Zbigniew Boniek: Nie Józef Wojciechowski jest problemem a jego otoczenie

Prezes PZPN, Zbigniew Boniek, uważa, że problemem nie jest osoba jego rywala, Józefa Wojciechowskiego, ale osoby z jego otoczenia.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Marek Koźmiński (drugi od lewej) i Zbigniew Boniek (z prawej) Newspix / Pressfocus/Piotr Matusewicz / Na zdjęciu: Marek Koźmiński (drugi od lewej) i Zbigniew Boniek (z prawej)

- Z panem Józefem Wojciechowskim spotkałem się trzy lata temu na meczu tenisa. Mówił, że jest dobry i zaprosił mnie na mecz. Ograłem go 6:1, 6:0. Trochę się zdenerwował. Teraz z chęcią zmierzę się z nim po raz kolejny - śmiał się Zbigniew Boniek.

Wybory na stanowisko prezesa PZPN odbędą się w przyszłym tygodniu. Na razie strony nie przedstawiły programów, natomiast próbują wzajemnie się wykluczyć. Podczas briefingu prasowego ludzie związani z Wojciechowskim podważali prawo Bońka do startu w wyborach (kwestia płacenia podatków poza granicami kraju.)

Z kolei Bońkowi opozycja zarzuca, że naciskał na kluby by te wycofywały rekomendacje dla niego. Podczas spotkania z dziennikarzami w siedzibie związku, Boniek odniósł się do tych sytuacji.

- Co jakiś czas musimy odnosić się do donosów, więc w tym przypadku zastosujemy metodę "kopiuj-wklej". Ten problem (zameldowania - red.) był poruszany 4 lata temu. Od 60 lat jestem zameldowany w Bydgoszczy - zapewniał.

Przyznał jednocześnie pośrednio, że nie płaci podatków w kraju.

- Znam wielu szacownych biznesmenów, którzy płacą podatki poza granicami. Powinniśmy rozmawiać merytorycznie - mówi.

Jednocześnie zaznacza, że nie naciskał na żadne kluby, by wycofały rekomendacje.

ZOBACZ WIDEO Gol Łukasza Teodorczyka w 89. minucie meczu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

- Były jakieś sytuacje, gdzie działacz samodzielnie wystawiał rekomendację, poza zarządem. Więc potem kluby wycofywały. Gdybyśmy mieli się przyczepić, dwie czy trzy z tych rekomendacji, były do podważenia. Ale od razu powiedziałem, że walczymy fair - mówi "Zibi".

Prezes PZPN zapowiedział, że w obecnej kadencji chce kontynuować dotychczasową drogę.

- Zdecydowałem się kandydować, bo stworzyliśmy tu dobry zespół. Wiadomo, że nowa władze to będą nowi ludzie, a moja wygrana byłaby gwarantem zatrudnienia dla tych, którzy coś osiągnęli - mówi Boniek.

Zaznacza, że po najbliższych wyborach, jeśli wygra, chce bardziej skoncentrować się na ogólnym przygotowaniu fizycznym dzieci. - Dzieci dziś nie potrafią wykonać skoku tygrysiego, a bez tego nie ma gry w piłkę - zaznacza.

Chciałby też poświęcić trochę czasu na podniesienie jakości szkolenia młodzieży, trenerów i... rodziców.

- To nie jest tylko problem polski. Ostatnio znajomy z Włoch powiedział mi, że był na meczu, który został przerwany przez agresywnych rodziców - mówi Boniek.

Na kilka dni przed poprzednimi wyborami Boniek zaznaczył, że nie chce otrzymywać wynagrodzenia za pracę prezesa. Teraz podobna deklaracja nie padnie.

- Wiele osób uważało, że prezes powinien mieć wynagrodzenie. Może być tak, że ludzie będą naciskali i tak się stanie. Ale to nie jest temat, mój kontrkandydat zaznacza, że jest człowiekiem majętnym, ale ja też nie należę do biednych. Dlatego to nie jest kluczowa kwestia - zapewnia.

Odniósł się także do kandydatury Wojciechowskiego, a właściwie do jego otoczenia.

- Problemem nie jest pan Wojciechowski, ale cały ten jego anturaż - zaznaczył Boniek. W otoczeniu Wojciechowskiego główne role odgrywają Cezary Kucharski i Radosław Majdan choć grupa Bońka sugeruje, że wśród "rozgrywających" jest Kazimierz Greń.

Kto byłby lepszym prezesem PZPN?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×