Dogrywka z Oskarem Zawadą: Walczę o swoje

Newspix / KRZYSZTOF CICHOMSKI
Newspix / KRZYSZTOF CICHOMSKI

Do Wolfsburga trafił w wieku 16 lat, dzisiaj jest uznawany za jeden z największych talentów w całej akademii Vfl. Młodzieżowy reprezentant Polski z uporem dąży do wyznaczonego celu.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

"Piłka Nożna": Czym jeździsz?
[/b]

- Oczywiście volkswagenem, konkretnie shiroko. Zawodnicy na profesjonalnym kontrakcie mają możliwość leasingu auta za jeden procent wartości, więc wszyscy jeździmy tą marką.

Trudno było się zaaklimatyzować w Wolfsburgu?

 - Tak jak w każdym nowym miejscu, początki były ciężkie, ale z każdym dniem było coraz lepiej. Szybko nauczyłem się języka, drużyna dobrze mnie przyjęła, ten okres mam już jednak dawno za sobą.

ZOBACZ WIDEO Radović: to nasz najlepszy mecz w LM

W VfL jest coraz więcej Polaków. Jak układają się wasze relacje?

 - Z Kubą Błaszczykowskim zawsze, kiedy jest okazja, porozmawiamy. Natomiast Ewy Pajor i Agaty Tarczyńskiej jeszcze nie miałem okazji poznać. Na Polaków, którzy tutaj przyjeżdżają zawsze jestem otwarty i chętnie się spotykam. To normalne. Jeśli ktoś jest w porządku, nie zamierzam się przed nim chować i uciekać, nieważne skąd pochodzi dana osoba.

W klubie mówią, że zawodnicy z akademii wiedzą, że waszym obowiązkiem jest ostry trening i wejście do pierwszego zespołu, aby za kilka lat odejść wyżej za grube pieniądze. Też masz takie wrażenie?

 - Pierwszym krokiem jest regularna gra, a dopiero później będziemy myśleć, co będzie dalej. Nie wiem, kiedy zadebiutuję w pierwszym zespole, bo to nie ja o tym decyduję. W każdym spotkaniu staram się grać jak najlepiej, a jeśli dochodzą do tego gole i asysty, to daję trenerowi sygnał, że jestem w formie i może na mnie liczyć.

Odszedł Bas Dost, więc konkurencja w ataku jest trochę mniejsza.

 - Tak, ale w jego miejsce przyszedł Mario Gomez, bardzo doświadczony zawodnik. To dla mnie temat, na który nie mam wpływu. Konkurencja była, jest i będzie, ale ja się tego nie boję. Oczywiście, mam marzenia, ale na razie spokojnie do tego podchodzę i skupiam się tylko na sobie.

Masz 20 lat, więc chyba trzeba powoli zacząć myśleć o grze na najwyższym poziomie z seniorami, a nie w zespole U-23.

 - Zdaję sobie z tego sprawę, że już trzeba wchodzić do gry z seniorami. Występy w najwyższej klasie są już ważniejsze niż treningi. Oczywiście trening jest bardzo ważny, ale teraz widzę, że im wyższy poziom, to więcej jest zajęć taktycznych i typowo piłkarskich. Dla mnie ważne jest, aby być w składzie na każdy mecz, bo przez to łapię doświadczenie i boiskowe cwaniactwo, które może przynieść duży efekt. To oczywiste, że chcę grać, a nie czekać.

Nie myślałeś, żeby pójść gdzieś na wypożyczenie?

 - Byłem niedawno w Twente, ale nie do końca było tak, jakbym tego oczekiwał. Miało na to wpływ wiele czynników. Po miesiącu chcieli ze mną przedłużyć kontrakt, bo dobrze wyglądałem na treningach i na tle drużyny, ale zawirowania i wielka niewiadoma w klubie skłoniły mnie do wstrzymania decyzji. Początkowo również dobrze prezentowałem się w meczach, ale później zabrakło przygotowania, bo wyjechałem z Niemiec na początku zimowego zgrupowania, a w Holandii liga już trwała. Trafiłem tam w ostatnim dniu okienka transferowego i dopiero w sezonie 2015-16 uczyłem się schematów oraz założeń.

- To, co zespół wypracował w okresie przygotowawczym, było dla mnie zupełnie obce. Codzienny trening z Hakimem Ziyechem czy Jefersonem Cabralem pokazał, jak dużo brakuje mi do ich poziomu, ale do dzisiaj bardzo mnie to motywuje i pozwala twardo stąpać po ziemi. Nawet wtedy, kiedy zagram lepszy mecz. Różnica między seniorską piłką holenderską a juniorską niemiecką jest spora. W Niemczech napastnik dostaje piłkę idealnie na nogę czy na głowę. W Holandii atakujący jest od wszystkiego i tych podań jest zdecydowanie mniej. W Niemczech snajper ma tylko i wyłącznie strzelać gole. To na nim polega cała drużyna. Myślę, że teraz poszłoby mi lepiej, bo wiedziałbym, co mnie czeka, ale nie ma to dla mnie żadnego znaczenia. Liczy się tu i teraz.

Traktujesz tę przeprowadzkę jako niewypał?

 - Na pewno nie będę jej traktował w tych kategoriach, ale raczej jako kolejne doświadczenie. W każdym meczu grałem, czasami mniej, czasami całe spotkania. Jeśli teraz wyjechałbym do innego kraju, wiedziałbym, co jeszcze należy poprawić, aby jak najszybciej przejść aklimatyzację. Wiem, że coraz mniej rzeczy może mnie zaskakiwać z każdym rokiem.

W ostatnim okienku transferowym nie było propozycji, aby gdzieś przejść na wypożyczenie?

 - Oczywiście, że były. Nie zgodził się jednak Wolfsburg i musiałem zaakceptować decyzję klubu. Bardzo chcieli, abym został. Były oferty z drugiej Bundesligi, z Polski oraz z kilku krajów, ale to nie ode mnie zależało. Walczę o swoje w VfL.

Młodzi Polacy, którzy przyjeżdżają do Wolfsburga na obozy, stawiają ciebie jako wzór, bo masz wszystko dopracowane do perfekcji – od porządku w mieszkaniu po dodatkowe godziny na treningach. Czujesz się gwiazdą?

 - Absolutnie nie. Nie widzę przed sobą żadnych gwiazd i siebie również nie stawiam w takiej roli. Jeśli doceniają mnie młodzi zawodnicy, którzy tu przyjeżdżają, to bardzo się z tego cieszę, że mogę im w jakimś stopniu pomóc lub dać mały przykład. Jak byłem dzieckiem to takie spotkania z piłkarzami zawsze dawały mi dodatkową motywację.

Dużo ci brakuje do wejścia do pierwszej drużyny?

 - W piłce ważne jest tylko tu i teraz. Jutro może z drużyny wypaść trzech napastników, trener nie będzie miał wyboru i dostanę szansę. Może też być tak, że zespołowi będzie szło lub nie będzie w ogóle takiej potrzeby i przez pół roku nie wejdę nawet na trening jedynki. Życie piłkarza to jedna wielka sinusoida. Skupiam się na tym, co mam do wykonania, ale czy ktoś będzie mnie chciał, czy nie - to już nie moja decyzja. Od tego jest trener, ja jestem od grania.

Ilu zawodników z drużyn akademii podpisuje rocznie profesjonalne kontrakty z VfL?

 - Jak jestem tu od czterech lat, podpisało umowę trzech albo czterech piłkarzy. Można powiedzieć, że jeden zawodnik na dany rocznik. Rzadko się zdarza, aby zawodnik pominął jakąś kategorię wiekową. Odkąd ja tu trafiłem, tylko Maxi Arnold przeszedł z U-19 od razu do pierwszego zespołu. Trzy lata temu było dużo trudniej trafić do seniorów niż teraz, nawet na trening.

Który z twoich kolegów z juniorskich drużyn zrobił największą karierę?

 - Julian Brandt, który teraz jest w kadrze Niemiec. Ci najlepsi są już w pierwszej drużynie jak chociażby Jannes Horn oraz występują w młodzieżowych kadrach. Brandt był zdecydowanie najlepszy.

Czujesz się pewniakiem na przyszłoroczne mistrzostwa Europy U-21?

 - Oczywiście, że nie. Walczę o miejsce w kadrze. Muszę trenować i grać. Selekcjoner Marcin Dorna jest ze mną w stałym kontakcie i myślę, że daję mu pozytywne informacje. Jak będzie mnie potrzebował, wie, że może na mnie liczyć. Sam udział w tym turnieju będzie olbrzymim wyróżnieniem. Tym bardziej że odbędzie się w naszym kraju.

Nie masz rozterek, którą kadrę wybrać: U-20 czy U-21?

 - Selekcjonerzy tych drużyn dogadują się bardzo dobrze, a my jesteśmy na bieżąco informowani. Trener Dorna potrafi zadzwonić kilka dni przed powołaniami i powiedzieć, że jadę na U-20, bo tam są dwa mecze i woli, abym zagrał więcej. Z tego się jeszcze bardziej cieszę, bo wiem, że ważne jest ogranie, a trener daje mi znać i wszystko ma pod kontrolą.

Jest szansa na medal?

 - Każdy mecz szczególnie na turnieju - jest bardzo ważny i wyjątkowy. Jeśli każde spotkanie będziemy traktowali jak finał, jest szansa zajść naprawdę bardzo wysoko. Spekulacje medalowe zostawiam jednak mediom, a nie sobie.

Miałeś propozycję, aby grać dla reprezentacji Niemiec?

 - Nawet nie mam paszportu niemieckiego, ale z tego co pamiętam, w U-17 robili małe przymiarki. To jednak nic znaczącego. Wtedy był mój pierwszy sezon w VfL, lecz to nie miało sensu. Ja jestem dumny z bycia Polakiem i dla mnie liczy się tylko gra w biało-czerwonych barwach.

Rozmawiał w Wolfsburgu Paweł Gołaszewski

Źródło artykułu: