PGE GKS - Olimpia: kolejna domowa katastrofa Brunatnych. II liga coraz bliżej

Ekipa Rafała Ulatowskiego przegrała u siebie 1:2 w meczu z bezpośrednim rywalem o utrzymanie w lidze i znacznie zmniejszyła swoje szanse na pozostanie na zapleczu Ekstraklasy.

Marcin Olczyk
Marcin Olczyk

W pierwszych minutach arcyważnego dla układu dolnej części tabeli spotkania znacznie odważniej poczynali sobie przyjezdni. Gospodarze pomni wielu wiosennych niepowodzeń spokojnie czekali na rozwój wypadków, skupiając się przede wszystkim na dobrym ustawieniu w defensywie. Po kwadransie zaczęli jednak śmielej przedostawać się pod pole karne gości, mając świadomość, że do sobotniego rywala, znajdującego się tuż nad strefą spadkową, mają tylko punkt straty.

W 17. minucie na soczysty strzał zza pola karnego zdecydował się Damian Szymański, ale trafił prosto w ręce bramkarza. To było ostrzeżenie, którego zawodnicy Olimpii Grudziądz nie wzięli sobie jednak do serca. Niespełna 60 sekund później w pole karne przyjezdnych z lewej strony wdarł się Agwan Papikjan, który - nie robiąc sobie nic z gąszczu obrońców - zbliżył się do bramki na tyle, by płaskim strzałem w długi róg nie dać szans Bartoszowi Fabiniakowi.

Do przerwy wynik nie uległ już zmianie, choć ofensywne poczynania drużyny Jacka Paszulewicza wyraźnie ożywił wprowadzony na boisko w 29. minucie gry Marcin Kaczmarek. Po zmianie stron goście od razu rzucili się jednak do ataku. Jako pierwszy formę Macieja Krakowiaka z piętnastu metrów sprawdził Sebastian Bartlewski, ale bramkarz gospodarzy przytomnie sparował piłkę przed siebie, zażegnując poważne niebezpieczeństwo.

ZOBACZ WIDEO Artur Sobiech podbudowany ostatnimi tygodniami. "To był mój najlepszy sezon w Bundeslidze"

Bełchatowianie, szanując korzystny rezultat, od początku drugiej części gry wyraźnie czekali na swoje okazje w szybkich kontratakach. Po jednym z nich Łukasz Wroński dobrze obsłużył w polu karnym Petra Zapalaca, ale ten, chcąc przerzucić piłkę nad Fabiniakiem, fatalnie spudłował. Podobnych prób było jeszcze kilka, ale miejscowym piłkarzom brakowało dokładności, choć fizycznie prezentowali się całkiem nieźle.

Bezradnym, wydawałoby się, grudziądzanom udało się w końcu uśpić czujność drużyny Rafała Ulatowskiego i 20 minut przed końcem spotkania doprowadzić do remisu. Strzelcem bramki okazał się Damian Ciechanowski, który z prawej strony wdarł się w pole karne PGE GKS-u i atomowym uderzeniem z ostrego kąta pokonał bezradnego Krakowiaka. To był jednak dopiero początek dramatu bełchatowian. Siedem minut później Brunatni przegrywali już 1:2 po golu zdobytym bezpośrednio z rzutu wolnego przez Marcina Smolińskiego.

Bełchatowian nie było już stać na odpowiedź, choć znakomicie z rzutu wolnego w ostatniej minucie meczu uderzał jeszcze Patryk Rachwał, ale rewelacyjną interwencja popisał się Fabiniak. Tym samym zeszłoroczny spadkowicz z Ekstraklasy przegrał dziewiąty wiosną (czwarty z sześciu na swoim terenie) mecz i jest o krok od kolejnej degradacji, tym razem do II ligi.

PGE GKS Bełchatów - Olimpia Grudziądz 1:2 (1:0)
1:0 - Agwan Papikjan 18'
1:1 - Damian Ciechanowski 70'
1:2 - Marcin Smoliński 77'

Składy:

PGE GKS Bełchatów: Maciej Krakowiak - Lukas Kuban, Lukas Klemenz, Seweryn Michalski, Piotr Witasik, Łukasz Wroński (66' Cezary Demianiuk), Patryk Rachwał, Damian Szymański (58' Szymon Zgarda), Petr Zapalac, Aghwan Papikjan, Alen Ploj.

Olimpia Grudziądz:
Bartosz Fabiniak - Damian Ciechanowski, Arkadiusz Kasperkiewicz, Matic Zitko, Mariusz Malec, Adam Banasiak, Patryk Skórecki (29' Marcin Kaczmarek), Kamil Kurowski (55' Marcin Smoliński), Marcin Woźniak (66' Dejan Zigon), Sebastian Bartlewski, Nildo.

Żółte kartki: Rachwał, Michalski, Zgarda, Papikjan (PGE GKS) oraz Nildo, Kasperkiewicz, Bartlewski, Smoliński (Olimpia).

Sędzia:
Mariusz Złotek (Gorzyce).

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×