Dariusz Tuzimek: Legia Warszawa ma zaproszenie na bankiet (felieton)

Legia gra ostatnio tak, że zęby bolą. I to nawet tych, co to już dawno zębów nie mają. Styl nie ma jednak znaczenia. To właśnie ta obecna Legia za kilka dni awansuje do Ligi Mistrzów. I to całkowicie zasłużenie.

Dariusz Tuzimek
Dariusz Tuzimek
Newspix / Piotr Kucza

Legii ta Liga Mistrzów się po prostu należy. Zresztą należy się polskiej piłce.

20 lat nie było naszej drużyny w Lidze Mistrzów, a teraz będzie. Że ta Legia słaba? No może i prawda. Też mam wrażenie, że przez te 20 lat to przynajmniej z dziesięciu mistrzów Polski prezentowało się lepiej niż Legia w tym sezonie.

I co z tego? Futbol to nie jest gra, która premiuje sprawiedliwość i nie zawsze w niej wygrywa ten, kto na to najbardziej zasłużył. Choć tak naprawdę, Legia na tego - teraz tak chętnie eksponowanego - farta w zupełności zapracowała. Kilku kolejnych trenerów z Łazienkowskiej budowało pozycję mistrza Polski w rankingu. Niewiele by tu pomogła reforma Platiniego - choć oczywiście pomogła - gdyby Legia przez ostatnie lata nie ciułała punktów w Lidze Europy i kwalifikacjach. Ciułała, ciułała i uciułała. Akurat tyle, żeby być rozstawionym w IV rundzie kwalifikacji Ligi Mistrzów. I tu jeszcze raz szczęście niesamowite, że trafiła na półamatorów z Dundalk. Ale najpierw potrzebny był dobry ranking i to jest absolutna zasługa Legii. To też nagroda - i to zasłużona! A jakże! - dla właścicieli Legii. Za to, że z uporem i długotrwale inwestowali w klub. Choć brakowało czasem konsekwencji, choć długo uczyli się futbolu, choć popełniali błędy. Dziś to oni będą mieli sukces, więc czapki z głów przed Triumwiratem z Łazienkowskiej.

Zasłużyła Legia na Ligę Mistrzów, ale polski futbol jako całość też zasłużył na to, żeby być w elicie. Nawet nie chodzi o sukcesy reprezentacji, choć oczywiście to także buduje korzystny wizerunek polskiej piłki. Nasze kluby są stabilne, płacą najlepiej w regionie (poza Rosją oczywiście), liga gra na pięknych stadionach i kwestią czasu jest, żeby przyszły wyniki. Taki Filipiak od lat inwestujący własną kasę w Cracovię musi być w końcu nagrodzony. Pod warunkiem, że nie zachoruje na chorobę decydentów naszej piłki, którym brakuje szacunku do trenerów oraz długofalowej wizji i konsekwencji. Opowiadają, że zatrudniają trenerów na lata, a potem przy pierwszym kryzysie dają im kopa, bo rzucając kibicom ofiarę na żer, przykrywają własne błędy.

ZOBACZ WIDEO "Halo, tu Rio": fawele - ciemna karta Brazylii (źródło TVP)

Twardo stąpam po ziemi. Trzeba być ślepym, żeby nie widzieć mankamentów, jakie ma obecna Legia. Zespół dusi się i krztusi, rzęzi, choć nadal przecież jedzie. Nie ma co malować trawy na zielono i udawać, że jest lepiej, niż jest. Bo choćby pierwsza połowa meczu w Dublinie pokazała, że nawet z takim Dundalk można stracić bramkę, a może i przegrać.

Jak słyszę, że Legia miałaby sprzedać Nikolicia, to myślę sobie, że bardziej spektakularnego harakiri zrobić nie można. Facet z sześciu bramek Legii w tegorocznych kwalifikacjach do Ligi Mistrzów strzela aż pięć, czyli prawie wszystkie. Może to nie jest ten moment, co?

Rozczulili mnie komentatorzy środowego meczu, bo dostrzegli, że Vadis Odjidja–Ofoe gra lepiej od momentu, gdy wywalczył dla Legii rzut karny. I że dodało mu to pewności siebie. Taa... Szczególnie, że rywala trafił w rękę inny czarnoskóry zawodnik (Steeven Langil), który też – tak jak Odjidja–Ofoe – od niedawna gra w Legii. Cóż, czasem chcemy w tej drużynie widzieć więcej pozytywów i potencjału, niż ona ma…

Besnik Hasi na cudotwórcę mi nie wygląda, ale przecież trudno krytykować trenera, który za chwilę wprowadzi polski zespół do Ligi Mistrzów po raz pierwszy od 20 lat! Jeśli to zrobi, to choćby przegrał ze wszystkimi Górnikami w Polsce, jacy tylko istnieją, i tak będzie usprawiedliwiony.

A co ta Legia, z taką grą, zdziała w Lidze Mistrzów? – słyszę pytanie. Z taką grą, to pewnie nic. Ale to nic nie szkodzi.

Przecież to sytuacja jak z filmu o Nikodemie Dyźmie. Chodzi tylko o to, żeby zdobyć zaproszenie na bankiet. Reszta jest kompletnie nieistotna. Dyźmie chodziło o to, żeby się nawpieprzać sałatki. Legii też chodzi o "sałatę" i to jest zdrowe podejście, bo dla polskich klubów te rozgrywki to jest wypłatomat, który trzeba sprawnie wypatroszyć. Sport tu jest na drugim miejscu. Pewnie, że jest prestiż, ale - nie oszukujmy się - nasi tam pojadą po naukę.

Legia tym awansem do LM - który jest o włos - buduje kapitał na przyszłość. Punkty do rankingu, kasa, prestiż, budowanie marki, powiększanie przewagi finansowej nad resztą Ekstraklasy. O to w tym awansie chodzi.

To też jedyna droga, żeby w tej europejskiej elicie bywać częściej niż raz na 20 lat. I to – przynajmniej w pewnym stopniu – niezależnie od farta w losowaniu.

Dariusz Tuzimek, Futbolfejs.pl

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×