Radosław Sobolewski przerwał milczenie. Wymowny gest trenera Wisły Kraków

Trener Wisły Kraków, Radosław Sobolewski, przerwał milczenie i po środowym meczu 1/4 finału Pucharu Polski z Lechem Poznań (2:4) spotkał się z dziennikarzami po raz pierwszy od ponad trzech lat.

Maciej Kmita
Maciej Kmita
Radosław Sobolewski WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Radosław Sobolewski
Milczenie Radosława Sobolewskiego trwało dokładnie 1260 dni. Były reprezentant Polski, który konsekwentnie unikał spotkań z mediami, po raz ostatni wziął udział w konferencji prasowej 20 czerwca 2013 roku, gdy po dziewięciu latach opuszczał Wisłę Kraków.

Podczas pożegnania z Białą Gwiazdą nie potrafił ukryć łez. W pewnej chwili nawet opuścił miejsce za pulpitem, prosząc dziennikarzy o chwilę prywatności. - Przepraszam za moje zachowanie, ale jednak emocje wzięły górę. Gdybym uciekł wcześniej, to na pewno nie byłby żaden foch, tylko emocje. Jest to na pewno moja najtrudniejsza konferencja. Nie było ich zbyt wiele, ale ta jest najtrudniejsza. Ciężko było mnie namówić na to, ale wiadomo - kończy się coś wspaniałego w moim życiu - mówił wtedy Sobolewski.

Po transferze do Górnika Zabrze 40-latek dalej unikał wypowiedzi prasowych, a do zmiany postanowienia nie namówił go też nikt po zakończeniu kariery. Gdy w czerwcu wrócił na Reymonta 22 w roli asystenta Dariusza Wdowczyka, nadal był niedostępny dla dziennikarzy, a gdy blisko miesiąc temu został I trenerem Białej Gwiazdy, na konferencjach występował Kazimierz Kmiecik.

Po środowym meczu Pucharu Polski z Lechem Poznań (2:4) Sobolewski niespodziewanie pojawił się jednak w pawilonie medialnym i odpowiadał na pytania dziennikarzy. Trener Białej Gwiazdy wykonał tym samym wymowny gest w kierunku zespołu, biorąc na siebie część odpowiedzialności za porażkę i odpadnięcie z rozgrywek.

- Pierwszy, wyjazdowy mecz zremisowaliśmy 1:1, u siebie strzeliliśmy dwa gole, a mimo to nie awansowaliśmy. To przykre i nie tak to sobie wyobrażaliśmy. To drugi mecz, w którym straciliśmy dużo bramek. Ciężko i mądrze pracujemy nad tym, by tego uniknąć, ale tracimy gole zbyt łatwo - stwierdził Sobolewski, mając na uwadze niedawną porażkę 2:6 z Pogonią Szczecin.

- Mój zespół źle reagował na pewne sytuacje boiskowe. Nie możemy dać się ponieść emocjom, choć być może jestem złym przykładem, ale przez te parę lat zrozumiałem pewne rzeczy. Dostajemy głupie żółte kartki i jesteśmy zdekoncentrowani. Być może to miało wpływ na to, że tak szybko straciliśmy te trzy gole - dodał trener Wisły.

W ostatniej chwili ze składu Białej Gwiazdy na mecz z Lechem wypadł Arkadiusz Głowacki. Kapitana Wisły zastąpił Piotr Żemło, a na środku obrony partnerował mu Alan Uryga, który sam jest jedynie zastępcą kontuzjowanego Richarda Guzmicsa. Do tego z powodu kartek nie mógł zagrać Maciej Sadlok.

- Wiemy, jak ważną postacią w szatni i jak dobrym piłkarzem jest Arkadiusz Głowacki. To, że nie mogłem z niego skorzystać w ostatniej chwili, być może wprowadziło lekkie zamieszanie, ale takie jest życie. Ktoś, kto wskakuje do składu musi udowodnić, że zasługuje na miejsce w zespole. Brak nam stabilizacji składu. W każdym meczu obrona była inaczej zestawiona. To nie pozwala na zgranie i złapanie automatyzmów, a to bardzo ważne dla gry obrony - zauważył trener 13-krotnych mistrzów Polski.

ZOBACZ WIDEO Michał Kołodziejczyk: Jacek Magiera może nie dać trzeciej szansy Langilowi (źródło: TVP SA)
Czy Radosław Sobolewski sprawdzi się jako trener Wisły Kraków?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×