Zidane nietykalny? Nie takie gwiazdy spadały z cokołów!

Nominacja Zinedine'a Zidane'a na trenera Realu Madryt została entuzjastycznie przyjęta przez większość kibiców Realu Madryt, wszystkich zawodników i środowisko szkoleniowców. Czy jednak geniusz piłkarski zapewnia Francuzowi nietykalność?

Mateusz Święcicki
Mateusz Święcicki
AFP

Francuz był fenomenem na boisku, odgrywał niepoślednią rolę w każdej drużynie, miał status istoty pozaziemskiej. Kiedy Trójkolorowi polegli w finale mundialu w 2006 roku z Włochami (w dużej mierze wskutek czerwonej kartki dla Zidane'a  za brutalny faul na Marco Materazzim), Vikash Dhorasso filmował kamerą stopy kolegi z drużyny w szatni. To był obłęd, ale francuscy piłkarze uznawali go za ikonę, czuli, że z nim w składzie mogą podbić świat. - No cóż, prawda jest taka, że jego dwie stopy potrafią więcej niż miliony ludzkich rąk - zwykł mawiać Michel Platini. Dziś niemal wszyscy obserwatorzy wpadli w pułapkę geniuszu Zidane'a, wierząc, że przeniesie jakość z murawy na ławkę trenerską. Ale czy przeszłość może zagwarantować mu bezkarność?

"Ziozu" trafia między rozpieszczone i kapryśne gwiazdy, szatnię rządzoną przez indywidualności, zwłaszcza skrajnie egotycznego Cristiano Ronaldo. Budzi respekt dokonaniami na boisku, choć to paliwo na krótki dystans. W miarę upływu tygodni, gole z finału mistrzostw świata w 1998 r. i finału Ligi Mistrzów z 2001 r., będą mieć coraz mniejsze znaczenie. Wprawdzie figuruje w ścisłym gronie nietykalnych postaci francuskiego sportu (obok Alaina Prosta), ale ryzykuje łatkę "wielkiego piłkarza, słabego trenera". Wpisania w schemat stary jak historia futbolu.

Przed pierwszym meczem z Deportivo La Coruna na "Ziozu" patrzy cała Francja i Hiszpania. Nad Sekwaną od 2006 roku na próżno szukają ikony sportu. Od przejścia na emeryturę, Zidane doczekał się co najmniej kilkunastu "nowych Zizou", w większości skrajnie przeszacowanych, niedojrzałych, mało utalentowanych. Od Benoita Pedrettiego (cóż za absurd), przez Yoanna Gourcuffa, Samira Nasriego, po Paula Pogbę. Irracjonalność poszukiwań najlepiej skomentował Aime Jacquet: przestańcie szukać nowego Zidane'a, nigdy go nie znajdziecie. Myślcie o przyszłości. To mądre słowa, Francuzi cierpią na brak ikony z niezszarganą opinią, która nie odmówi wyjścia na trening w autokarze, nie wytrze tyłka koszulką reprezentacji, nie weźmie udziału w aferze podsłuchowej i nie zostanie posądzona o seks z nieletnią. Potrzebują kogoś nieskazitelnego.

W atmosferze pełnej westchnień nad boskością "Ziozu", zdrowy rozsądek zachował Raymond Domenech. - To nie jest gładka postać, to nie jest miły facet. To człowiek zdolny do wszystkiego. Odtąd weryfikowany będzie tylko za wyniki w roli trenera - powiedział były selekcjoner reprezentacji Francji. Te słowa to ważny głos w dyskusji przepełnionej niespotykaną euforią. Zidane jest na 46. miejscu wśród najbardziej lubianych osób we Francji. Nominacja na trenera Realu Madryt spowodowała jednak spadek o sześć pozycji w porównaniu do poprzedniego zestawienia. Według ankiety dziennika "Marca" 57 proc. fanów Realu Madryt pozytywnie ocenia wybór Zidane'a na stanowisko szkoleniowca.

Jorge Valdano powiedział, że decyzja Floretino Pereza to hazard. Ottmar Hitzfeld poszedł krok dalej: to bardzo trudne zadanie, może dużo na tym stracić. Te opinie nie przebiły się jednak przez gruby mur euforii, rzadko kto stawia znaki zapytania, bo niewielu śmie powątpiewać w cudowną moc legendy. Zidane jest dziś na cokole sportu, jak Michael Jordan, Lionel Messi czy Usain Bolt. Ma status herosa, ale to nie oznacza, że jest wolny od krytyki.

Dziwnym zbiegiem okoliczności niemal wszystkie przystanki autobusowe są w Madrycie obklejone reklamami z twarzą "Ziozu". Kilkanaście dni temu jedna z marek, którą reprezentuje Francuz rozpoczęła gigantyczną akcję promocyjną. To był świetny ruch, bo dziś Zidane jest najważniejszą postacią w Hiszpanii. Ale na ławce trenerskiej Realu Madryt przekona się, że nie istnieje coś takiego jak miesiąc miodowy. Nie istnieje nawet tydzień.

Mateusz Święcicki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×