Jędrzej Hugo-Bader: Bardziej wstydźmy się gry niż incydentu na trybunach

- W meczu z Borussią legioniści byli zbieraniną bezradnych piłkarzy nie wiedzących co się dzieje. Byli jak wojsko wypuszczone na pole bitwy bez broni, bez rozkazów, bez ekwipunku - ocenia Jędrzej Hugo-Bader, ekspert ds. marketingu sportowego.

Nikola Zbyszewska
Nikola Zbyszewska
PAP / Bartłomiej Zborowski

WP SportoweFakty: Po napaści kibiców Legii Warszawa na ochroniarzy i fanów Borussi Dortmund niemieckie media nie zostawiły na Polakach suchej nitki. Jeszcze przed meczem zagraniczna prasa ostrzegała przed niebezpiecznymi kibicami z Warszawy. Teraz będziemy mieć jeszcze gorszą reputację?

Jędrzej Hugo-Bader: To, do czego doszło podczas meczu, drastycznie nie zmieni wizerunku Legii. Jest to raczej potwierdzenie dla tych, którzy w ten sposób klub postrzegali wcześniej. Ja to nazwałbym "incydentem", bo to słowo oddaje charakter tego zdarzenia. Wolałbym też, żebyśmy spojrzeli na wspaniały doping, na tę fantastyczną oprawę, która miała miejsce. Co nie oznacza, że tego typu zachowania należy ignorować.

Dlaczego więc kibice nie skupią się na tym, żeby tworzyć dobrą, zdrową atmosferę, lecz angażują się w bójki? Za to płacą wszyscy.

- Tak już jest z wizerunkiem kibiców Legii, że robią fantastyczną robotę, ale sami również strzelają sobie w stopę. To już zdarzało się w przeszłości, dlatego środowe wydarzenie nie jest niczym nowym. Przez tego typu sytuacje wiele osób tak właśnie Legię postrzega - jako kibiców, którzy są nieobliczalni i stać ich na coś nierozsądnego.

To chyba niezbyt dobrze, że brak rozsądku kibiców jest wpisany w wizerunek całej Legii.

- Ja się jednak upieram przy określeniu "incydent" i będę stał po stronie kibiców. Przede wszystkim dlatego, że 99 procent rzeczy, które robią, są godne podziwu - doping czy piękne oprawy. Po środowym wieczorze w gruncie rzeczy jednak bardziej powinniśmy wstydzić się tego, co się zdarzyło na boisku, niż na tym fragmencie trybun. Zdecydowana większość kibiców pokazała, że są w absolutnej światowej formie. Natomiast niestety jest tak, że media skupiają się na tym jednym procencie, na tym jednym zdarzeniu i efekt jest taki, że zagraniczne kluby są ostrzegane przed "niebezpiecznymi polskimi kibicami". Media z kolei lubią wyciągać takie sytuacje i je wyolbrzymiać. Natomiast skutki wizerunkowe zapewne odczujemy. Zwłaszcza kiedy do Polski przyjedzie taki klub jak Real i znów w prasie pojawią się ostrzeżenia.

ZOBACZ WIDEO: Piszczek: Legia ma prawo być w LM

Zła prasa to chyba nie jest jedyna konsekwencja, z jaką przyjdzie się nam zmierzyć. UEFA czujnym okiem obserwuje wszystkie tego typu zdarzenia. Powinniśmy się bać?

- Możemy się obawiać kar ze strony UEFA, która nie patyczkuje się z tymi, którzy łamią jej zasady. Zwłaszcza z recydywistami.

Na stronie Legii pojawił się oficjalny komunikat również w sprawie obraźliwych przyśpiewek, które można było usłyszeć z trybun. Oświadczenie jest jednak dość nietypowe: "Nie są prawdziwe medialne doniesienia, jakoby kibice Legii mieli skandować "Jude Jude BVB". Ustalono, że kibice śpiewali "Nutte Nutte BVB". Jest to obraźliwa dla Borussii Dortmund i jej kibiców przyśpiewka śpiewana przez kibiców innych niemieckich drużyn - nie ma ona jednak żadnego kontekstu rasistowskiego czy antysemickiego".

- Moim zdaniem klub w takim momencie szykuje miękkie podłoże pod konfrontację z UEFA, bo poziom kar w przypadku incydentów o podłożu rasistowskim jest znacznie wyższy niż w przypadku innych wykroczeń. To brzmi dość kuriozalnie, że Legia tłumaczy się w taki sposób, ale rozumiem to, bo jeśli UEFA odnotuje zachowania rasistowskie, klub będzie miał duży problem.

Dość nietypową linię obrony ma także trener Legii - Besnik Hasi, który po przegranym meczu zapewnił, że spotkania ze Sportingiem i Realem nie przyniosą lepszego wyniku niż to z Borussią. Czy to dobra motywacja dla zawodników, którzy są teraz pod ogromną presją?

- Jestem absolutnie przekonany, że nie tylko te, ale i wszelkie inne poczynania i słowa Hasiego mają negatywny wpływ na szatnię. Nic w tym trenerze mnie nie przekonuje. On swój autorytet buduje tak, że jestem pewny, że żaden z piłkarzy w ogień by za nim nie skoczył.

Internet zagrzmiał również wtedy, kiedy Hasi kazał zawodnikom skupić się na niedzielnym meczu z Zagłębiem zamiast zajmować się Ligą Mistrzów.

- Uważam, że gdyby trenerem był Stanisław Czerczesow, w ogóle o takich kwestiach byśmy nie rozmawiali. Czekamy 20 lat na Polaków w Lidze Mistrzów, a kiedy już w niej jesteśmy, trener mówi, że musimy skupić się na meczach ligowych i spotkaniu z Zagłębiem Lubin?! Do tego wszystkiego dochodzą te wszystkie niezrozumiałe, przedziwne decyzje kadrowe, szukanie kozłów ofiarnych, dziwne rotacje i brak wyników. To na pewno podkopuje jego autorytet w oczach piłkarzy.

Trener Stanisław Czerczesow też jednak był krytykowany.

- Nie należał do najłatwiejszych trenerów, ale cechował go taki zimny wychów i twarda ręka. On jednak wiedział, po co tam jest i miał swoje zdanie. Piłkarze nie byli od dyskutowania tylko robili swoje. Ten zespół grał znacznie lepiej za jego panowania - nieporównywalnie. Wczorajszy mecz pokazał, że legioniści są zbieraniną absolutnie bezradnych piłkarzy niewiedzących, co się dzieje. Byli jak wojsko wypuszczone na pole bitwy bez broni, bez rozkazów, bez ekwipunku. Takie "idźcie i radźcie sobie". Organizacja zespołu wyglądała inaczej za czasów Rosjanina.

Wielokrotnie podkreślano, że Liga Mistrzów to nie jest poziom Legii Warszawa. Czy obecność Czerczesowa zamiast Hasiego w szatni mogłaby coś zmienić?

- Trener Czerczesow nie wywiesiłby białej flagi. On miał takie powiedzenie: "Nie chcę słyszeć słowa problem, dla mnie to słowo nie istnieje". Hasi ciągle ma jakiś problem. Za każdym razem tłumaczy się, zasłania na nowe sposoby. Wszyscy kibice pamiętają, jak obiecywał, że "prawdziwą Legię zobaczymy pod koniec sierpnia". Teraz mamy połowę września i jeśli taka jest prawdziwa Legia, to nie świadczy to o nim za dobrze. Teraz piłkarze na pewno nie mają poczucia posiadania wodza, który ich poprowadzi i wychowa, robiąc wszystko, by wypadli jak najlepiej.

Po po tej fatalnej porażce nie wiem, czy Legia ma perspektywę zdobycia choćby punktu w rozgrywkach grupowych w Lidze Mistrzów. 

- Wiemy, jakie jest nasze miejsce. Nikt nie oczekiwał, że Legia ten mecz wygra. Ale można przegrać, walcząc i dając kibicom trochę radości. Kibice nie wybaczają, gdy widzą, że na boisku nie ma żadnej motywacji. Zwłaszcza, gdyby sytuacja miała powtórzyć się w kolejnych meczach.

Rozmawiała: Nikola Zbyszewska

* Jędrzej Hugo-Bader, ekspert ds. marketingu sportowego w Havas Sports & Entertainment

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×