Spadek z Bundesligi pogrąży VfB Stuttgart. Czy Przemysław Tytoń zostanie kozłem ofiarnym?

Mateusz Karoń
Mateusz Karoń

Kiedy podczas ostatniej kolejki "Szwabowie" przegrali 1:3 z 1.FSV Mainz, trybuny nie wytrzymały. Kibice wyważyli furtki i wtargnęli na murawę. Blisko tysiąc osób naraz zapragnęło siłą wytłumaczyć piłkarzom, że są słabi. - Nie dziwią mnie ich reakcje, jesteśmy winni tej sytuacji - mówił ze łzami w oczach obrońca VfB Stuttgart, Kevin Grosskreutz.

Później również nie było wesoło. Fani zablokowali bramę i żądali kolejnych rozmów dyscyplinujących. Ten problem na własnej skórze przeżył również Radosław Gilewicz. Kibice tam są bardzo wymagający. Kiedy przerywaliśmy serię kilku zwycięstw z rzędu, potrafili być nieprzyjemni i obrażać zawodników. Po każdej porażce atmosfera gęstniała. Często blokowali wyjazd. W Hamburgu ulegliśmy HSV 1:3 i nie chcieli wypuścić nas spod klubu. Uznali, że mają z nami do pogadania. Z ich zachowania wyszedł spory problem, bo autokar spóźnił się na lotnisko. Samolot do Stuttgartu odleciał bez nas - opowiada.

Potrzebne zmiany

Tym ludziom przyjęcie losu nie przyjdzie łatwo. Klub powoli oswaja się z przykrą perspektywą. Jeśli zespół spadnie do 2. Bundesligi, pierwszym trenerem przestanie być Juergen Kramny. Prawdopodobnie znów obejmie rezerwy. Jego jedyną szansą na zachowanie stanowiska jest pokonanie VfL Wolfsburg i liczenie, że Werder Brema przegra z Eintrachtem Frankfurt. Również wtedy posada Kramnego będzie wisiała na włosku.

Zagrożenie nie dotyczy natomiast dyrektora sportowego Robina Dutta. Jego zadaniem będzie odbudowa. - Zupełnie się z tym nie zgadzam. Myślę, że władze nie chcą zamieszania przed ostatnim meczem, ale potem go zwolnią. Ostatnimi czasy nigdzie się nie sprawdzał. Wielką porażką jest właściwie całokształt jego pracy w Stuttgarcie. Fatalnie dobierał trenerów. A transfery? Wyszły mu maksymalnie trzy. To żadna sztuka na kilkanaście ruchów - krytykuje Gilewicz.

Kłopotliwy w pozbyciu się Dutta może być jego kontrakt, który wygasa dopiero za dwa i pół roku. VfB musi szukać oszczędności. W drugiej lidze przychody z tytułu praw do transmisji zmaleją z około 30 na 10 milionów euro. Przewidywany jest także spadek frekwencji o blisko 50 procent. Dla klubu, który wciąż walczy o stabilność finansową, będzie to potężny cios.

Mateusz Karoń

Czy VfB Stuttgart urzyma się w Bundeslidze?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×