Czytaj w "PN": Młoda Legia odpadła z UYL. Słodkie pożegnanie
Juniorzy starsi Legii zdobyli w UEFA Youth League punkt więcej od zespołu Jacka Magiery w Lidze Mistrzów, a i tak zajęli ostatnie miejsce w grupie. Legijna młodzież nie odstawała od rówieśników z Hiszpanii, Niemiec i Portugalii.
Zwichrowane celowniki
Dla juniorów Legii była to niepowtarzalna szansa, aby mierzyć się z najlepszymi zespołami w swojej kategorii wiekowej w Europie. Przecież akademie Sportingu, Realu czy Borussii Dortmund słyną ze świetnego szkolenia młodzieży i co raz wprowadzają do seniorskiego futbolu nowe perełki. - Widziałem wszystkie mecze legionistów, te u siebie - na żywo, a wyjazdowe w telwizji i myślę, że będzie to dla nich olbrzymi kapitał - podkreśla Rafał Janas, selekcjoner kadry U-19, czyli de facto rocznika, który rywalizował w UYL. - Polski zespół grał bardzo odważny futbol, nie barykadował się, miał pomysł. Legia nie wystraszyła się rywali, tylko uparcie realizowała swój plan.
Zespół ze stolicy zagrał jak równy z równym z każdym przeciwnikiem. A przecież legijna akademia dopiero raczkuje, podczas gdy rywale w zasadzie co roku wydają na świat prawdziwe gwiazdy. Różnice w budżetach i infrastrukturze są kolosalne. Real potrafi sprowadzić do akademii piłkarza za pięć milionów euro, czyli wartego więcej niż cała drużyna juniorów z Warszawy.
Największym problemem warszawian była jednak skuteczność, która przewijała się we wszystkich pomeczowych wypowiedziach młodych zawodników. Stwarzali sytuacje w każdym spotkaniu, jednak zawsze w decydujących momentach coś zawodziło. Miało to wielki wpływ na dorobek punktowy.
ZOBACZ WIDEO Jacek Magiera: Potrzebujemy "resetu" przed starciem z Ajaksem (źródło: TVP SA)- Największym problemem był brak ogrania na poziomie europejskim. Praktycznie dla nas wszystkich była to pierwsza przygoda w tych rozgrywkach. Gdybyśmy mieli trochę więcej doświadczenia, wiele spotkań zakończyłoby się po naszej myśli - tłumaczy Michalak. - Niemniej zasługujemy na wyróżnienie jako cała drużyna. Naszą siłą był kolektyw, od bramkarza po napastnika.
Duża liczba sytuacji podbramkowych nie wzięła się z przypadku. Wszystkie zespoły juniorskie chciały atakować, a większość meczów miała podobny scenariusz.
- To prawda. W pierwszych połowach rywale wzajemnie się badali, w drugich - dochodziło do prawdziwej wymiany ciosów. Te wyniki mogły być naprawdę różne. Może czasami zawodników ponosiła młodzieńcza fantazja i dlatego w drugiej połowie pojawiał się radosny futbol? Dla kibiców są to fajne mecze, ale dla trenerów nie do końca. Ja jako selekcjoner chciałbym widzieć dobrą organizację gry i mądrość taktyczną przez cały mecz. Może jednak mam za wysokie wymagania na tym etapie - komentuje Janas.
(...)
Paweł Gołaszewski
Cały artykuł w najnowszym numerze tygodnika "Piłka Nożna".