Chaos w poczynaniach Korony. "Nie zrealizowaliśmy tego, co chciał trener"

To kolejny sezon, w którym kielczanie nie radzą sobie na obcym terenie. - Nasze indywidualne błędy i w ustawieniach dały znać o sobie - powiedział po porażce w Gdyni (1:4) Jacek Kiełb z Korony.

Sebastian Najman
Sebastian Najman
Jacek Kiełb (z lewej) WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Na zdjęciu: Jacek Kiełb (z lewej)

- Ciężko szukać pozytywów po takim meczu. Mieliśmy swoje założenia, ale widać było, że ich nie zrealizowaliśmy - mówił niezadowolony Jacek Kiełb. Piątkowe spotkanie zaczęło się od obronionego rzutu karnego przez debiutującego w kieleckiej bramce Milana Borjana. - Bardzo dobrze wybroniony karny to był bodziec, że powinniśmy walczyć i ruszyć do przodu. Pierwsza połowa jakoś nam się udało, ale w drugiej już kompletnie nie realizowaliśmy tego, co chciał trener - przyznał pomocnik.

O tym, że złocisto-krwistym brakowało jakości mówił podczas pomeczowej konferencji prasowej Maciej Bartoszek. Jego podopieczni w drugiej połowie zostali wypunktowani. - Arka jest dobrą drużyną u siebie i mimo naszych założeń stawiła nam czoła. Gdybyśmy robili wszystko tak jak trener nam zalecił byłoby inaczej. Nasze indywidualne błędy i błędy w ustawieniach dały znać o sobie.

Gdynianie wykonywali dwie jedenastki. Druga z nich wzbudziła wiele wątpliwości wśród koroniarzy. - Nie ma co rozpamiętywać czy był ten drugi karny czy nie, wiadomo, że ta decyzja zmieniła bieg zdarzeń - stwierdził Kiełb.

Dla zespołu z woj. świętokrzyskiego była to czwarta z rzędu wyjazdowa porażka pod wodzą trenera Bartoszka. - Nie ma co tutaj liczyć trenerowi, bo każdy będzie patrzył na te porażki. Najbliższy mecz mamy z Górnikiem Łęczna, spotkanie jest szybko także utrzymujmy to co jest u siebie, a w następnym meczu na wyjeździe będziemy się starać, żeby to zmienić.

ZOBACZ WIDEO Arkadiusz Malarz: Nie pozwolę, by robiono ze mnie kozła ofiarnego
Czy Korona utrzyma się w Lotto Ekstraklasie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×