Karol Linetty: Chcę grać w tej reprezentacji

- Przełomowy był sparing z Barceloną. Kryłem Leo Messiego. Po tym meczu nabrałem pewności siebie - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Karol Linetty, pomocnik Sampdorii Genua.

Mateusz Skwierawski
Mateusz Skwierawski
Maciej Rybus WP SportoweFakty / Damian Filipowski / Na zdjęciu: Maciej Rybus

WP SportoweFakty: Dwa mecze, dwa zwycięstwa w lidze włoskiej, pierwszy skład. Nie wydaje się, jakby robiło panu różnicę, czy gra w ekstraklasie czy Serie A.

Karol Linetty: Ale początki były stresujące. Gdy wylądowałem po raz pierwszy w Genui byłem bardzo zdenerwowany.

Dlaczego?

- Wszystko było nowe, trochę się tego bałem. Pierwszy raz zmieniałem klub, w Lechu byłem 10 lat. Dojechałem do drużyny w ostatni dzień okresu przygotowawczego. Dobrze poszła mi pierwsza gierka na treningu, nie było widać dużej różnicy pomiędzy mną, a chłopakami z Sampdorii. Nauczyłem się pierwszych słówek: "moja, plecy, prawa, lewa". Jakoś poszło.

Co było przełomowe?

- Sparing z Barceloną (2:3). Kryłem Leo Messiego. Jest niesłychanie szybki, ma kocie ruchy. Nie widziałem wcześniej, by ktoś tak kontrolował piłkę. Luis Suarez też był świetny. I nie gryzł. Zagrałem od pierwszej minuty, szkoda, że nie udało się wygrać. Ale ten mecz dał mi dużo pewności siebie.

W Lechu dłużej pan nie mógł grać?

- Rok temu byłem bliski odejścia z Poznania. W tym byłem jeszcze bardziej zdecydowany na transfer. Serie A to silna liga. Sampdoria była najbardziej zdecydowana. Bartek Salamon opowiedział mi wszystko o tym klubie. Między innymi, że panuje w nim rodzinna atmosfera. Ośrodek treningowy jest w górach, stadion w angielskim stylu. Zakochałem się w Genui.

ZOBACZ WIDEO Kadra rozpoczęła przygotowania do meczu z Kazachstanem (źródło TVP)

Lech dołuje, pracę stracił trener Jan Urban. W porę pan wyjechał z Poznania.

- Jestem zaskoczony, co stało się z Lechem. Trener Jan Urban to świetny szkoleniowiec i człowiek. Kumpel. Nie rozumiem, dlaczego został zwolniony. Nie potrafię wytłumaczyć, dlaczego drużyna nie zdobywa bramek, choć stwarza sytuacje. Liczę, że chłopaki się podniosą.

Nie czuł pan przeskoku pomiędzy ligami?

- We Włoszech gra się szybciej piłką, bliżej siebie. Na jeden lub dwa kontakty. Wszedłem idealnie. Trener Marco Giampaolo bardzo mi ufa. Z chłopakami się rozumiem. Trenerzy przedstawili mi od razu taktykę zespołu, różne boiskowe rozwiązania. Opowiedział o pozycji, na której gram. Mam jednak nad czym pracować. Jeszcze trochę brakuje mi do perfekcji, zwłaszcza pod względem taktycznym.

Język włoski pan opanował?

- Mam zeszyt, w nim kilkadziesiąt słów. Uczę się, ale trochę rozumiem. Mówię też po angielsku, albo koledzy z drużyny, Słowacy, pomagają mi czasem w tłumaczeniu słówek.

Był pan w kadrze na Euro 2016, ale nie zagrał w żadnym meczu.

- Zobaczyłem wielki turniej od środka. Stałem się bardziej dojrzałym, lepszym piłkarzem niż byłem.

Ale...

- Jest niedosyt, że nie zagrałem w żadnym spotkaniu, ale patrzę przed siebie. We Francji podpatrywałem chłopaków na treningach: jak się zachowują, jak szukają miejsca na boisku. To była drużyna, nie pierwsza jedenastka. Rodzina, jeden stał za drugim.

Teraz liczy pan na grę w pierwszym składzie reprezentacji? W drużynie nie ma Krzysztofa Mączyńskiego.

- Nawet jakby Krzysiek był, to nie zmieniłoby to mojego zaangażowania. Widzę szanse na pierwszy skład.

To realny plan?

- Zrobiłem pierwszy duży krok w karierze. Na pewno moja pewność siebie wzrosła. Głównie przez fakt, że poradziłem sobie we Włoszech. Chcę grać w reprezentacji.

Rozmawiał Mateusz Skwierawski

Oglądaj rozgrywki włoskiej Serie A na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×