Marek Wawrzynowski: Wielka gra Roberta Lewandowskiego (felieton)

Robert Lewandowski łamie kolejne bariery. Gdy wydaje się, że polski napastnik osiągnął już szczyt możliwości, zawodnik Bayernu zaskakuje po raz kolejny.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
PAP/EPA / PAP/EPA/PETER KNEFFEL
"Ja, szczerze mówiąc, już nie wierzę w te próby uderzenia Roberta nad murem. Życzyłbym mu z całego serca, niech strzela tę trzecią bramkę, niech goni czołówkę. Ale nie widziałem jeszcze ani razu takiego uderzenia, które by mnie przekonało. Jakieś pięknej bramki nad murem, żeby mnie przekonała, że "to" ma".

Tyle Tomasz Hajto. Były obrońca reprezentacji Polski pomylił się okrutnie, bo chwilę później Robert Lewandowski strzelił idealnie nad murem i pokonał bramkarza Mainz w Bundeslidze. A we wtorek w podobny sposób pokonał genialnego Jana Oblaka z Atletico Madryt.

Kibice z miejsca urządzili sobie zabawę kosztem Hajty. Ale czy słusznie? Ilu z was/nas wierzyło w Lewandowskiego?

Piłkarz Bayernu Monachium po raz kolejny udowodnił, że może przekraczać bariery. Jest idealnym przykładem dla zwykłego człowieka, że chcieć, znaczy móc.

ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski w Borussii. Od Lewangłupskiego do Lewangolskiego

Lewandowski w wieku 28 lat nagle staje się ekspertem od rzutów wolnych. Jak sam tłumaczył na antenie Canal+: "Zaczęło się w tym sezonie. Carlo Ancelotti zobaczył we mnie potencjał. Ćwiczyłem systematycznie. Rzuty wolne wychodziły mi na treningach i czekałem, aż zaczną wychodzić w meczu".

A jeszcze kilka lat temu sam Juergen Klopp śmiał się z wolnych Polaka. Tak naprawdę nikt do końca nie jest w stanie zmierzyć możliwości tego piłkarza. I nikt nigdy nie znał. Jedyny znany mi przypadek człowieka, który przewidział wielką karierę zawodnika to Bogusław Kaczmarek. Kiedyś agent Lewandowskiego, Cezary Kucharski, poprosił go, by pojechał na obserwację piłkarza, jeszcze na mecz w 1. lidze, Arki Gdynia ze Zniczem Pruszków. "Bobo" od razu po meczu zadzwonił do Kucharskiego i powiedział: "To jest dziewiątka do kadry na lata".

Poza tym Lewandowski ma sporo ofiar na swoim koncie. Najgłośniejszą jest oczywiście Mirosław Trzeciak. Ale jest ich sporo. Pamiętacie słynne "Dlaczego nie Barcelona?" Romana Kołtonia? Ale ludzie mieli ubaw z komentatora Polsatu. A wygląda na to, że miał rację, tylko powiedział to niekoniecznie w odpowiednim czasie. Sam śmieję się z siebie, gdy przypomnę sobie dyskusję z kolegami z "Przeglądu Sportowego" przy okazji transferu piłkarza z Lecha do Borussii Dortmund. Wyceniłem go na 15 bramek w sezonie. Jest dobry, ale brakuje mu dynamiki i tak dalej. Przytoczyłbym więcej, ale już dosyć tego samobiczowania. To i tak miał być niezły wynik. Kilka osób było bardziej optymistycznych, kilka mniej. Ale nie było nikogo, kto powiedziałby: "Hej, co ty gadasz, przecież to będzie piłkarz ze światowego topu".

Takich błędów dziennikarzy i ekspertów znajdziemy dziesiątki, bo Lewandowski nigdy nie był brazylijskim gwiazdorem, który dotyka piłki i już wszyscy dostrzegają w tym element magii. Jest człowiekiem, który ma nieprawdopodobną siłę wewnętrzną.

Jest taki facet, Marek Krukowski. Zasłynął z tego, że on i cała jego rodzina, utrzymywali się z wygranych w teleturniejach. Jego wygranych. Największym osiągnięciem było oczywiście wygranie 15 razy kultowej "Wielkiej Gry" (to drugi najlepszy wynik w historii). Pytany o swoją metodę na sukces, powiedział w dużym skrócie: "dostaję zagadnienie, książki i się uczę".

Proste, prawda?

Zobacz inne teksty autora

Czy Robert Lewandowski strzeli w tym sezonie 5 goli bezpośrednio w rzutów wolnych?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×