Hiszpanie drżą przed Robertem Lewandowskim. To w meczach z nimi budował swoją legendę

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP/EPA / ANDREAS GEBERT /
PAP/EPA / ANDREAS GEBERT /
zdjęcie autora artykułu

- Szaleństwo, show, nieziemski Robert Lewandowski - krzyczały 3 lata temu nagłówki europejskich gazet po meczu Borussia Dortmund - Real Madryt (4:1). Polak strzelił 4 gole. Udowodnił, że z Hiszpanami grać lubi i potrafi. Teraz znowu stawi im czoła.

Lewandowski w Lidze Mistrzów gra od 5 lat. Strzelił 50 goli. Wbijał je między innymi Realowi, Barcelonie i Maladze. To właśnie mecz z tym pierwszym rywalem sprawił, że o jego nazwisku usłyszał cały świat. Przeskoczył do ekstraklasy światowych napastników. Położył fundamenty pod swoją legendę. Teraz znów zagra z Hiszpanami. W środę o 20:45 Bayern Monachium mierzy się z Atletico Madryt.

Lewandowski przybyszom z Półwyspu Iberyjskiego po raz pierwszy stawił czoła jeszcze jako zawodnik Lecha Poznań. W sezonie 2008/09 zagrał w domowym meczu z Deportivo La Coruna (1:1). Nie był to jego popisowy występ. Wszedł na boisko w 79. minucie, zastępując Sławomira Peszkę. Jedynego gola dla polskiej drużyny strzelił wówczas Hernan Rengifo. Czas 20-latka z Warszawy miał dopiero nadejść.

4 lata później Lewandowski występował już w najważniejszych europejskich rozgrywkach jako napastnik Borussii Dortmund. Podczas pierwszego meczu ćwierćfinału LM z Malagą Polak świata nie zaskoczył. Niemcy byli lepsi, na bramkę rywali strzelali aż 12 razy, skuteczności im jednak brakowało. Spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem.

ZOBACZ WIDEO Bramkarz Atletico pod wrażeniem Lewandowskiego. "Jest niesamowity"

{"id":"","title":""}

Rozgrywany 6 dni później rewanż stał się imponującą wymianą ciosów. Strzelanie w Dortmundzie otworzyli goście, na ich gola bramką odpowiedział jednak Polak. Lewandowski uderzył prawą nogą po precyzyjnym podaniu od Marca Reusa. Następnie trafił Eliseu. Borussia była pod ścianą, już w doliczonym czasie gry gole strzelili jednak Reus oraz Felipe Santana, dzięki czemu zespół trzech Polaków (także Łukasza Piszczka oraz Jakuba Błaszczykowskiego) rzutem na taśmę awansował do kolejnej rundy.

Gdyby nie szczęśliwy pościg za Malagą, kibice nigdy nie zobaczyliby tego, co zrobił Lewandowski w meczu z Realem. To było coś, czego prawdopodobnie już nigdy w karierze nie przebije. Wyczyn, którym sportowcy stawiają sobie w zbiorowej pamięci pomnik trwalszy niż ze spiżu.

Polak strzelił Realowi w półfinale 4 gole, miał klasycznego hat-tricka. Najpierw wepchnął futbolówkę do siatki z czterech metrów po dośrodkowaniu ze skrzydła, uprzedzając stopera rywali. Później dostał przypadkową piłkę tuż przed bramką przeciwnika, obrócił się z nią i uderzył lekko, obok golkipera. Kolejny gol to strzał pod poprzeczkę. Ostatni padł po rzucie karnym. Niemieckie dzienniki były zgodne: to był szok i czyste szaleństwo.

Rok później Real się dortmundczykom odgryzł. Tym razem obie drużyny zmierzyły się w ćwierćfinale LM. Pierwsze spotkanie było jednostronne - Hiszpanie na własnym boisku zwyciężyli 3:0 pokazując, że tym razem niżej notowanemu rywalowi się nie dadzą. Lewandowski męczarnie kolegów oglądał z trybun, bo pauzował za żółte kartki.

Rewanż to był pościg. Borussia jeszcze przed przerwą odrobiła 2 bramki. Obie strzelił Reus - druga była efektem dobitki po strzale Lewandowskiego, który niefortunnie sparował Iker Casillas. Trzeciego gola zespół Juergena Kloppa strzelić już nie zdołał. Marzący o europejskim trofeum Polak znów musiał obejść się smakiem. To był jego ostatni mecz Ligi Mistrzów w barwach dortmundzkiego klubu.

Od 0:3 w pierwszym meczu w sezonie 2014/15 rozpoczęła się rywalizacja Bayernu Monachium i Barcelony. Lewandowski grał już wówczas dla klubu z Bawarii, pierwszy mecz półfinałowy zaczynając w podstawowym składzie. Na niewiele się to zdało. Polak spędził na boisku 90 minut, ale do bramki rywali nie trafił.

Barcelonę nasz napastnik ugryzł dopiero w rewanżu. Lewandowski wykorzystał podanie Bastiana Schweinsteigera i strzelił swojego 6. gola w tamtej edycji Ligi Mistrzów. Jego bramka na niewiele się zdała, bo na tablicy świetlnej widniał wówczas wynik 2:2. Bayern do awansu potrzebował 4 kolejnych bramek. Gospodarze ostatecznie zwyciężyli 3:2.

Teraz 27-letni napastnik spróbuje przedrzeć się przez zasieki obronne drużyny Diego Simeone. W tym sezonie zawodników, którzy na europejskiej arenie zdołali pokonać bramkarza Atletico Madryt, policzyć można na palcach jednej ręki. Hiszpanie w 10 meczach stracili 5 goli. 2 z nich wbiła im Barcelona, kiedy grali w osłabieniu po czerwonej kartce Fernando Torresa.

- Mam nadzieję, że go zatrzymamy. To znakomity zawodnik - mówi o Polaku bramkarz Atletico, Jan Oblak. - Jako napastnik mogę powiedzieć, że nie będzie mi łatwo walczyć z defensywą, która straciła tak mało goli. Jesteśmy jednak Bayernem - deklaruje z kolei sam Lewandowski. 3 lata temu w starciu z madryckim klubem sprawił, że usłyszał o nim cały świat. Teraz do znakomitej układanki swojej kariery może dołożyć kolejny element.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)