Trash talking, czyli brutalna wojna na słowa!

- Zabiję twoje dzieci i żonę, ty skur... - krzyknął Lorenzo Tonelli w kierunku Germana Denisa podczas meczu Serie A. W szatni Argentyńczyk nie miał litości i w ramach rewanżu znokautował rywala jednym ciosem w twarz. To była cena za trash talking.

Mateusz Święcicki
Mateusz Święcicki
PAP/EPA / OLIVER BERG

Ale nie wszyscy tak bezpośrednio wymierzają sprawiedliwość jak napastnik Atalanty Bergamo. Trash talking przez wieki ewoluował do stanu naturalnego, dlatego dziś sportowcy traktują go jako integralną część gry. Oczywiście jest mało wyrafinowaną formą wyprowadzenia przeciwnika z równowagi i ciosem poniżej pasa. Pojawił się w dniu, kiedy ludzkość zaczęła uprawiać sport i będzie mu towarzyszył do ostatnich sekund. Nie łudźmy się, to nigdy nie była i nigdy nie będzie dziedzina życia dla grzecznych chłopców i miłych dziewczynek. Najbardziej wulgarne wyzwiska to dziś chleb powszedni. Sport chamieje, niestety z roku na rok coraz bardziej. Wojna na gesty i słowa staje się coraz brutalniejsza.

"Włosi, dzięki obrażaniu siostry piłkarza, zostaliście mistrzami świata"

Są różne rodzaje trash talkingu. Najpowszechniejsza forma to klasyczne obelgi, stosowane dziesiątki razy podczas wydarzeń sportowych bez podziału na kategorie dyscyplin. - One najmniej bolą - powiedział kiedyś Ronaldo Luis Nazario de Lima w wywiadzie dla "La Gazzetty dello sport". - Jeżeli ktoś przez całą karierę nazywa cię chu**m czy skur***ynem, to jesteś w stanie to zaakceptować i przywyknąć. Traktujesz to nawet jak komplement - ironizował Brazylijczyk. - Problem pojawia się, kiedy rywal zaprasza cię na inny, bardziej bolesny front. Najsłynniejszy trash talking (i najbardziej skuteczny) zastosował Marco Materazzi w kierunku Zinedine'a Zidane'a podczas finału Mundialu w 2006 roku. Francuz opuścił boisko w dogrywce, a osierocona drużyna przegrała serię rzutów karnych z Włochami. Kiedy w szatni trener Raymond Domenech wygłosił mowę końcową i zaczął bić brawo kończącemu karierę "Zizou", nikt nie chciał spontanicznie przyłączyć się do podziękowań. Trójkolorowi doskonale wiedzieli, że polegli, bo Zidane nie wytrzymał presji. Nie mógł dłużej słuchać wulgarnych słów Materazziego o swojej siostrze i znokautował go ciosem głową. Przegrał wojnę na froncie, na którym Włoch zastosował najpodlejszą formę walki. Ale cel uświęcił środki. Italia została mistrzem świata.

Wójcik i Beckham, czyli wszyscy dym**i twoją żonę, David

Wojnę na słowa stosował też Janusz Wójcik, który przed meczem Polska - Anglia w 1999 roku wymyślił sposób na prowokowanie Davida Beckhama. - O, Tomek Iwan! Ty masz dużą szparę w zębach! Posłuchaj mnie. Kiedy będziecie wychodzić na boisko, podejdź do tego pierdo*****o gwiazdorka i siknij na niego śliną przez tę szparę! Kiedy na ciebie spojrzy, powiedz: "All people fuck your wife!". Wtedy już będziemy ich mieć! - wspominał były selekcjoner w autobiografii "Wójt. Jazda z frajerami". Ohydne prowokacje natury seksualnej, dotyczące żon, matek, sióstr czy córek sportowców, to najbrutalniejsza forma walki psychologicznej. - Kokkinakis je**ł twoją dziewczynę. Przepraszam, że ci to mówię, stary - rzucił w kierunku Stana Wawrinki Nick Kyrgios podczas meczu tenisowego. Poniósł za to bolesne konsekwencje, bo słowa zostały wyłapane przez mikrofony.

Andre Agassi w biografii "Open" wspominał, że najbardziej rozjuszyło go zachowanie Borisa Beckera, który po udanym zagraniu spojrzał na lożę honorową i z szelmowskim uśmiechem wysłał buziaka do ówczesnej żony Amerykanina, Brooke Shields. Agassi się wściekł, ale nie pozwolił zwyciężyć emocjom i pokonał Beckera.

Ofiarami trash talkingu o kobietach sportowców padali także polscy piłkarze. - Kiedy byłem w związku z Dorotą Rabczewską, często słyszałem różne komentarze na boisku i z trybun. Gdybym chciał reagować, w każdym meczu sędzia wyrzucałby mnie z boiska - żartował Radosław Majdan. - Słysząc festiwal wyzwisk i obelg pod adresem Jarosława Bieniuka i jego żony, myślałem nad rezygnacją z przychodzenia na mecze Górnika Zabrze - mówił Stanisław Oślizło. - W moich czasach stosowaliśmy różne sposoby na wyprowadzenie rywala z równowagi, kibice też mieli swoje metody. Ale nigdy nie posuwaliśmy się do tak ohydnych i chamskich sformułowań. To niepojęte - irytował się legendarny gracz Górnika.

Język na boisku i wokół niego ewoluował do stanu ostatecznej brutalizacji. Dziś nie ma już żadnych świętości i tematów tabu. W ostatnim starciu Juventusu z Romą, Daniele De Rossi zwyzywał Mario Mandzukicia od "gówn****ch cyganów". Kamery slow motion wychwyciły moment rzucania obelgi, a Włoch został oskarżony o rasizm. Kiedy dziennikarze zapytali trenera Luciano Spallettiego co sądzi o zachowaniu swojego gracza, ten odpowiedział: "No cóż, muszę go nauczyć zakrywania ust. Wtedy nikt się nie dowie, co mówił". Komisja Dyscyplinarna włoskiej Serie A nie ukarała pomocnika Romy, bo nie miała podstaw prawnych. Według wykładni regulaminu, nie można korzystać z powtórek video. Jeżeli arbiter nie usłyszy obelgi i nie zareaguje podczas meczu, Komisja Dyscyplinarna ma związane ręce.

"Witamy w NBA, dzieciaku" 

Ważny jest nie tylko przekaz i słowa, ale i siła głosu przy stosowaniu trash talkingu. - W Anglii nauczyłem się, by przy stałych fragmentach gry krzyczeć swoim rywalom w polu karnym jak najgłośniej do ucha. Spróbuj to wytrzymać. - wspominał Wojciech Szczęsny. - Z biegiem czasu to stało się dla mnie tak naturalne, że automatycznie wrzeszczałem do ucha napastnika przeszkadzającego mi przy rzucie rożnym czy wolnym. To bardzo skuteczna metoda.

Mistrzowie trash talkingu grają w NBA, ale zazwyczaj nie posuwają się do trywialnych metod i klasycznych obelg. W najlepszej koszykarskiej lidze świata chodzi o zdeprymowanie rywala, odebranie mu pewności siebie i rozbrojenie jednym zdaniem do ostatniej mutry. Kiedy Dikembe Mutombo debiutował w NBA, Michael Jordan wykonując rzut osobisty, zwrócił się do niego: "Patrz, chłopczyku, zaraz trafię z zamkniętymi oczami". Po chwili piłka wylądowała w koszu, a debiutant oniemiał. Jordan z szelmowskim uśmiechem powiedział tylko: Witamy w NBA, dzieciaku" i pobiegł na własną połowę. MJ był mistrzem trash talkingu. Podczas jednego z finałów przeciwko Utah Jazz, Jordan zrobił wsad nad Johnem Stocktonem. Właściciel klubu Larry Miller krzyknął wtedy w kierunku gwiazdy Chicago Bulls: "jesteś słaby, nad nikim wyższym nie jesteś w stanie dunkować". W kolejnej akcji MJ zrobił więc wsad nad głową mierzącego 2 m i 11 cm centra Mela Turpina i odpowiedział: "Wystarczająco wysoki dla ciebie? Wystarczająco?". Joakim Noah też zaliczył twarde lądowanie za oceanem. Młody koszykarz podszedł do Kevina Garnetta i zagaił: "Miałem twój plakat na ścianie. Jesteś moim idolem!". Wtedy gwiazdor Boston Celtics, nie patrząc na niego wypalił: "Spier**laj!". Noah, świeżo po college'u, wpatrzony w Garnetta, poczuł się jak wycieraczka. KG go kompletnie zmiażdżył i odebrał ochotę do gry w tamtym meczu.

Najwybitniejszym trash talkerem w dziejach był jednak Muhammad Ali, który dziesiątki razy miażdżył swoich rywali przed walkami. Najsłynniejszy tekst legendarnego pięściarza padł przed starciem z Sonnym "Wielkim Niedźwiedziem" Listonem: "Po wszystkim zamierzam wybudować ładny dom, a jego skórę używać jako wycieraczki przed drzwiami wejściowymi. Liston nawet pachnie jak niedźwiedź. Dam go do miejscowego ZOO, po tym jak go zniszczę"

Ali pokonał Listona i w wieku 22 lat został najmłodszym mistrzem świata wagi ciężkiej. Z trash talkingu nie zrezygnował do ostatnich walk swojej kariery.

Mateusz Święcicki

Zobacz wideo: Nowak: Ekstraklasa a MLS? Bez porównania
Źródło: TVP S.A.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×