dla Olimpii bardzo kluczowym momentem w walce o utrzymanie.

Co jest dziś największym problemem Olimpii? Psychika?

- Nie. Myślę, że w chwili obecnej zespół troszeczkę odpoczął. Staram się zdejmować presję z zawodników na każdym kroku. To, że jest niezadowolenie kibiców i wytykanie palcami zawodników, którzy z czwartego są nagle na ostatnim miejscu, w tej chwili dla piłkarzy nie ma znaczenia. Na chwilę obecną po dwóch meczach rundy wiosennej jesteśmy na trzecim miejscu patrząc pod kątem zdobytych punktów w rundzie wiosennej. Uważam, że dużym problemem na ten moment jest to, że chcąc wzmocnić zespół Olimpii Grudziądz, być może nie każdy zawodnik będzie chciał podjąć się dużego wyzwania. Być może nie każdy uwierzy w to, że Olimpia Grudziądz wygrzebie się z tych tarapatów, ale ja jestem przekonany, że nam się to uda. Potrzebujemy tylko tych którzy wierzą, że jest to do zrobienia!

Czy Olimpia Grudziądz spadnie w tym sezonie z I ligi?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×