LE: stary, dobry znajomy Miroslav Radović

Największym zagrożeniem KGHM Zagłębia Lubin w czwartkowym meczu kwalifikacji do Ligi Europy z Partizanem Belgrad może być stary, dobry znajomy z Ekstraklasy, Miroslav Radović.

Bartosz Zimkowski
Bartosz Zimkowski

Doskonale znany polskim kibicom Miroslav Radović w czwartkowy wieczór wybiegnie w podstawowym składzie Partizanu Belgrad. "Rado" z Miedziowymi mierzył się już 13 razy i mimo iż Legia Warszawa, w której występował, generalnie górowała nad Zagłębiem Lubin, to jednak tylko pięć meczów kończył zwycięstwem. Tyle samo zremisował i trzy razy przegrywał z Miedziowymi. Ale Radović lubił grać przeciwko Zagłębiu, co potwierdza pięć asyst i trzy gole - jeden z lepszych bilansów przeciwko polskiej drużynie.

Trudno jednak zgadnąć, w jakiej formie jest Radović. Wróćmy do lutego 2015 roku. Kilka dni przed meczem z Ajaxem Amsterdam w Lidze Europy wiadomo już, że Serb wyjeżdża do Chin. Chce jednak bardzo pomóc drużynie w pokonaniu Holendrów, lecz Henning Berg odstawia go na boczny tor.

- Tak naprawdę pierwsza oferta pojawiła się podczas zgrupowania w Hiszpanii. Nie lubię zrzucać winy na nikogo, krytykę biorę na siebie, wiedziałem, że mnie spotka. W Hiszpanii mówiłem dyrektorowi sportowemu, że pojawiła się propozycja i że trzeba wszystko jak najszybciej wyjaśnić, żeby nie było lipy. Wszystko się przedłużało, mijały tygodnie, w pewnym momencie oferta była tak wysoka, że musieliśmy się zgodzić. Zabrakło jednak komunikacji na linii trener - dyrektor. Dwie godziny przed meczem w Amsterdamie Henning Berg zapytał mnie czy to prawda, że odchodzę. Potem tylko poinformował, że w takim razie nie zagram, bo nie jestem przygotowany - mówił w kwietniu w rozmowie z WP SportoweFakty.

Radović ostatecznie ląduje w Chinach za dwa miliony euro. Zarabia dużo więcej niż w Polsce, ale słuch piłkarski po nim ginie. Ma problemy zdrowotne, mało gra, a na dodatek to druga liga. W końcu Chińczycy rozwiązują z nim kontrakt. Pojawia się temat powrotu do Polski. Trwają negocjacje, ale ostatecznie "Rado" nie trafia na Łazienkowskiej.

ZOBACZ WIDEO Bartosz Kapustka o transferze: telefonów jest sporo (źródło TVP)

- Prowadziliśmy rozmowy, zaproponowano mi półroczny kontrakt, warunki zmieniały się codziennie co pół godziny, a ja wychodzę z jednego założenia: albo jesteś potrzebny, albo nie. Nie ma trzeciej opcji. Przez prawie dziewięć lat zostawiłem w Warszawie dużo zdrowia, ale przecież wszystko się zmienia - przyznał.

Ostatecznie Radović przenosi się do NK Olimpija Lubljana. Ma pomóc drużynie, a przede wszystkim sobie, żeby wrócić do zdrowia po kontuzji. Rozgrywa dziewięć meczów, strzela dwie bramki i wraca do Serbii. Podpisuje kontrakt z wicemistrzem kraju Partizanem Belgrad i dostaje "dychę" na koszulce.

W czwartek zadebiutuje w zespole przeciwko drużynie, którą zna bardzo dobrze.

Bartosz Zimkowski z Belgradu 

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×