Franciszek Smuda: Gdyby Lewandowski wtedy był takim piłkarzem jak teraz, może gralibyśmy w półfinale?

Były selekcjoner reprezentacji Polski tłumaczy niepowodzenie podczas Euro 2012, chwali obecne rozgrywki ekstraklasy i zgłasza gotowość do podjęcia pracy.

Michał Kołodziejczyk
Michał Kołodziejczyk

WP SportoweFakty: Za chwilę runda wiosenna ekstraklasy. Kolejna bez pana.

Franciszek Smuda: Miałem propozycję zostania dyrektorem w Wiśle Kraków, ale pan mi powie szczerze - czy widzi mnie jako dyrektora? Ja się do tego nie nadaję. Czuję się wyśmienicie, ważę tyle samo, co ważyłem będąc piłkarzem, i teraz miałbym usiąść za biurkiem, przytyć i zamrzeć? U mnie się tak nie da, mam w sobie niesamowicie dużo energii, a że Luis Aragones poszedł kiedyś pracować do Turcji będąc dużo starszym ode mnie, to przecież i mnie nie wypada już skończyć.

Czeka pan na oferty pracy jako trener?

- Jestem człowiekiem czynu, męczę się nie pracując. Ale wolę zrobić krok w tył i poczekać, niż chodzić po Rynku na kolanach i krzyczeć, że dzieje mi się krzywda. Jeżeli ktoś mnie zna, wie, ile zrobiłem, i ile jeszcze mogę zrobić, to mnie do roboty po prostu zatrudni. Przecież jak mnie zwalniali z Wisły, to traciłem do Lecha kilka punktów, a Lech później wywalczył mistrzostwo. Ja dwóm trenerom w między czasie pracę załatwiłem, ale nigdy nie pójdę do jakiegoś prezesa i nie powiem: "Weź zwolnij tego trenera, a ja ci wszystko poukładam”. Jestem kulturalnym człowiekiem.

Po wielkiej Wiśle nie ma już śladu?

- Mimo wszystko, mimo sytuacji finansowej i organizacyjnej, jaka jest w Krakowie, nie powiedziałbym, że jest źle. Są ludzie, którzy mogą poprowadzić klub na dobrą drogę. Za moich czasów jakoś wszystko się jeszcze układało, ale przegrałem mecz z Zawiszą, który akurat wygrywał wszystko po kolei. Straciłem pracę, bo błąd popełnił prezes, który po tym, jak zajął swoje stanowisko, w sekundę wymarzył sobie Ligę Mistrzów. No i tak się złożyło, że się wyrżnął, zęby sobie powybijał i już go nie ma. Przy takim zarządzaniu nie może się dobrze dziać.

Podoba się panu ten sezon ekstraklasy?

- Byłem sceptycznie nastawiony do reformy z podziałem punktów, ale w tym sezonie to naprawdę tak się znakomicie ułożyło, że ekstraklasa będzie ciekawa do ostatniej kolejki. To najbardziej interesujące rozgrywki od czasów wprowadzenia nowych zasad. Z przodu nie ma pewniaka, takiego jak Legia dwa lata temu, a z tyłu tabeli to jest tak, że współczuję wszystkim drużynom. Większość widzi znak z napisem "1 Liga". Ludzie na ulicach żyją ligą, spekulują, czy uda się wejść do ósemki, liczą te punkty po podziale na pół, są emocje i jest zabawa. Fajna otoczka zrobiła się wokół ekstraklasy.

"Piast Gliwice mistrzem Polski" – abstrakcja czy realny scenariusz?

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×