90 minut z Airamem Cabrerą. Trenowałem z Cazorlą, pamiętam Kowalczyka
- Co chwilę ktoś dzwoni - mówi Airam Cabrera. Już teraz można zakładać, że to jego ostatnia runda w barwach Korony Kielce.
Jego pierwsze tygodnie w Kielcach nie zwiastowały takiej eksplozji formy. Po przepracowaniu okresu zimowego Airam Cabrera pokazuje jednak,
że stać go na bardzo wiele. Najbliżej wielkiej piłki był w Villarealu, ale swoją ziemię obiecaną odnalazł w Kielcach. Języka polskiego jeszcze zbyt dobrze nie poznał, więc w rolę tłumacza wywiadu wcielił się Bartłomiej Pawłowski, zawodnik Korony Kielce, a wcześniej hiszpańskiej Malagi.
"Piłka Nożna": Przed przenosinami do Polski wiedział pan coś o naszym kraju?
Airam Cabrera: - Praktycznie nic. Dziewczyna przekonała mnie, że warto spróbować, pojechać do Polski i już na miejscu przekonałem się, że to zupełnie inny kraj niż Hiszpania. Zarówno jeśli chodzi o futbol, jak i o codzienne życie.
Nie znał pan żadnych polskich piłkarzy?
- Bez przesady. Robert Lewandowski, Kuba Błaszczykowski, Łukasz Piszczek grali w finale Champions League, z Recreativo Huelva pamiętam Pawła Brożka, który teraz gra w Wiśle Kraków, kojarzę też Wojciecha Kowalczyka z okresu gdy bronił barw Las Palmas. No i Bartek Pawłowski też występował w Hiszpanii.
Piłkarska Hiszpania i piłkarska Polska to dwa zupełnie inne światy.
- Polska to futbol bardziej fizyczny, atletyczny. W Hiszpanii stawia się na technikę, grę kombinacyjną, więcej jest także taktyki. U was drużyny preferują kontrataki i mecze wyglądają inaczej. Wynika to z innego sposobu szkolenia. Hiszpańscy dziesięciolatkowie są już przygotowywani do seniorskiej piłki, w Polsce tak naprawdę chyba w tym wieku zaczyna się prawdziwa nauka futbolu.
Niektórzy z ekspertów mówią, że jedna z poważniejszych różnic tkwi w klimacie. Zgadza się pan z tym?
- W Polsce jest zimniej, macie śnieg, ale to nie ma wpływu na szkolenie. Hiszpania długo pracowała nad stworzeniem systemu szkolenia i było warto, bo osiągnęła piękne efekty. Mistrzostwo Europy 2008 i 2012, wygrany mundial 2010 to nie przypadek. Z tego co zauważyłem u was też wiele dzieci garnie się do futbolu i na pewno wzorce w osobach Lewandowskiego i innych waszych świetnych zawodników dają wiele do myślenia. Macie silną reprezentację, liga wcale nie jest słaba i rysuje się przed nią ciekawa przyszłość.
Czegoś się pan nauczył w Polsce od miejscowych zawodników?
- Zawsze się czegoś można nauczyć. W Polsce zawodnicy także trenują z dużym zaangażowaniem, starają się rozwijać. U was treningi są nastawione bardziej na odbiór piłki, przeszkadzanie rywalowi i przeprowadzenie szybkiej kontry. Hiszpania stawia na utrzymanie się przy futbolówce. Nie chcę jednak być odbierany jak człowiek, który się mądrzy i oceniam to wszystko na podstawie Korony Kielce, gdzie czuję się bardzo dobrze. Ja się uczę od moich kolegów, koledzy ode mnie, poznajemy się i widać tego efekty.
W 25 meczach ekstraklasy strzelił pan 15 goli. Zadowala pana ten bilans?
- Oczywiście, że chciałbym mieć więcej trafień. Żaden napastnik nigdy nie powinien być zadowolony z tego ile strzelił, żeby nie popaść w samozadowolenie. Cieszę się, że zdobywam gole, pomagam drużynie, ale mam zawsze do siebie pretensję jak coś zmarnuję.
Jak choćby po spotkaniu z Górnikiem Łęczna, gdy nie wykorzystał pan rzutu karnego?
- Nie byłem szczęśliwy, ale z drugiej strony taki jest urok futbolu. Karne marnowali Leo Messi, Luis Suarez, Neymar, Diego Maradona, zdarzyło się też Airamowi Cabrerze. Szkoda, że w takim ważnym momencie, lecz niestety czasu się nie cofnie. Trzeba patrzeć przed siebie.