Mateusz Karoń: Wisła Kraków ma syndrom spadkowicza. Sama kieruje się do pierwszej ligi (komentarz)

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Jacek Bednarczyk /
PAP / Jacek Bednarczyk /
zdjęcie autora artykułu

Przy Reymonta robią wszystko, by piłkarzom grało się jeszcze trudniej. Działacze sami nakręcają spiralę, przez co doprowadzić mogą do tragedii. Uczucie tymczasowości zdominowało najpotężniejszą markę polskiego futbolu ostatnich lat.

W tym artykule dowiesz się o:

Jeżeli kobieta nie jest atrakcyjna, musi być chociaż miła - powiedział kiedyś znany włoski filozof, Umberto Eco. Ta brutalna prawda idealnie pasuje do Wisły Kraków. Ta zaś robi wszystko, by pokazać, że dopadł ją syndrom spadkowicza. Nerwowość pojawia się na każdym kroku.

Kibice, ale przede wszystkim sternicy "Białej Gwiazdy" powinni uzmysłowić sobie kilka podstawowych spraw. Nie dysponują już drużyną topową i prawdopodobnie prędko dysponować nie będą. Nie pozwalają na to budżet ani dziura, którą krakowianie wciąż zmuszeni są łatać. Co więcej, piłkarze Wisły nie byli przyzwyczajeni do gry o utrzymanie. Dla nich akurat ten rodzaj presji jest zupełnie nieznany. Mimo to zarząd dolewa oliwy do ognia.

Już kiedy chodzi się po korytarzach ośrodka treningowego w Myślenicach, czuć nerwowość. Urlopowanie Tadeusza Pawłowskiego tylko zagęszcza atmosferę. Szefostwo klubu nie wyciągnęło wniosków. Kilka miesięcy temu - gdy rozstawano się z Kazimierzem Moskalem - zamiast dać drużynie bodziec, podcięto jej skrzydła. Teraz - jeśli zachowywano pozory normalności - skład budowano przy aprobacie Pawłowskiego. Zimą przy Reymonta pojawiło się aż siedmiu nowych piłkarzy. Oni wszyscy przychodzili do Wisły tego właśnie człowieka. Sytuacja rodem z komedii: jednego dnia przedstawia się Petara Brleka i pozbywa szkoleniowca. Co czuć może pierwszy z nich?

Odpowiedź jest prosta: niepewność. Na dzień dobry dowiaduje się, że nie bierze udziału w konkretnym projekcie. Właśnie został częścią piłkarskiego survivalu. To uczucie zdominowało ostatnimi czasy "Białą Gwiazdę". Były opóźnienia w wypłatach, były nerwowe ruchy transferowe w kilku okienkach z rzędu, były irracjonalne decyzje personalne. Wisła faktycznie już dawno przestała być atrakcyjna. Jednak zamiast stworzyć domową atmosferę, sama sieje zahukanie wśród pracowników. Jeszcze tych, którzy mieliby podnieść ją z kolan...

I naprawdę nie chodzi o to, jakim trenerem jest Pawłowski. Żeby ocenić pracę szkoleniowca, trzeba dokonać analizy. Po niespełna dwóch miesiącach, przy przebudowanym zespole, tego dokonać się nie da. Można natomiast powiedzieć słówko o działaczach. Na razie nie zrobili nic, by Wisła olśniła choć usposobieniem.

Mateusz Karoń

Zobacz więcej tekstów Mateusza Karonia ->

Zobacz wideo: #dziejesiewsporcie: gol sezonu?

Źródło: WP SportoweFakty

Źródło artykułu: