Juergen Klopp wraca do domu. Miłe będzie tylko przywitanie

Juergen Klopp wraca do Dortmundu. Jego Liverpool FC zmierzy się z Borussią Dortmund w ćwierćfinale Ligi Europy. Miłe może być tylko przywitanie. Na boisku sentymentów już nie będzie.

Mateusz Karoń
Mateusz Karoń
PAP/EPA/BERND THISSEN PAP/EPA / PAP/EPA/BERND THISSEN / PAP/EPA/BERND THISSEN

Szef rady nadzorczej BVB, Hans-Joachim Watzke mówił o załączaniu trybu waleczności. - Musimy zbudować ostrość, nie uściski - apelował w poniedziałek. Również Klopp próbował dystansować się od całego zgiełku. Stwierdził - jak to on - że całe zamieszanie po prostu go wkurza. Obie strony za wszelką cenę chciały uciec przed czymś, co i tak je dopadnie. Będą ze sobą kojarzone. Nieważne, czy im się to podoba, czy nie...

I Borussia, i jej były trener jeszcze tydzień wcześniej wysyłały zupełnie inne sygnały. - Cieszę się z losowania. Będę mógł pokazać mój nowy zespół w Dortmundzie. Chłopcy zobaczą zobaczą ten cudowny stadion i wyjątkowe miasto. To historia, którą może napisać tylko futbol - przyznał menedżer Liverpool FC. Jednak im bliżej czwartkowego spotkania, tym bardziej bojową postawę przyjmował Klopp. - Nie będę się z nikim kontaktował. Zrobię to dopiero po rewanżu - zapowiedział.

Najważniejszy trener w historii?

Taka postawa jest u niego czymś nowym. Charyzmatyczny szkoleniowiec wręcz słynie z otwartości. W stosunku do zawodników, do kibiców, do przedstawicieli mediów. Widać było to między innymi, gdy jego Borussia przyjechała na Stadion Wrocław, by zmierzyć się ze Śląskiem. Po zakończeniu spotkania nie odbyła się konferencja prasowa, więc Klopp sam przyszedł do prasy. Na pytania dziennikarzy cierpliwie odpowiadały tylko dwie osoby. Pierwszą był właśnie trener BVB. Druga to Jakub Błaszczykowski, którego rzecznik dosłownie wypychał ze strefy mieszanej. Oczywiście, bezskutecznie. Zaraz za progiem Kuba robił nawrót i wracał, żeby jeszcze udzielić kilku wypowiedzi.

Wracając do Kloppa, szczególe zależy mu, by nie dać plamy na Signal Iduna Park. Dla niego to dom. Pracował tam przez siedem lat. Zdobył dwa mistrzostwa, dwukrotnie wygrał Superpuchar Niemiec, triumfował też w Pucharze Niemiec.

Z pewnością to wszystko czyni go jednym z ważniejszych ludzi dla całej historii BVB. - Kilka osób z większymi zasługami byśmy znaleźli. Choćby Franc Jacobi, który założył tę drużynę. Albo August Lenz - pierwsza, wielka gwiazda; bez niego nie byłoby silnej Borussii po wojnie. Trzeba też wymienić Reinharda Rauballa, a później Hansa-Joachima Watzke. W latach 80. uratowali zespół przed upadkiem. Rzecz jasna, jeśli chodzi o trenerów, w pierwszym rzędzie stawiamy dwie osoby. To Ottmar Hitzfeld i właśnie Klopp. Przewaga Hitzfelda polega na tym, że triumfował w Lidze Mistrzów. Z drugiej strony - sposób gry za Kloppa był zdecydowanie bardziej kochany przez kibiców. Przyszedł do klubu, który wydostał się z poważnych kłopotów, wniósł świeże powietrze i stworzył bardzo groźną mieszankę - uważa Ulrich Hesse, autor książki "Tor! Historia niemieckiej piłki nożnej".

Lepszy Dortmund niż Korea Północna

Teraz niemiecki szkoleniowiec próbuje zrobić to samo w Liverpoolu. Fani "the Reds" liczyli, że dzięki niemu zespół awansuje do Ligi Mistrzów. Ponieważ na boiskach angielskiej Premier League takiej szansy już nie ma, jedyną możliwością jest wygranie Ligi Europy.

Najpierw trzeba jednak pokonać Borussię. Drużyna prowadzona przez Thomasa Tuchela zalicza właśnie rewelacyjny sezon. - To faworyt. Może jeszcze wygrać wszystkie rozgrywki, w których występuje - mówił Klopp, który zdaje sobie sprawę, że Dortmund łatwym terenem nie będzie. - Lepiej być tu niż w Korei Północnej - uśmiechnął się od ucha do ucha.

Przekonany o roli BVB nie jest natomiast Sławomir Chałaśkiewicz. - Jest silnym zespołem, ale to wcale nie oznacza, że przystępuje do meczu z pozycji silniejszego. Szanse są wyrównane. Obie drużyny grają bardzo dobrze w piłkę. Na pewno zobaczymy sporo walki. Thomasowi Tuchelowi zależy na trofeum, a dla Liverpoolu to najkrótsza droga do Ligi Mistrzów - uważa były piłkarz między innymi Hansy Rostock, a obecnie ekspert stacji Eurosport 2.

Mateusz Karoń

Zobacz wideo: #dziejesiewsporcie: Bayern pobił kolejny rekord. W... piłkarskim "dziadku"
Kto przejdzie do następnej rundy?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×