Zmarła mu matka, został adoptowany i wyjechał z Polski do Niemiec. We wtorek zagra z Borussią w Pucharze Niemiec

Śmierć matki, adopcja, konieczność wyjazdu, zmiana nazwiska na niemieckie - Jarosława Lindnera życie nie oszczędzało. Piłkarz pochodzący z Gdańska zagra we wtorek w barwach Sportfreunde Lotte przeciwko wielkiej Borussii Dortmund w Pucharze Niemiec.

Paweł Kapusta
Paweł Kapusta
PAP / DPA Guido Kirchner

Lotte to malutka mieścina, ledwie 15-tysięczna, na opłotkach Osnabrueck w Nadrenii Północnej-Westfalii. Klub Sportfreunde w otoczenie wpisuje się idealnie: mały stadion, 3. liga, piłkarze o nazwiskach mówiących kibicom tyle co nic... Gdyby nie sensacja, którą ekipa sprawiła, awansując aż do ćwierćfinału Pucharu Niemiec, o mieścinie i zespole nikt by się nie zająknął. We wtorek do Lotte przyjedzie jednak Borussia Dortmund, a gola wielkiemu przeciwnikowi postara się strzelić pochodzący z Polski Jarosław Lindner, człowiek, którego los nie oszczędzał.

- Kiedyś nazywałem się Jarosław Ciarczyński. Miałem 14 czy 15 lat, kiedy zmarła mama. Mnie i młodszego brata adoptowała starsza siostra, która mieszkała w Niemczech i miała męża stąd. Dostałem wtedy niemieckie obywatelstwo - zdradza 28-letni piłkarz na łamach "Przeglądu Sportowego". Zawodnik, mimo spędzonych już grubo ponad 10 lat w Niemczech, znakomicie posługuje się językiem polskim, ma żonę Polkę, często przyjeżdża w rodzinne strony.

- Gdybym chciał, mógłbym odzyskać polski paszport. Raczej nie będę już tego robił, bo pewnie nie wrócimy na stałe, ale może kiedyś stęsknimy się za krajem tak, żeby to zrobić? Mamy dwójkę dzieci i uczymy je polskiego - dodaje w "PS" napastnik Sportfreunde.

Zanim trafił do klubu z Lotte, swoich sił próbował w naprawdę dużej piłce. Zaczynał w młodzieżowych drużynach Hannoveru 96, w mieście, do którego z przymusu się przeprowadził. Miał to coś, bo po dwóch latach występów w juniorskich ekipach przesunięto go do drugiej drużyny bundesligowego teamu, a później - po zwolnieniu Dietera Heckinga ze stanowiska trenera i przesunięciu tam Andreasa Bergmanna - do pierwszego zespołu występującego w najwyższej klasie. Zaliczył nawet bundesligowy debiut, ale na więcej nie wystarczyło pary. W 2010 roku przeszedł do Holstein Kiel, gdzie grał przez następnych pięć lat. Karierę zatrzymała mu poważna kontuzja kolana. Później, via Wehen Wiesbaden, trafił do Lotte.

ZOBACZ WIDEO AS Roma wygrała w hicie Serie A. Zobacz skrót meczu Inter Mediolan - AS Roma [ZDJĘCIA ELEVEN]

Nie tylko Lindner

Co ciekawe, w trzecioligowej ekipie nie tylko Lindner ma polskie korzenie. Andre Dej oraz Patrick Schikowski urodzili się wprawdzie w Niemczech, ale dzięki pochodzącej z naszego kraju rodzinie mogli liczyć na powołania do młodzieżowych kadr Polski. Dla Schikowskiego porozumiewanie się w języku polskim nie stanowi problemu, Dej ma już z tym większe kłopoty.

Sportfreunde Lotte to rewelacja tego sezonu Pucharu Niemiec. Trzecioligowiec (na dodatek beniaminek, rozgrywający swoja pierwszą kampanię na poziomie 3. ligi, bez większych szans na promocję) wyeliminował już z tej edycji DFB-Pokal Werder Brema i Bayer Leverkusen, czyli przedstawicieli najwyższej klasy rozgrywkowej w Niemczech oraz TSV Monachium, klub występujący na zapleczu Bundesligi. Na poziomie ćwierćfinału nadszedł czas na Borussię Dortmund, czyli obok Bayernu Monachium największego faworyta całej zabawy (w grze są jeszcze Eintracht Frankfurt, Arminia Bielefeld, Hamburger SV, Schalke Gelsenkirchen oraz Borussia M'gladbach).

Mecz Sportfreunde Lotte - Borussia Dortmund we wtorek, początek o godzinie 20:45. Transmisja w TVP Sport. Jarosław Lindner powinien znaleźć się wyjściowym składzie gospodarzy. Jest wielce prawdopodobne, że w pierwszym składzie gości z Dortmundu pojawi się Łukasz Piszczek.

Paweł Kapusta

Oglądaj rozgrywki Pucharu Niemiec DFB-Pokal na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)

Czy Sportfreunde Lotte sprawi niespodziankę i wyeliminuje Borussię Dortmund

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×