Uciekł z hotelu i poprosił o azyl. Teraz jest gwiazdą. Historia Alego Abbasa

Zdjęcie okładkowe artykułu: Instagram / @22aliabbas / Ali Abbas w barwach Sydney FC
Instagram / @22aliabbas / Ali Abbas w barwach Sydney FC
zdjęcie autora artykułu

Miał już dosyć życia w Bagdadzie. Bał się, że wyjdzie z domu i go zabiją. W Australii zakochał się od pierwszego wejrzenia. I choć w nowym kraju miewał wzloty i upadki - ostatnio długo leczył ciężki uraz - to czuje się tam szczęśliwym człowiekiem.

W tym artykule dowiesz się o:

- Było przyjemnie, bardzo ciepło. Zobaczyłem plażę i ten widok. To było piękne. Nie widziałem czegoś takiego wcześniej. Wyobraziłem sobie, jak fajnie by było, gdybym tu mieszkał - tak Ali Abbas opisywał to, co zobaczył na plaży w Sydney w listopadzie 2007 roku. Był wówczas zawodnikiem młodzieżowej reprezentacji Iraku, która walczyła o udział w igrzyskach olimpijskich w Pekinie.

Cisza i spokój. Obrazek z Sydney mocno kontrastował z tym, co Abbas doskonale znał z codziennego życia. W Bagdadzie o takim komforcie mógł tylko pomarzyć. - Wychodzisz i możesz już nie wrócić do domu. Może umrzesz. A może stracisz ręce albo nogi. Mam kolegę, który grał w piłkę. Stracił obie nogi - po latach mówił o tym, co działo się w jego rodzinnym Iraku.

Ucieczka o trzeciej w nocy

Młodzieżówka Iraku przyjechała do Gosford - miasta położonego 50 km na północ od Sydney. Przegrała mecz z gospodarzami 0:2. Krótko przed powrotem do kraju Ali Abbas podjął dramatyczną decyzję. Wraz z dwoma kolegami z drużyny - Alim Mansurem i Alim Khadherem - wybrał ucieczkę.

O trzeciej w nocy po kryjomu opuścili hotel. Razem z nimi "zaginął" Sadi Toma, asystent trenera Iraku. Piłkarze wystąpili o azyl w Australii.

Tarik Ahmed, asystent sekretarza irackiej federacji piłkarskiej, komentował ucieczkę wspomnianej czwórki. Nie potrafił pojąć, dlaczego zawodnicy zdecydowali się na taki krok. - Strach nie jest uzasadniony. Nie ma już Saddama - przekonywał, mając na myśli rządy Saddama Husajna (powieszonego niespełna rok wcześniej). Nie jest żadną tajemnicą, że za czasów jego dyktatury sportowcy, którzy nie odnosili sukcesów, byli w kraju represjonowani. Bicie, a nawet tortury - w tym przodował syn Husajna, Udaj.

Bał się o siebie i rodzinę

Abbas wyznał po latach, że kierował nim lęk, ale innej natury. Bał się, że w Bagdadzie spotka go - albo kogoś z jego rodziny - kolejne nieszczęście. W tym samym 2007 roku zginął bowiem jego ojciec. W eksplozji spowodowanej przez zamachowca-samobójcę.

By zrozumieć, co skłoniło go do ucieczki, trzeba wspomnieć o jeszcze jednej historii. Kilka miesięcy wcześniej reprezentacja seniorska Iraku sprawiła absolutną sensację podczas Pucharu Azji. Zdobyła złoty medal, pokonując w finale Arabię Saudyjską 1:0. Abbas był członkiem tamtego zespołu. Irakijczycy za wygraną w turnieju dostali duże premie. Abbas swoją część przeznaczył na dom dla rodziny i piekarnię, którą jego bliscy mieli prowadzić. Jednak tam, gdzie pojawiła się duża kasa, pojawiły się także konflikty, spory. A także rozmaici "przyjaciele", którzy zaczęli go nękać.

- Sytuacja była bardzo zła. Niektórzy ludzie chcieli, żebym dał im pieniądze. Bałem się o siebie i rodzinę. Pomyślałem, że gdybym wyjechał, uratowałbym moich bliskich - tłumaczy. W Bagdadzie została jego matka, pięciu braci i trzy siostry. - Dzwonię do nich kilka razy w tygodniu - mówi. Wspomaga ich także finansowo.

Początek Abbasa w Australii wcale jednak nie był usłany różami. Najpierw dowiedział się, że w Iraku okrzyknięto go zdrajcą narodu. Wzburzenie w kraju było ogromne. Zespół młodzieżowy miał jeszcze cień szansy na awans na igrzyska, ale za kilka dni musiał rozegrać spotkanie z Libanem. Bez trzech ogniw - zwłaszcza bez Abbasa - jego szanse drastycznie zmalały (ostatecznie Irak nie awansował na IO).

Azyl dostał, ale... wkrótce wrócił do Iraku

Iracka federacja ogłosiła, że wspomniana trójka uciekinierów już nigdy nie zagra w kadrze. Wiceprezydent Naji Humoud zapowiedział także, że związek postara się o ich zawieszenie. Chodziło o to, by nie mogli podpisać umów z zagranicznymi klubami. Abbas szybko przekonał się, że nie były to słowa rzucane na wiatr.

21-letni wówczas zawodnik zrobił dobre wrażenie na działaczach Marconi Stallions. Dostał ofertę kontraktu, lecz nie mógł go podpisać, bo wciąż był zawodnikiem irackiego klubu. Azyl w Australii mu przyznano, ale w 2008 roku Abbas z ciężkim sercem powrócił do ojczyzny. Trafił do klubu Al-Quwa Al-Jawiya z Bagdadu. W tym okresie próbował naprawić relacje z działaczami irackiego związku. Nadal bowiem zależało mu na wyjeździe do Australii. W lutym 2009 r. doszło do przełomu. Abbas otrzymał zgodę na transfer do Marconi Stallions. - Podpisał umowę na rok. Będzie naszym najbardziej wartościowym piłkarzem - mówił Paul Saliba, menedżer drużyny. Debiut w A-League Irakijczyk miał wymarzony. Strzelił pięknego gola z rzutu wolnego w wygranym 2:0 spotkaniu z Penrith Nepean United.

Jak syn marnotrawny

- Pierwszy rok był naprawdę ciężki. Nie znałem systemu gry, nie wiedziałem, czego chcą ode mnie trenerzy. Teraz wiem wszystko. Dojrzałem - mówił w 2010, po transferze do Newcastle Jets. - Jego angielski nie był najlepszy, ale ciężko pracował, by stać się częścią zespołu. To pomogło mu zapomnieć o niektórych dramatach i problemach w Iraku - mówił trener klubu z Newcastle Branko Culina.

Piłkarz spędził w Jets dwa sezony, a od 2012 r. broni barw Sydney FC. W tym ostatnim znalazł nową pozycję na boisku. Trener Ian Crook z lewoskrzydłowego zrobił z niego klasycznego środkowego pomocnika.

W Australii Abbas wyrobił sobie markę, stał się wielką gwiazdą ligi. W Iraku z czasem zapomniano o jego ucieczce ze zgrupowania. Złagodzono także karę. Już w 2011 r. ówczesny selekcjoner Wolfgang Sidka chciał go powołać do reprezentacji. Nie zwolnił go jednak klub z Newcastle (mecz nie był w terminie FIFA). Jesienią 2014 r. Ali wreszcie się doczekał. Otrzymał powołanie na towarzyskie spotkania z Bahrajnem i Jemenem. Wrócił do kadry Iraku niczym syn marnotrawny.

405 dni leczył kontuzję

Wszystko układało się znakomicie, ale wkrótce Abbasa dopadł pech. 29 listopada 2014 r. - podczas derbów miasta - z Western Sydney Wanderers - został ostro zaatakowany przez Iacopo La Roccę. W efekcie doszło do zerwania więzadeł w kolanie. Winowajca nie obejrzał za ten atak nawet żółtej kartki. - Wygląda na to, że Ali wróci najwcześniej w styczniu 2016 roku - przeczuwał dyrektor wykonawczy Sydney FC Tony Pignata. I się nie pomylił.

405 dni - dokładnie tyle trwała przerwa Abbasa. Na boisku ponownie zameldował się 9 stycznia br., w meczu z byłym klubem Newcastle Jets. Był to powrót z przytupem. Ku uciesze fanów Sydney FC Irakijczyk (od 2012 r. posiada także obywatelstwo australijskie) strzelił drugiego gola, pieczętując wygraną 2:0. - To będzie jedna z najlepszych historii całego sezonu! - ekscytował się komentator.

Problemy zdrowotne nie były w stanie popsuć jego dobrego nastroju. Abbas czuje się szczęśliwym człowiekiem. Zachęca innych imigrantów, by integrowali się z australijskim społeczeństwem i starali się realizować swoje pasje. - Wykorzystajcie swoją szansę, spróbujcie porozumieć się z ludźmi. Nie siedźcie w domu. Czy kochacie grać w piłkę nożną, czy w futbol amerykański, czy w cokolwiek - wyjdźcie i spróbujcie - podkreślił w rozmowie z telewizją SBS.

Nadal zachowuje silne związki z Irakiem, ale o Sydney mówi już "mój dom". W Australii podoba mu się to, że ma zagwarantowaną prywatność. - W Iraku, gdy idziesz ulicą, nie możesz przejść spokojnie. Będą cię zatrzymywać i prosić o zdjęcie. Tu jest zupełnie inaczej. Znają cię, ale nie podejdą i nie poproszą o autograf czy fotografię - zakończył 29-latek.

Michał Fabian 

Źródło artykułu:
Komentarze (0)