Janusz Wiczkowski: Arka zawsze nam leżała

Artur Długosz
Artur Długosz
W przypadku, gdyby zespół zajmował wysoką lokatę na koniec rundy, byłby awans do kolejnego etapu Pucharu Polski, to zimą nie dojdzie do rewolucji kadrowej, sprowadzania hurtem zawodników o znanych nazwiskach byleby tylko doprowadzić wszystko do końcowego sukcesu?

- Mogę zapewnić, że na pewno nie będzie rewolucji, lecenia na hurra, bo zapala się zielone światełko. Nie, nie. My budujemy stopniowo. Oczywiście pewne roszady będą zawsze, ale ja w tej chwili widzę, że mamy taki zespół, tak dobrze poukładany, dobrych zawodników, że tych roszad na pewno za wiele nie będzie. Jestem przekonany, że na pewno rewolucji kadrowej nie będzie.

A z drugiej - jeżeli nie uda się w Pucharze Polski, nie uda się awansować do Lotto Ekstraklasy, to nie można się obawiać, że cały projekt w Bytowie się rozsypie?

- Nie ma takich obaw. Wierzę i wiem, że drużyna jest na tyle silna, tak fajnie mamy w tej chwili skonstruowany zespół, że oczywiście pewne korekty będą czy to będziemy mieli pierwsze miejsce czy dziesiąte na koniec tej rundy, ale będą one jak najmniejsze. Takie, żeby po prostu utrzymać to, co w tej chwili jest, bo aktualnie gramy dobrą piłkę. Szybką, ciekawą dla oka, dla kibiców. Są potrzebne jeszcze pewne korekty, ale cały czas sztab nad tym pracuje, również psycholodzy i tak dalej. Myślę, że docelowo będzie to wysokie miejsce.

Muszę zapytać o stadion. Jak was pokazują w telewizji, to nie jest to obiekt z górnej półki.

- Jestem świadomy tego, że stadion na pewno nie jest naszą najmocniejszą stroną. Nie będę się wypowiadał, bo to nie jest mój stadion. Ja go dzierżawię, wynajmuję na mecze. Władzom, burmistrzowi, radzie miejskiej i wszystkim, którzy są w stanie cokolwiek zrobić, jest sprawa wiadoma jak to wygląda i jak to powinno wyglądać w Ekstraklasie. Nic więcej nie jesteśmy w stanie zrobić. Natomiast, jak już ten awans do Ekstraklasy będzie, to jedno jest pewne - gdyby on był w przyszłym roku, to wiadomo, że pierwszej kolejki na pewno nie zagramy u siebie na stadionie, bo to jest niemożliwe, żeby go dostosować. Chyba, że jakiś cud będzie w styczniu i ktoś zacznie o tym poważnie myśleć. Nie mówię o drużynie i o klubie. Nie widzę na razie takich pieniędzy w budżecie miejskim, żeby od stycznia z tym ruszyć. Znowu będzie tak jak zawsze u nas - sukcesy sportowe będą wyprzedzały potrzeby infrastrukturalne. Cały czas gonimy, gonimy. Mam nadzieję, że dogonimy.

Czyli współpraca z miastem niby się układa, ale nie tak ekstra?

- Układa się. Nie można powiedzieć, że nie. Stopniowo awansowaliśmy, tak średnio co trzy lata i ten stadion był dostosowany na zasadzie takiej "załataj dziury". Tu łatka, tu łatka i tak te wymogi licencyjne spełnialiśmy. Na Ekstraklasę to już nie jest bajka. Nie będzie można się bawić. Trzeba po prostu wyłożyć większe pieniądze. Rozumiem, że miasto nie jest jakąś metropolią i ma takie pieniądze odłożone. Trzeba będzie nieźle pokombinować, żeby je znaleźć i ewentualnie pogłówkować nad - nie wiem - jakimś partnerstwem publiczno-prywatnym. Nie chcę się wypowiadać. To nie jest moja działka jeżeli chodzi o rozbudowę stadionu. Każda z zainteresowanych stron wie, jakie są wymagania, jakie są potrzeby w przypadku awansu do Ekstraklasy. To na razie jest wszystko, co możemy zrobić.

Odlicza pan już nerwowo godziny do rozpoczęcia meczów?

- Już się nie mogę doczekać. W poniedziałek otworzyliśmy dodatkową kasę, bo kolejki były duże. Wierzę, że będzie pełen stadion. Na pewno dla Bytowa to jest kolejne piłkarskie święto.

Rozmawiał Artur Długosz

Czy Drutex-Bytovia Bytów awansuje do półfinału Pucharu Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×