Mateusz Szwoch: Mam ogromny sentyment do Legii. Uratowano tam moje życie

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Adam Warżawa /
PAP / Adam Warżawa /
zdjęcie autora artykułu

Mateusz Szwoch świetnie radzi sobie na wypożyczeniu w Arce Gdynia. W sobotę zagra z Legią Warszawa, klubem, któremu wiele zawdzięcza. W rozmowie z WP SportoweFakty podkreśla, że warszawskiej drużynie będzie kibicował do końca życia.

W tym artykule dowiesz się o:

WP SportoweFakty: W sobotę Arka Gdynia zagra na wyjeździe z Legią Warszawa. Jakie emocje towarzyszą panu przy powrocie na Łazienkowską 3?

Mateusz Szwoch: Cieszę się, że znów zagram przed warszawską publicznością. Miałem przyjemność grać na tym stadionie. Coś niesamowitego. Cały czas jestem zawodnikiem Legii, ale nie mam większego ciśnienia na ten mecz. Staram się do niego podchodzić tak samo, jak do innych spotkań.

Jak jest skonstruowana umowa wypożyczenia z Legią? Może pan zagrać w sobotnim spotkaniu?

- Nie ma żadnych zapisów w umowie, które zabraniałby mi grę w meczu. Mogę normalnie przystąpić do tego spotkania. Chcę pokazać się z jak najlepszej strony.

Czy w tym tygodniu telefon dzwonił nieco częściej?

- Nie. No może trochę częściej dzwonili dziennikarze, ale to normalne. To był normalny tydzień.

ZOBACZ WIDEO "Halo, tu Rio": mozaika różnorodności (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Dyrektor Żewłakow dzwonił po udanych meczach? Chwalił pana?

- Nie, nie miałem jeszcze telefonu z Legii Warszawa. Trenuję w spokoju. W Legii do wszystkiego podchodzą ze spokojem i uważają, że nie ma sensu chwalić zawodnika po dwóch meczach. Ja też jestem daleki od tego, by się zachwycać nad swoimi występami. Myślę, że na takie podsumowanie mojej gry w Arce przyjdzie jeszcze pora. Po rundzie jesiennej usiądziemy i porozmawiamy.

Na pochwałę pan jednak zasłużył. 3 trzy asysty w jednym meczu - to zdarza się dość rzadko. Ten początek sezonu w pana i Arki wykonaniu są bardzo obiecujące.

- To prawda. Myślę, że na tę chwilę możemy być w miarę zadowoleni. Wiadomo, że mogło być trochę lepiej, ale musimy racjonalnie podchodzić do sprawy. Nie możemy przesadzać ze swoimi wymaganiami. Cieszymy się z dziewięciu punktów, ale jeszcze długa droga przed nami.

Bolączką są mecze wyjazdowe. 0 punktów i sześć straconych bramek. To nie wygląda najlepiej. Przed wami mecz na Łazienkowskiej. Tam nikomu nie gra się łatwo.

- To fakt. Jesteśmy tego świadomi, że przed nami trudne spotkanie. Wiemy, że to Legia będzie nadawać ton wydarzeniom na boisku, ale nie chcemy być tylko towarzyszem w tym spotkaniu. Zamierzamy się odgryźć, tak aby Legia miała z nami problem. Legia będzie myślami przy rewanżowym spotkaniu z Dundalk. Jedną nogą jest już praktycznie w Lidze Mistrzów. Arce z kolei na Łazienkowskiej nigdy nie udało się wygrać. Kiedy wygrać z Legią, jak nie teraz?

- Zgodzę się z tym, że dla Legii do tej pory najważniejsza była Liga Mistrzów. Mecze w Lotto Ekstraklasie były nieco na drugim planie. Aczkolwiek w Warszawie są świadomi tego, że taki stan nie może się długo utrzymywać, bo później będzie ciężko nadrobić straty punktowe do lidera. Jesteśmy świadomi tego, że Legia myślami będzie przy meczu z Dundalk, ale nie oszukujmy się, warszawianie dysponują  szeroką i wyrównaną kadrą. Nawet rezerwowi mogliby w innych klubach odgrywać kluczowe role.

Oglądał pan mecz Legii z Dundalk?

- Tak, oczywiście. Staram się oglądać wszystkie mecze Legii.

Jakie ma pan wnioski po meczu?

- Na pewno nie była to widowiskowa gra, ale myślę, że Legia bardzo dobrze wyglądała pod względem taktycznym. W obronie warszawianie stanowili monolit. Irlandczycy nie wypracowali sobie żadnych dogodnych sytuacji. Styl nie jest ważny w takich meczach. Liczą się wynik, a ten jest znakomity. Legia jedną nogą jest już w Lidze Mistrzów.

Wysłał pan do kogoś sms-a z gratulacjami?

- Tak. Wysłałem sms-a do Michała Kopczyńskiego. Pogratulowałem mu awansu do Ligi Mistrzów, ale Michał momentalnie odpowiedział, że nie wszystko jest jeszcze rozstrzygnięte i czeka ich drugi mecz w Warszawie. Wszyscy są jednak tego świadomi, że Liga Mistrzów jest na wyciągnięcie dłoni. Musiałby stać się jakiś dramat, aby Legii zabrakło w elicie. Jestem przekonany, że tego dramatu nie będzie. Wypada pogratulować całej Legii.

Ciekawostką jest fakt, że Michał Kopczyński mógł panu partnerować w Arce w tym sezonie. Podobno był o krok od gry w Gdyni.

- To prawda. Rozmawiałem z Michałem na ten temat. Podpytywał mnie wówczas, jak to wszystko w Arce wygląda. W pozytywny sposób się wypowiadałem na temat klubu. Był nawet taki moment, że Michał był na 100 procent przekonany, że do Arki trafi, ale ostatecznie został w Legii. To mu wyszło na dobre. Jest ważną postacią w zespole Besnika Hasiego. Rozwija się, poprawia swoje umiejętności.

Zazdrości mu pan ewentualnej gry w Lidze Mistrzów?

- Nie nazwałbym tego zazdrością. To pozytywny sygnał dla mnie i innych chłopaków, że można zaistnieć w Legii, jak się dobrze pracuje na treningach. Michał dostał swoją szansę i ją w pełni wykorzystuje. U innych trenerów był 18-19 zawodnikiem w kadrze, a Besnik Hasi dostrzegł w innym potencjał i daje mu szansę. Jak pan wspomina pobyt w Legii?

- Z punktu widzenia sportowego nie był to najlepszy okres. Na boisku dość rzadko się pojawiałem, więcej siedziałem na ławce rezerwowych. Aczkolwiek ten pobyt dał mi nowe doświadczenia i w Arce teraz jestem lepszym zawodnikiem.

Często pan podkreśla, że Legii wiele pan zawdzięcza.

- Bo taka jest prawda. Mam ogromny szacunek do władz Legii. Będę im wdzięczny do końca życia. Klub pomógł mi uporać się z problemami zdrowotnymi. Dość łagodnie przebrnąłem przez całą sprawę. Śmiało mogę powiedzieć, że w Warszawie uratowano tam moje życie.

Przypomnijmy. Wykryto u pana arytmię serca. Jak pan przyjął tę informację?

- Był trochę szok, ale to też nie było tak, że nagle się dowiedziałem i otrzymałem informację, że nie będę grał przez rok. Cała drużyna przechodziła rutynowe badania EKG i już wtedy okazało się, że coś jest nie tak. Później skierowano mnie na echo serca. Później przechodziłem kolejne badania, które ostatecznie potwierdziły, że mam arytmię serca.

W trudnych momentach pomogli także koledzy z drużyny?

- Tak. Koledzy dzwonili, pytali, jak się czuje. Pamiętam, że zespół na jeden z meczów wyszedł na rozgrzewkę w specjalnych koszulkach: "Szwochu, trzymaj się". Gdy już wróciłem, to zostałem bardzo miło powitany. Sam się tego nie spodziewałem. Super uczucie.

Chciałby pan w przyszłości wrócić do Legii na dłużej?

- Nie wybiegam aż tak daleko do przodu. Zresztą nie wszystko ode mnie zależy. Na pewno byłbym zadowolony, gdybym wrócił do stolicy, ale to samo mogę powiedzieć o dalszej grze w Arce. Jestem w korzystnej sytuacji.

Rozmawiał Karol Wasiek

Źródło artykułu:
Czy Mateusz Szwoch w przyszłości będzie kreatorem gry Legii Warszawa?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (3)
avatar
dragon0102
19.08.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Mateusz pokaż wszystkim ze nie tylko na skrzypcach grać potrafisz. Powodzenia i wracaj do LEGII po wypożyczeniu.  
avatar
Treflik
19.08.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Panie Mateuszu,mysle ze oszczedzi pan Legie.