Polak bohaterem kolejki w Serie A. "Całe miasto oszalało po wygranej z Fiorentiną"

Piotr Zieliński strzelił gola w wygranym 2:0 meczu Empoli z Fiorentiną i został jednym z bohaterów derbów Toskanii. - Nasi kibice oszaleli z radości. Pokonaliśmy Violę u siebie po raz pierwszy od 1986 roku - mówi Polak w rozmowie z WP SportoweFakty.

Mateusz Święcicki
Mateusz Święcicki
PAP/EPA / FABIO MUZZI

WP SportoweFakty: To wasza pierwsza wygrana od dziesiątego stycznia, po serii 12 meczów bez zwycięstwa. Massimo Maccarone powiedział, że dla każdego gracza Empoli spotkanie z Fiorentiną to więcej niż mecz. Miał rację?

Piotr Zieliński: Oczywiście. On jeszcze przed meczem na konferencji prasowej zupełnie serio dodał, że przed zakończeniem kariery chce tylko pokonać Fiorentinę. Ostatni raz wydarzyło się to w 1986 roku, kiedy nie było mnie jeszcze na świecie. Później Empoli wygrywało we Florencji, ale na naszym stadionie było już zdecydowanie gorzej. Dlatego w niedzielę po zwycięstwie nasi kibice oszaleli. Graliśmy mecz o 12:30, więc mieli sporo czasu na zabawę. I umówmy się, sprawdziliśmy limit ich cierpliwości. 12 meczów bez wygranej to koszmar.

Wy także długo świętowaliście?

- Massimo Maccarone który jest naszym generałem i rządzi w drużynie zaprosił wszystkich na kolację, a później do klubu. Ale ja nie poszedłem. W poniedziałek moja dziewczyna wyjeżdżała do Polski, więc wolałem spędzić z nią ten ostatni wieczór. Mam nadzieję, że we wtorek na treningu nie urwie mi za to głowy. W poniedziałek się nie spotkamy, bo trener dał nam wolne. To nagroda za wygrane derby.

W niedzielę strzelił pan czwartego gola w sezonie przeciwko drużynie, która ma europejskie aspiracje. Wcześniej jako piąty Polak w historii pokonał pan bramkarza Milanu. To przełomowy sezon dla Piotra Zielińskiego?

- Absolutnie. Po pierwsze, gram w nim regularnie w podstawowym składzie od początku. Po drugie, wreszcie zacząłem strzelać gole. Wcześniej irytowało mnie to, że nie mogłem się odblokować. Teraz moje liczby nie wyglądają źle. Są gole, asysty. Czuję się dobrze w Empoli i szczerze mówiąc wolałbym tu pozostać na kolejny sezon, ale wiem, że moja karta należy do Udinese. Jeśli zdecydują, że mam wracać, to nie będę miał innego wyjścia.

Prezydent Empoli powiedział kilka miesięcy temu, że żałuje swojej decyzji. Mógł wykupić pana latem ubiegłego roku, ale tego nie zrobił. Dziś po prostu go na pana nie stać.

- Czytałem tę wypowiedź. Część kibiców także jest niezadowolona. Nie można jednak wszystkiego przewidzieć. Ten sezon jest dla mnie wyjątkowy, bo wreszcie czuję się pełnowartościowym graczem i ważnym elementem drużyny. Rok temu w styczniu, kiedy Empoli kupiło Riccardo Saponarę, wiele osób mówiło mi, żebym pakował mandżur i zwijał się, bo na pewno nie będę grał. Na szczęście zostałem, zacisnąłem zęby i wydrapałem sobie miejsce w składzie.

Gdzie pan zagra w nowym sezonie? W Liverpoolu?

- Dużo prawdy jest w zainteresowaniu trenera Juergena Kloppa moją osobą. Kontakt pomiędzy klubami był, nie neguję tego, ale osobiście z trenerem Kloppem nie rozmawiałem. Nie chcę zaprzątać sobie tym głowy teraz, kiedy mamy jeszcze kilka meczów do rozegrania w Empoli, a później odbędą się mistrzostwa Europy. Klub i reprezentacja są teraz najważniejsze.

W niedzielę wygraliście derbowy mecz, stadiony Fiorentiny i Empoli dzieli ledwie 30 km. To prestiżowe zwycięstwo, a pana bramka odebrała nadzieje gościom. To gol szczególny, bo strzelony lewą nogą?

- Tak, wcześniej piłka wpadała do siatki albo po uderzeniu głową, albo prawą nogą. Przed meczem, kiedy wyszedłem na murawę, czułem, że dziś trafię. Powiedziałem to do kolegi z drużyny Marcela Buchela, a on rzucił tylko: "wiem i zrobisz to lewą". Zaczęliśmy się śmiać. Po wszystkim Buchel podszedł do mnie i wypalił: "widzisz, wiedziałem!". W ostatnich tygodniach miałem trochę problemów z prawą nogą, więc na treningach zacząłem częściej używać lewej i pracować nad nią. Precyzyjniej kopię prawą, ale mocniej lewą. Takie mam wrażenie.

Po strzeleniu gola zobaczył pan najbardziej kuriozalną żółtą kartę w karierze?

- Tak, byłem wściekły. Zaczęło się od tego, że podbiegłem do ławki rezerwowych, a tam już trwało szaleństwo. Wpadliśmy sobie w ramiona z Assane Diouse, który w ferworze ściągnął ze mnie koszulkę. Chwilę później sędzia ukarał mnie za to kartką. Klub będzie odwoływał się od tej decyzji, bo przecież sam tego nie zrobiłem. Po meczu żartowaliśmy, że Diousse chciał zabrać mi koszulkę, żebym nie mógł wystąpić w kolejnym meczu, co jemu otworzy drogę do pierwszego składu. Koledzy też śmiali się ze mnie, że goniłem w ich stronę, by poprawić sobie statystyki biegowe. Pokonałem ponad 12 km, najwięcej z całej drużyny.

Rozmawiał pan z Jakubem Błaszczykowskim o jego trudnej sytuacji w Fiorentinie?

- Z Kubą mam świetny kontakt, często się widujemy, mieszkamy przecież niedaleko. Po meczu wymieniliśmy się koszulkami. Jestem bardzo zaskoczony, że nie gra regularnie i Fiorentina nie wiąże z nim przyszłości. Uważam, że nie jest gorszy od skrzydłowych, którzy wychodzą w podstawowym składzie.

Rozmawiał
Mateusz Święcicki

Zobacz wideo: Zobacz skrót z meczu Empoli FC - ACF Fiorentina 2:0 [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]


Oglądaj rozgrywki włoskiej Serie A na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×