Marcin Broniszewski: Wyniki Wisły Kraków biorę na klatę

- Kiedy przegrywasz, zespół traci zaufanie. Zaczyna analizować twoje ruchy. W Wiśle Kraków chodzi tylko o zwycięstwo, ono wszystko zmieni - mówi WP SportoweFakty asystent Dariusza Wdowczyka, Marcin Broniszewski.

Mateusz Karoń
Mateusz Karoń
Piotr Polak/PAP PAP / Piotr Polak/PAP / Piotr Polak/PAP

Z trenerem Broniszewskim spotkaliśmy się w piątek. Decyzja o zatrudnieniu nowego szkoleniowca została ogłoszona dwa dni później...

WP SportoweFakty: Spakował pan już walizki?

Marcin Broniszewski: Nie, choć jestem przygotowany na wszystko. Różne rzeczy w piłce widziałem, zaakceptuję decyzję zarządu.

Kiedy został pan trenerem pierwszego zespołu, zadrżały nogi?

- Nie. Kilka razy już prowadziłem drużynę z Ekstraklasy przez krótki czas. Pierwszy raz jako 29-latek. W Wiśle robiłem to po Moskalu i Pawłowskim. Zawsze brałem odpowiedzialność za decyzje, które podejmowałem. Nigdy nie będę się czymś zasłaniał. Wziąłem fatalne wyniki na klatę. Przecież wiedziałem, jaka jest sytuacja. Uwierzyłem w przełom, który do dzisiaj nie nadszedł.

Więc o co chodzi?

- O głowy. Odblokować może ich tylko zwycięstwo.

Znajomy trener powiedział mi, że napędzanie się na wygraną tylko was blokuje i łatwiej by było iść krok po kroku.

- Do chłopaków nie mówiłem o trzech punktach, tylko o sprawieniu sobie satysfakcji. "Zróbmy to dla siebie. Popatrzcie w lustro. Jak wy wyglądacie po meczu?" - pytałem ich.

W przerwie spotkania z Piastem Gliwice były łzy. Potem pierwsze kontakty z piłką po ponownym wyjściu na boisko wyglądały, jakby zjadły ich nerwy.

- Była typowa, męska rozmowa. Powiedziałem im tak: "jeśli mamy już teraz zacząć się mazać, to nie wychodźmy z szatni. Mamy 45 minut na udowodnienie samym sobie, że potrafimy walczyć do końca o zwycięstwo". Zawodnicy wzięli to na klatkę. Plan był taki, żebyśmy nie grali sztampowo. Ale to nie oznacza, że wymieniamy tylko krótkie podania i powoli budujemy akcje. Czasami się nie da. Stąd dużo długich zagrań od Arka Głowackiego. Te decyzje powstają na boisku. Zawodnicy podejmują je sami i muszą robić to adekwatnie do danej sytuacji. Nie należy zabijać kreatywności.

Drugie połowy graliście fatalnie.

- Nikt tego nie kryje. W Kielcach oddaliśmy zupełnie pole. Zaczęliśmy grać dopiero pod koniec, kiedy Korona się wyszumiała.

Piłkarsko Wisła nie wygląda źle. Nowi gracze mają sporo jakości. Start Rafała Wolskiego był imponujący.

- Zdecydowanie, potrafi przyjąć piłkę i ją przytrzymać. Jego obecność daje nam bardzo dużo. Są też inni. Na przykład Petar Brlek to świetny piłkarz, widzi dużo i jeszcze się pokaże. Pod jednym warunkiem: musi nauczyć się grać szybciej i bardziej siłowo, szczególnie w defensywie. Widzę postęp z tygodnia na tydzień, czyli mówimy o inteligentnym facecie.

Czuje się pan gotowy, by być pierwszym trenerem?

- Czasami nie mam wątpliwości, że tak. Są jednak sytuacje, gdy miewam dylematy. Wydaje mi się, że potrzebuję jeszcze więcej wiedzy i doświadczenia. Z drugiej strony: każdy szkoleniowiec się z tym zmaga. W tym fachu pokora jest najważniejsza.

Słyszałem zarzuty, że mogą być problemy ze zmianą roli: z "Bronka" w "pana trenera".

- Nie dziwią mnie te wątpliwości, bo faktycznie nie jest to zadanie łatwe. Proszę spytać piłkarzy, czy mi odbiło, kiedy awansowałem. Robię wszystko, by mieć kontrolę nad sytuacją. Otrzymałem duże wsparcie od topowego w kraju trenera mentalnego Pawła Frelika.

Czy Marcin Broniszewski powinien nadal prowadzić Wisłę Kraków?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×