Wawrzynowski: Nie ma ustawy określającej granicę moralności (felieton)

Nowy rząd zdecydował się nieco zliberalizować ustawę hazardową i jest to dla kibiców sportu raczej wiadomość dobra niż zła. Daje to szansę na nowe, znaczące wpływy do klubów od sponsorów, firm bukmacherskich.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski

Tak przynajmniej przekonywali zawsze zwolennicy branży i lobbyści ze Zbigniewem Bońkiem na czele. Te zyski miały iść w dziesiątkach milionów złotych, a więc gdyby brać to na poważnie, znajdujemy się u progu nowej ery polskiej piłki.

Polskie kluby, mówiąc krótko, potrzebują pieniędzy na inwestycje. Ostatnie lata doprowadziły do tego, że zarządzanie jest coraz lepsze, budżety się często bilansują, ale to wciąż za mało.


A więc wszystko pięknie, ale jednocześnie sprawa spowoduje, iż wrócą dyskusje o etycznej i moralnej stronie sprawy. A wśród nich debata najważniejsza, a więc: "Czy prezes PZPN powinien reklamować hazard?". Bo należy przypuszczać, że reklama z Bońkiem się rozprzestrzeni, jeśli firma, której jest "ambasadorem", wykupi licencję.


Sprawę nowelizacji ujawnił Tomasz Zieliński, dziennikarz Sport.pl. Nowa władza, szukając pieniędzy na spełnienie swoich postulatów, musi pochylić się po te środki, których poprzednicy nie chcieli głównie ze względów wizerunkowych (po aferze na cmentarzu) i być może etycznych.


Bo czym, poza postrzeganiem społecznym, różni się czerpanie zysku z hazardu od czerpania zysku z handlu narkotykami czy alkoholem? Źle używane mogą zniszczyć życie. I niszczą.


Państwo przymknie na to oko, bo sprawa jest dyskusyjna, w końcu dopuszczenie do ruchu samochodów nie oznacza nakłaniania ludzi do przekraczania prędkości. A zysk finansowy jest bezdyskusyjny. Kilkumiliardowy. Dotychczas firmy były obłożone 12-procentowym podatkiem od obrotu. Jako że branża (tak tłumaczą jej przedstawiciele) działa na minimalnej marży, interes był ledwie opłacalny.


- Ale wciąż był opłacalny - ripostował szef służby celnej i urzędnik, który stał się najbardziej znienawidzoną osobą wśród bukmacherów. Można się założyć o to, że w gabinetach kilku prezesów wizerunek Jacka Kapicy wisiał przyczepiony jako front tarczy do rzutek.


Teraz mówi się o podatku 20-30 procentowym, tyle że od dochodu. Tyle że za tym musiałaby iść blokada stron internetowych bukmacherów, którzy nie wykupili licencji w kraju (to ma być koszt ok. 500 tysięcy złotych). W innym przypadku tzw. nielegalne zakłady wciąż będą dominowały. Nawiązując do słów Kapicy: - Jeśli ktoś ma zapłacić 10 procent podatku, to i tak wybierze 2 procent.


A więc nie ma drogi środka. Nie należy spodziewać się, że danie bukmacherom palca oznacza, że nie zechcą sięgnąć po rękę.


Do tego utrzymany zostaje zakaz reklamy, ale dozwolony tzw. "sponsoring" co pewnie spowoduje wysyp reklam w stylu "Łódka Bols".


Poprzednia władza, co zresztą przyznawali jej przedstawiciele, bała się blokować stron bukmacherskich zza granicy, bo groziło to zorganizowaną akcją w sieci i oskarżeniami o cenzurę. Obecna władza nie ma takich dylematów, choćby dlatego że jej przeciwnicy są w znacznej większości liberalni.


Ale to też nie zamknie dyskusji. Nierozstrzygnięta zostaje zwłaszcza sprawa moralności. Pewnie wśród dorosłych korzystanie z zakładów jakoś znacząco nie wzrośnie, bo przecież i tak każdy bez problemów obstawia. O ile chce. Chodzi bardziej o młodzież.


I tu wróci najważniejsze, "uśpione", pytanie. Czy prezes takiej organizacji jak PZPN powinien reklamować konkretną firmę bukmacherską? Czy reklamowałby dealera narkotyków? Albo nawet producenta "niewinnych" papierosów? Zbigniewowi Bońkowi prywatnie nikt nie ma prawa tego zabraniać i zasłaniać się tym, że jest idolem młodzieży. To jego życie.

Tyle że mówimy wciąż o prezesie federacji, która zarządza polską piłką, skupia setki tysięcy dzieci. Boniek pojawiający się jako autorytet na turnieju "Tymbarku", a za chwilę sugerujący, że hazard to coś fajnego, jest dla mnie nie do przyjęcia. Wyobrażacie sobie premier albo prezydenta odwiedzających przedszkole, a za chwilę reklamującego konkretnego producenta wódki? Raczej mało prawdopodobne. A do tego dochodzi też podtekst korupcyjny. Nie jest jakąś wielką tajemnicą, że zakłady bukmacherskie to zachęta dla różnych szemranych biznesmenów kręcących się obok futbol. I tego żadna nowelizacja nie zmieni.

Marek Wawrzynowski

Andrea Pirlo: mój najważniejszy cel? Zagrać na Euro

Andrea Pirlo: mój najważniejszy cel? Zagrać na Euro  
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×