Michał Pazdan: Minister obrony. Na lądzie i w powietrzu

Ostatni rok był wyjątkowy dla Michała Pazdana. Obrońca Legii Warszawa i reprezentacji Polski nie miał wręcz konkurencji i został wybrany ligowcem roku w plebiscycie tygodnika "Piłka Nożna".

Piłka Nożna
Piłka Nożna
PAP / Bartłomiej Zborowski

Jeżeli Legia kupiła go za prawie milion euro, trudno się dziwić, że po najlepszym roku w karierze wart jest pięć razy tyle. Dla kibiców reprezentacji Polski wart jest jeszcze więcej, a właściwie - jako minister obrony narodowej - pozostaje bezcenny. Facet, którego bardziej niż strzelanie goli cieszy blokowanie rywali.

Rok to był dla niego wyjątkowy. Michał Pazdan sam przyznaje, że gdyby nie postawa na Euro, ciężko byłoby mu zdystansować ligową konkurencję w plebiscycie "Piłki Nożnej". Zwłaszcza że minione 12 miesięcy nie zaczęły się dla niego perfekcyjnie. Oczekiwania od początku były ogromne, miał być przecież podporą odrabiającej straty w lidze Legii i reprezentacji szykującej się do fazy grupowej mistrzostw Europy. Co prawda zestaw rywali nie był wymarzony (typował Ukrainę, Francję i Irlandię), ale tym bardziej pieczołowicie szykował się, by latem wraz z Kamilem Glikiem perfekcyjnie wykonać robotę.

Pieprzona Pirania

Nikt nie miał wątpliwości, że wynalazek Adama Nawałki (nie formalny, ale faktyczny) będzie w czerwcu ważnym punktem reprezentacji. Nie miał również Leo Beenhakker - ten, który jako pierwszy powołał (i ochrzcił) swoją Piranię do kadry po zaledwie kilku ligowych meczach. Na początku roku rozmawiając z WP SportoweFakty holenderski trener powiedział: - Tak, to była i jest pieprzona pirania. Był wszędzie. Są zawodnicy, którzy potrafią zatrzymać jednego rywala, chociaż i z tym mają problemy. Pazdan przypilnuje dwóch rywali w tym samym czasie. Grając przeciwko niemu, musisz się czuć, jakbyś za chwilę miał zwariować i uciec do tunelu, do szatni…

Wiosną przez pewien czas dochodził do właściwej dyspozycji. Był oczywiście kluczowym zawodnikiem Legii, ale też zdawał sobie sprawę, że były już momenty w jego karierze, kiedy czuł się na boisku lepiej. Gonił cały czas, by wskoczyć na optymalne obroty i ciągle się nie udawało, a pod koniec rundy jeszcze przyplątała się kontuzja. To dlatego cieszył się na zgrupowanie reprezentacji w Arłamowie, licząc, że solidne treningi u Nawałki uformują na nowo jego optymalną dyspozycję.
- Przed mistrzostwami wykonałem gigantyczną pracę. Nie tylko pod względem piłkarskim, ale mentalnym i fizycznym również. Czułem, że forma wzrasta. Z niecierpliwością i przekonaniem czekałem na start turnieju - mówił w rozmowie z "PS".

Błyszczał nie tylko łysiną

Co działo się na Euro 2016, wszyscy pamiętają. Od początku grał wybornie, a przy tym czysto - twardo, lecz elegancko - że kibice ochrzcili go mianem ministra obrony narodowej. Z Niemcami być może zaliczył mecz życia, równie znakomity był przeciwko Portugalii, kiedy wyłączył z gry Cristiano Ronaldo. "France Football" wybrał go do dziesiątki turniejowych odkryć, a portal goal.com umieścił w najlepszej jedenastce fazy grupowej.

Imponował dojrzałością interwencji, spokojem, przewidywaniem zagrożenia, zawsze stając na linii piłki zmierzającej niebezpiecznie w kierunku polskiej bramki; miał stuprocentową skuteczność wślizgów (16). Reprezentacja w pięciu meczach straciła tylko dwie bramki, a MP notował rekordy w przechwytach i wygranych pojedynkach, także celności podań według maksymy: podawaj partnerom tak, jak chciałbyś, by oni zagrywali do ciebie. Królował, mimo niezbyt imponującego wzrostu, skacząc do główek. Czuł się mocny - na lądzie i w powietrzu. Błyszczał nie tylko łysiną.

ZOBACZ WIDEO Michał Pazdan: Zabrakło nam spokoju

Chyba od czasu występu Bartosza Bosackiego przeciwko Kostaryce na Weltmeisterschaft '06, uświetnionego dwiema bramkami, żaden polski środkowy obrońca nie zanotował tak spektakularnego występu w mistrzowskim turnieju, jak Pazdan - generalnie - na francuskich boiskach. - Nie wydaje mi się, by w klubie grał gorzej niż w drużynie narodowej - mówi Bosacki. - Prezentuje równy, wysoki poziom. Różnica polega na tym, że środkowy obrońca, który musi być skoncentrowany przez dziewięćdziesiąt minut ma trudniej grając w takim zespole jak Legia. Warszawska drużyna z reguły prowadzi grę i atakuje, a Michał ma wówczas dwie, trzy trudne interwencje w całym meczu. To zaś może rodzić rozkojarzenie. Na Euro we Francji było inaczej - tam cały czas był w napięciu i maksymalnie skoncentrowany.

Pazdanomania? Miło, ale wystarczy

- Dlaczego nie mam znajomych na Facebooku? Bo wszystkich zablokowałem. Ten żart o sobie podoba mi się najbardziej - mówił w szczytowym okresie popularności, gdy Pazdanomania przybrała wymiary w Polsce dawno niespotykane. Ludzie zaczęli strzyc się "na Pazdana", sieć zalała fala żartów i memów z łysogłowym bohaterem. Znaleźli się tacy, którzy tatuowali sobie obrońcę jako Jezusa Chrystusa z podpisem: "Pazdan ufam tobie". Układano piosenki i dowcipy (…Przychodzi Nawałka do szatni i pyta co tu tak czysto? - Pazdan wszystko pozamiatał - słyszy…). MPK Poznań informując o utrudnieniach w przeprawie w związku z remontem torowiska, zamieściło znak ostrzegawczy z twarzą właśnie Pazdana.

Jeszcze w La Baule tak tego nie odczuwał. Przyjechało do kurortu kilkuset polskich kibiców, prosili o foty przed hotelem, sympatycznie, ale bez szaleństwa. Do Michała jednak docierało to, co dzieje się w Polsce. Jego rodzice wyjechali na działkę, bo pod blokiem w Nowej Hucie co chwila zbierali się gapie. Nazajutrz po meczu z Niemcami piłkarz przyznał, że nie rozmawiał jeszcze z mamą, ale podejrzewał, że musi być przerażona tym, co działo się na osiedlu. Na co dzień wraz z żoną Dominiką i maleńkim synem Marcelem mieszka w wynajętym lokum na warszawskim Wilanowie, ale prawdziwy dom, od sześciu lat, mają w Niepołomicach. Właściwie to małe mieszkanie, ale pięknie usytuowane, nieopodal Puszczy Niepołomickiej. Dlatego to tam witano bohatera Euro 2016 najgłośniej i najtłumniej. Miało być kameralne spotkanie z burmistrzem, a przyszły setki (tysiące?) fanów, zapełniając dziedziniec Zamku Królewskiego w Niepołomicach.

- Popularność? Żyję z tym na co dzień, choć nie jest już tak, że mogę gdzieś wyjść swobodnie, ale to wszystko jest miłe i można się do tego przyzwyczaić. Pazdanomania, memy? Mam dystans do tego, a poza tym trochę się to już pewnie wszystkim przejadło - mówił niedawno na Gali tygodnika "Piłka Nożna", a jeszcze wcześniej: - Pierwszy wniosek jaki z tego wszystkiego wyciągnąłem, to że muszę być jeszcze lepiej przygotowany do gry.
Dziś na pewno nie doszłoby do sytuacji, gdy ochrona widząc łysego chłopaka w bluzie z kapturem, jakby żywcem wyjętego z nowohuckiego Osiedla Dywizjonu 303, gdzie się wychował, nie chciała wpuścić go do hotelu, kiedy próbował się dostać na zgrupowanie kadry.

Warszawa to nie stacja docelowa

Po takim turnieju wzbudził zainteresowanie w całej Europie. Kwestia transferu nabrzmiała zwłaszcza latem, ale choć Legia dała zielone światło na odejście Igora Lewczuka za 900 tysięcy euro do Bordeaux, to w przypadku Pazdana żadna z ofert jej nie zadowoliła. Michał nie naciskał, nie miał ciśnienia, ale nie ukrywał, że chciałby się spróbować w poważniejszej piłce, wziąć za bary z gwiazdami, z którymi rywalizował we Francji, tym bardziej że miał - podobno - obiecany transfer po pierwszym roku spędzonym na Łazienkowskiej.

Czy Michał Pazdan zasłużył na miano najlepszego ligowego piłkarza 2016 roku?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×