Droga na szczyt Łukasza Piszczka

Jedno z pierwszych spotkań w roli prawego obrońcy Łukasz Piszczek rozegrał siedem lat temu z Benficą Lizbona. Wolałby wymazać to z pamięci. Od tamtego czasu przeszedł długą drogę i stał się na swojej pozycji jednym z najlepszych na świecie.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Łukasz Piszczek Getty Images / Na zdjęciu: Łukasz Piszczek
24 lutego 2010 roku Łukasz Piszczek wolał nie kupować porannej prasy. Był świeżo po meczu Ligi Europy, w którym jego Hertha Berlin została rozbita w Lizbonie przez Benfikę. Portugalczycy wygrali 4:0 i awansowali do kolejnej rundy. Magazyn "kicker" dał Polakowi notę 5,5, jedną z trzech najgorszych w zespole.

Było to niedługo po tym, jak szwajcarski szkoleniowiec, Lucien Favre, zamienił Polakowi pozycję na boisku, co ten dość mocno odczuł.

Na początku miała to być zabawa. Przynajmniej tak zapewniał Favre, gdy podczas jednego ze sparingów ustawił naszego zawodnika na nietypowej dla niego prawej obronie.

- Zapewnił, że to tylko sparing, więc nie protestowałem - opowiadał potem Piszczek. Trenerowi spodobało się, że Polak ma naturalny ciąg na bramkę, włącza się w akcje ofensywne, stwarza zagrożenie pod bramką rywala. Ale na razie odłożył pomysł na półkę.

ZOBACZ WIDEO Niespodziewany remis mistrza Włoch. Zobacz skrót meczu Udinese - Juventus [ZDJĘCIA ELEVEN]

Kolejna okazja nadarzyła się w meczu ligowym z Hoffenheim. Lewy obrońca, Leonardo Cuffre doznał kontuzji, dlatego Favre tak poprzestawiał klocki, że Polak znowu znalazł się na prawej obronie.

- Wtedy śmialiśmy się z tego zamieszania razem z trenerem, ale wkrótce okazało się, że on nie żartował i ja też przestałem się śmiać - opowiadał zawodnik.

- Na mojej stronie grał argentyński lewoskrzydłowy, którego oglądałem na mistrzostwach świata do lat 20 w Kanadzie. Kilka razy wkręcił mnie w ziemię i tak wypromowałem Angela Di Marię - śmiał się Polak wiele lat później.

Wtedy mógł sobie już na to pozwolić, ale po pamiętnym meczu z Benfiką raczej nie był skłonny do żartów. Di Maria został wybrany przez dziennikarzy "Kickera" zawodnikiem meczu. W uzasadnieniu napisano: "Robił z Piszczkiem co chciał, był zaangażowany w trzy bramki".

Szkoleniowiec Herthy, a był nim już wtedy Friedhelm Funkel, nie wytrzymał i w 72. minucie posadził Polaka na ławce.

Minęło kilka lat i Piszczek jest zupełnie innym zawodnikiem. Dziś, jako zawodnik Borussii Dortmund, przeciwko Benfice Lizbona w meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów staje jako jeden z najlepszych zawodników na swojej pozycji na świecie. Rację miał Favre.

Być może Szwajcar wiedział więcej. A być może zwrócił uwagę na to co wiedziało wiele osób, ale nikt nie miał pojęcia jak to coś wykorzystać. To coś, czyli szybkość startowa.

Na następnej stronie: Jak polski naukowiec zmierzył, że Piszczek jest szybszy od Usaina Bolta

Czy Łukasz Piszczek powinien zostać do końca kariery w Borussii Dortmund?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×