Przełamanie Ryoty Morioki, Kamil Biliński wykorzystał szansę

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Marcin Bielecki /
PAP / Marcin Bielecki /
zdjęcie autora artykułu

W meczu 7. kolejki Lotto Ekstraklasy Śląsk Wrocław pokonał w Krakowie Wisłę aż 5:1. To było ważne spotkanie dla Japończyka Ryoty Morioki, jak i napastnika Kamila Bilińskiego.

W poprzednim sezonie Ryota Morioka strzelił dla Śląska Wrocław siedem goli i dołożył do tego dwie asysty. W tym Japończykowi wiodło się już gorzej. Po meczu z Wisłą Kraków Morioka mógł jednak odetchnąć z ulgą. Pomocnik WKS-u zdobył dwa gole i mocno przyczynił się do zwycięstwa zielono-biało-czerwonych.

- W poprzednich spotkaniach tworzyliśmy mało sytuacji, nie graliśmy wysoko. Cały czas mówiliśmy o tym, że musimy grać wyżej w pressingu, tworzyć sytuacje i nabrać pewności siebie. Myślę, że to była też kwestia zajęć treningowych, jakie przeprowadziliśmy. Nad tym pracowaliśmy już od kilku tygodniu, tylko nie stwarzaliśmy sytuacji, nie strzelaliśmy bramek. Teraz moi piłkarze tej pewności nabrali i dlatego dostali nagrodę w postaci tego, że wielu z nich wpisało się na listę strzelców - mówił po ostatnim gwizdku sędziego Mariusz Rumak, trener wrocławian.

Bardzo dobre spotkanie rozegrał także Kamil Biliński, który we wcześniejszych kolejkach nie był podstawowym wyborem szkoleniowca WKS-u. Napastnik w meczu z Wisłą strzelił gola, a także zanotował dwie asysty.

- Jeżeli napastnik strzela bramki, to zawsze trenera przekonuje do swojego występu. Mam nadzieję, że tę dyspozycję będzie utrzymywał - powiedział Rumak.

Za mecz z Wisłą Kraków trener Śląska Wrocław pochwalił jednak cały zespół. - Nie byłoby bramek Kamila, Ryoty Morioki, nie byłoby akcji Łukasza Madeja, gdyby nie pracowała dobrze defensywa. Trzeba wyróżnić wszystkich za realizację zadań taktycznych, za konsekwencję w grze. Nie chodzi tutaj o wystawianie jakiś not indywidualnych - podsumował Mariusz Rumak.

ZOBACZ WIDEO Besnik Hasi: z drużyny zeszła już presja

{"id":"","title":""}

Źródło artykułu:
Komentarze (0)