Miroslav Radović: może jeszcze kiedyś zagram w Polsce

Miroslav Radović opuścił szeregi Legii Warszawa w lutym ubiegłego roku. Serb, który w stołecznym klubie spędził prawie dziewięć lat, pozostaje na bieżąco z wydarzeniami w naszej ekstraklasie i nie wyklucza, że jeszcze w niej wystąpi.

 Redakcja
Redakcja

"Piłka Nożna": Czy zaskoczyła was postawa Zagłębia Lubin? Polski zespół osiągnął w Belgradzie niezły wynik, imponując przede wszystkim skuteczną grą w obronie.

Miroslav Radović: Nasi rywale rozegrali dobry mecz w defensywie. Zagłębie zaprezentowało się w tym spotkaniu świetnie pod względem taktycznym - stwierdził Radović. - Z drugiej strony to my kontrolowaliśmy przebieg gry. Stworzyliśmy sobie mnóstwo sytuacji do strzelenia gola, ale żadnej nie udało się wykorzystać. Przed nami rewanż w Polsce i liczę na to, że na swoim stadionie Zagłębie się otworzy. To dopiero pierwsza część tej rywalizacji. Kwestię awansu powinniśmy rozstrzygnąć na naszą korzyść.

Czy fakt, że był to dopiero wasz pierwszy mecz w nowym sezonie, stanowił przeszkodę w odniesieniu zwycięstwa?

- Początki zawsze są trudne. Nie udało się wygrać z Zagłębiem, jednak kibice Partizana mogli być zadowoleni z naszej postawy. Przeprowadziliśmy mnóstwo fajnych akcji i stworzyliśmy wiele dogodnych sytuacji podbramkowych. Tym razem nie udało się strzelić gola, ale już w czwartek będzie szansa, żeby to naprawić.

Dla pana był to pierwszy mecz przeciwko polskiej drużynie od momentu wyjazdu z naszego kraju.

- Tak, to mój pierwszy oficjalny kontakt z polskim futbolem od czasu odejścia z Legii. Jednocześnie był to dla mnie powrót do Partizana Belgrad po przeszło dziesięciu latach. Taka jest już piłka. Mam nadzieję, że w rewanżu w Lubinie pójdzie nam dużo lepiej i będziemy cieszyć się z awansu do kolejnej rundy.

Interesuje się pan cały czas występami Legii Warszawa?

- Oczywiście! Przecież nadal mam w Warszawie wielu fanów oraz kolegów. Sporo dobrego zrobiłem dla Legii, dużo też zawdzięczam klubowi. W tej sytuacji, to rzecz zupełnie normalna, że śledzę mecze zespołu.

ZOBACZ WIDEO Piotr Stokowiec: Mamy gorące serca i chłodne głowy (źródło TVP)

A wyniki innych spotkań w ekstraklasie również pan śledzi?

- Jasne, jestem na bieżąco z rozgrywkami polskiej ligi. Śledzę wszystko, co tam się dzieje. Zresztą nie jest wykluczone, że kiedyś jeszcze raz zagram w Polsce.
Brał pan w ogóle pod uwagę powrót do polskiej ligi do innego klubu niż Legia?
Niech mi pan uwierzy, że miałem dwie, trzy propozycje gry w ekstraklasie i to za dobre pieniądze. Ale nie skorzystałem.

Wspomniane oferty pochodziły z Lecha Poznań bądź Zagłębia Lubin?

- Nie. Poza tym, nie ma takich pieniędzy, które przekonałyby mnie na transfer do Lecha.

Na co pana zdaniem stać w tym sezonie Legię na krajowym podwórku oraz w europejskich pucharach?

- Jeżeli się nie mylę, w podobnej sytuacji Legia była dwa sezony temu. Wtedy początek nie był najlepszy, ale później drużyna już się rozkręciła. Jeśli chodzi o rozgrywki ekstraklasy, w ogóle nie ma o czym mówić. Jakościowo Legia jest w Polsce najlepszym zespołem. Natomiast w Europie także może powalczyć. Nie będzie łatwo o sukces w pucharach, ale przy odrobinie szczęścia mistrz Polski jest w stanie zajść daleko.

Kto pana zdaniem może okazać się najtrudniejszym rywalem Legii w walce o mistrzostwo Polski?

- W najbliższym sezonie dużą niespodziankę może sprawić Lechia Gdańsk. Niedawno graliśmy z nimi sparing, podczas którego pokazali się z bardzo dobrej strony. Wygraliśmy ten mecz aż 3:0, ale proszę mi wierzyć, że Lechia ma naprawdę niezłą drużynę.

Jak z perspektywy czasu ocenia pan swój pobyt w Chinach?

- Wszystko zepsuła poważna kontuzja. Właśnie z tego powodu przygodę z ligą chińską uważam za nieudaną. Teraz jednak już nic nie zrobię, czasu nie da się cofnąć. Muszę patrzeć tylko do przodu. Po urazie udało mi się odbudować formę i aktualnie wszystko ze zdrowiem jest już w porządku.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×