Morderca sześciokrotnie krzyczał: "gol". Oto jedna z najbardziej tajemniczych śmierci w historii piłki

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
Marutana był przerażony. Wiedział, że piłkarze boją się o swoje życie i nie wynika to z paniki, ale prawdziwej presji ze strony mafii. Zostawił Gomeza na ławce. Wolał nie ryzykować. - Z USA wygrywaliśmy w tamtym okresie z zamkniętymi oczami - mówił po latach. - Mimo trudności wierzyłem, że damy radę.

W 22. minucie Escobar próbował zablokować dośrodkowanie Johna Harkesa. Miał pecha. Piłka odbiła się od jego nogi i wpadła do bramki. Kolumbijski obrońca pokonał... własnego bramkarza.

Jego kamienna twarz nie zdradzała, co działo się w środku. Zdawał sobie sprawę, że w przypadku braku awansu do kolejnej fazy, to na nim skupi się cały gniew kibiców. I mafii. - Wiedziałem, że Andres przeżywa tę sytuację - mówił potem Alexis Garcia. - Krzyknąłem więc do kolegów, aby go asekurowali przez kilka minut, aż dojdzie do siebie.

Sześć strzałów, sześć okrzyków "gol"

Prawdziwy pech Escobara polegał na tym, że Kolumbia przegrała z USA (1:2) i nawet wygrana w ostatnim meczu ze Szwajcarią (2:0) nic nie dała. Mieli walczyć o medal MŚ, wrócili do domu już po pierwszej fazie.

- Życie się nie kończy. Musimy patrzeć w przyszłość. Nieważne, jak będzie ciężko. Musimy stanąć na nogi (...) Chciałbym podziękować kolegom z reprezentacji, to było niesamowite i ważne doświadczenie. Widzimy się już wkrótce. Bo życie nie kończy się dzisiaj - to fragment z felietonu, który Escobar napisał dla dziennika "El Tiempe" po zakończeniu MŚ.

Chciał załagodzić odczucia kibiców. Miał już podpisaną umowę z wielkim AC Milan, nie musiał wracać do kraju. Ale chciał. Z jednej strony czekała tutaj na niego piękna narzeczona (Pamela Cascardo), z drugiej potrzebował spotkania z rodakami. Spotkania, które miało go oczyścić z amerykańskiego dramatu.

*** - Gol, gol, gol, gol, gol, gol! - z obłędem w oczach oddawał kolejne strzały w kierunku leżącego już na ziemi piłkarza. Sześć strzałów, sześć okrzyków. Miał to zaplanowane od kilku dni. Odkąd dowiedział się, że Escobar wraca do Kolumbii. Jego myśli krążyły tylko wokół jednego zadania: zabić człowieka, przez którego reprezentacja odpadła z mundialu. - Wskakuj, zaraz tu będzie gorąco! - usłyszał głos kolegów, którzy siedzieli już w pick-upie pamiętającym jeszcze czasy Pele. - Wskakuj! Jednym susem znalazł się na pace. Samochód z piskiem opon odjechał. - Dlaczego... - leżący w kałuży krwi Escobar z trudem łapał powietrze. *** Escobar wrócił do Medellin i został otoczony ochroną rodziny i przyjaciół. Prawie nie wychodził z domu. Jego menedżer ostrzegał go przed wyjściem na ulicę. - Mówiłem mu, aby nacieszył się najbliższymi przez kilka dni, potem zamówił taksówkę, pojechał na lotnisko i stamtąd do Mediolanu - mówił potem w wywiadach.

Piłkarz nie posłuchał. Nie chciał uciekać jak szczur. Chciał spojrzeć społeczeństwu prosto w oczy. Wybrał się więc na dyskotekę. W klubie "El Indio Bar" przekonał się, że kibice nie zapominają. Zaczepiali go, lżyli, żartowali, popychali. To nie był miły wieczór. O trzeciej rano, na parkingu przed klubem, wdał się w szamotaninę z trzema napastnikami. Padło sześć strzałów, morderca sześć razy krzyknął słowo "gol". Dokładnie tyle razy komentator kolumbijskiej telewizji wypowiedział to słowo po samobójczej bramce w meczu z USA.

Wezwana karetka nie pomogła. 45 minut po ostatnim strzale Escobar zmarł. Lekarze byli bezradni. Kto strzelał? Policja szybko zatrzymała braci Pedro i Juana Gallon, właścicieli samochodu, który odjechał z parkingu. To szefowie jednego z większych gangów, który rządził na ulicach Medellin. Mafiosi do morderstwa się nie przyznali. Przyznał się ich ochroniarz - Humberto Castro Munoz. Sędziowie podejrzewali, że został do tego zmuszony. Skazali go na 43 lata więzienia. Po 11 latach wyszedł na wolność za dobre sprawowanie.

Czy to była zemsta braci Gallon za straty milionów dolarów w zakładach bukmacherskich? To najbardziej prawdopodobna teoria. Chociaż nigdy nie została potwierdzona. Być może piłkarz zmarł, bo będący pod wpływem narkotyków gangsterzy po prostu nie wytrzymali ciśnienia i zabili go ze złości. A - takie opinie też się pojawiły - może był winny mafii pieniądze? Odpowiedzi na powyższe pytania pewnie już nigdy nie poznamy.

Pogrzeb Andresa Escobara zgromadził ponad 100 tysięcy Kolumbijczyków.

Marek Bobakowski



Chcesz przeczytać wcześniejsze odcinki Poniedziałkowego deja vu - kliknij TUTAJ >>

Czy śmierć Escobara to najtragiczniejsze wydarzenie w historii piłki nożnej?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×