Dariusz Marzec: Między nami a zachodnią Europą jest rów

- Myślę, że chęci zakupów naszych klubów będzie coraz więcej, dlatego jak najszybciej musimy się spotkać z PZPN, żeby przedyskutować wszystkie problemy, jakie mogą się pojawić przy zmianach właścicielskich - mówi szef Ekstraklasy SA, Dariusz Marzec.

Michał Kołodziejczyk
Michał Kołodziejczyk
Materiały prasowe / Ekstraklasa

WP SportoweFakty: To dobrze, że kontrkandydatem Zbigniewa Bońka w wyborach na prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej jest Józef Wojciechowski?

Dariusz Marzec: Dobrze, że prezes Zbigniew Boniek ma rywala. To podstawa. Nie będę jednak oceniał żadnego z kandydatów. Nie jestem delegatem, a jako Ekstraklasa SA nie jesteśmy członkiem PZPN. Chcemy jednak zasugerować pewien kierunek wspólnych działań.

To znaczy?

- Jako organizacja skupiająca kluby, po długich rozmowach z nimi, przedstawiliśmy nasze postulaty. Jesteśmy ważną częścią polskiej piłki i uznaliśmy, że to nasz obowiązek. Jednak nawet wy nie potraficie mówić jednym głosem. Nie macie czegoś takiego jak dyscyplina partyjna?

- Mamy wspólne interesy, które omawialiśmy w zeszłym tygodniu i dobrze wiemy, jakie mamy oczekiwania. Mamy jasno określoną wizję partnera, z którym chcielibyśmy współpracować. Prezes PZPN powinien zacieśnić kontakty z Ekstraklasą. Patrząc na to, co się dzieje w Europie, powinniśmy stworzyć wspólny front na linii UEFA - EPFL (European Professional Football Leagues) i mówić, jako Polska, jednym głosem. A żeby tak się stało, potrzeba rozmowy na strategiczne tematy, których rezultaty powtarzać będziemy na każdym możliwym forum.

Rozumiem, że obecnie nie mówicie jednym głosem?

- Trzeba zbudować współpracę na linii Ekstraklasa - PZPN - Ministerstwo Sportu i Turystyki w celu doprowadzenia do sytuacji, by w piłkę grało jak najwięcej dzieci. Chcemy uczyć je kultury uprawiania sportu i kibicowania. Powinniśmy się wspólnie zastanowić nad uzupełnieniem Pro Junior System, gdyż jest to wyłącznie nagroda za skutecznie wykonaną pracę z młodzieżą. Tymczasem trzeba opracować plan zwiększenia liczby zawodników, certyfikowanych trenerów. Zastanowić się, ilu powinno ich być, jakie powinni odbyć szkolenia, jak edukowani powinni być dyrektorzy i koordynatorzy w akademiach piłkarskich. Potrzebne są programy monitorujące postępy i narzędzia IT, cała masa rzeczy, które trzeba zdefiniować i prowadzić wspólnie z PZPN. Skoro tego brakuje, to znaczy, że możemy jeszcze bardziej wykorzystać potencjał tego programu.

We współpracy z PZPN obecnie czuje się pan jak partner czy petent?

- Na poziomie roboczym wszystko wygląda dobrze. W sprawie regulacji, korekt, prac w komisjach licencyjnych czy rozgrywek wszystko przebiega płynnie. Musimy poprawić współpracę strategiczną, kiedy zapadać będą najważniejsze decyzje dla przyszłości naszych organizacji i całej polskiej piłki. Obecnie jest to obszar do poprawy, ponieważ moglibyśmy się szybciej rozwijać. Chociaż jako liga nie stoimy w miejscu, to jednak odnoszę wrażenie, że bardziej doceniają nas obserwatorzy zza granicy niż nasi lokalni.

A co doceniają?

- Ostatnio podczas Walnego Zgromadzenia EPFL prezentowaliśmy nasze dokonania obok ligi angielskiej i szwajcarskiej. Przedstawialiśmy nasz model zarządzania ligą. Usłyszeliśmy bardzo dużo ciepłych słów. Doceniono, że szukamy rozwiązań na zmniejszenie dysproporcji między nami a bogatszymi rozgrywkami, mimo że system UEFA nam w tym nie pomaga. Spodobał się także nasz system ESA37, wiele innych krajów, które są w podobnej sytuacji jak my, rozważa takie lub podobne rozwiązania. Te innowacje spowodowały nie tylko większe zainteresowanie kibiców, ale także partnerów mediowych, co przyniosło wyższe dochody i wzrost frekwencji na stadionach. Śmiało poszliśmy w kierunku produkcji telewizyjnej jako jedna z trzech organizacji - obok Eredivisie i Bundesligi. Zdecydowaliśmy się na własną produkcję sygnału, tak by wszyscy nasi partnerzy dostawali produkt tej samej, wysokiej jakości. To ważny i innowacyjny kierunek, którym teraz podążać będą inni. Od jedenastu lat budowaliśmy kolejne kompetencje - w zarządzaniu rozgrywkami, w sprzedaży praw mediowych i marketingowych, teraz zajmiemy się komunikacją, chcemy zbudować odpowiedni wizerunek ligi. Kolejnym krokiem jest sport. Zdobędziemy know-how u najlepszych i przekażemy to klubom. Naprawdę jesteśmy jedną z niewielu lig, która ma tak konsekwentnie i długofalowo zaplanowane działania.

Ale później weryfikuje nas boisko i w Europie nie istniejemy.

- Dla pana znowu szklanka jest do połowy pusta, a dla mnie pełna. Mimo gigantycznych pieniędzy, jakie dostają kluby od lat grające w Lidze Mistrzów, postawa Legii w Lizbonie wyglądała dużo lepiej, a w Madrycie w meczu z Realem przez pierwsze dwadzieścia minut rywalizowaliśmy jak równy z równym…

Pan żartuje? Cieszymy się po porażce 1:5?

- Nie. Ale gdyby przeliczyć wszystko na pieniądze, mistrz Polski powinien przegrać 1:1000.

Nie rozumiem.

- Między nami a zachodnią Europą jest rów. Przeliczenie jest proste: 32 najbogatsze kluby dostają 1,3 miliarda euro, pozostałe 400 klubów dostaje 170 milionów euro do podziału. To tysiąc razy mniej. Łatwiej będzie to zrozumieć na takim porównaniu: jeden klub dostaje 40 milionów, drugi 40 tysięcy. Widzi pan różnicę? Nie cieszę się po porażce Legii, ale sugerowałbym szukanie złotego środka w ocenach. Mówienie, że coś jest idealne, albo do niczego to ekstremum. Naprawdę trudno nam rywalizować z najlepszymi nie tylko ze względu na pieniądze. Obecny system sprawia, że we wrześniu jesteśmy już po 1/3 sezonu, a drużyny, z którymi przychodzi nam grać o fazy grupowe, często są wypoczęte. System i format rozgrywek muszą się zmienić. Nie może chodzić tylko o to, by jak najdrożej sprzedać prawa medialne do rozgrywek europejskich na innych kontynentach. Finanse pozwalają się rozwijać, ale powinny ułatwiać ten rozwój wszystkim, a nie tylko największym.

Co trzeba zrobić, by zmienić system?

- Trzeba walczyć. Wspólnie z PZPN musimy wypracować model szkolenia kadr biznesowych i politycznych, by wprowadzać je do instytucji europejskich, bo to właśnie tam zapadają najważniejsze dla nas decyzje. Za chwilę znowu trudniej będzie się dostać do Ligi Mistrzów, bo bez naszego udziału zmieniono format. Powinniśmy mieć przedstawiciela we wszystkich ważnych komisjach. Polska jest szóstym pod względem ludności krajem Europy, nasz rynek rośnie i zwyczajnie musimy być tam, gdzie zapadają ważne dla nas decyzje.

Kto zostanie prezesem PZPN?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×