Bóg się zlitował. Wał bolszewikom. Jacek Kurski w akcji życia

Jacek Stańczyk
Jacek Stańczyk

Przez 55 minut wydawało się, że cały plan trafi szlag. "Ale Bóg się zlitował! Bramkę strzelił Mirosław Pękala i szał na Lechii! Wyskakujemy i wieszamy transparent. Mariusz odpala gaz łzawiący. Umówiony z nami Jarosław Rybicki, też z Federacji, po drugiej stronie stadionu fotografował naszą akcję. "Dufo" (Ś.P. Tadeusz Duffek - kibicowska legenda Lechii) z innymi chłopakami w "młynie" ryczeli "Solidarność" - relacjonuje Kurski.


No, a potem była już ucieczka. Najpierw trzeba było wmieszać się w tłum, a następnie zwiać ze stadionu. "Byliśmy już bezpieczni kilkaset metrów za stadionem i słyszeliśmy wrzask kibiców: "Solidarność, Solidarność", "Nie pójdziemy na wybory". Niesamowita satysfakcja. Jeszcze kilkaset metrów dalej potworny gwizd na zomowców, którzy aresztowali nasz transparent. Potem uciekliśmy na Morenę przez las. Nic nam się nie stało. To jedna z moich największych akcji z podziemiu" - nie ma wątpliwości.

Pokazali bolszewikowi wała

Zbigniew Zalewski od kilkudziesięciu lat kibicuje Lechii, dziś jest kustoszem klubowego muzeum. Wszystkie ważne wydarzenia na stadionie przy ul. Traugutta widział na własne oczy.

- Fajna akcja. Wiadomo jakie mieliśmy czasy, zupełnie inne. Trzeba było mieć odwagę, żeby na to się zdecydować. Dziś wszystkim się wydaje, że to tak łatwo cokolwiek powiedzieć, zrobić, wyjechać za granicę. Wtedy było inaczej. To był policzek w twarz dla całej ekipy rządzącej - jak mawiał klasyk w "Misiu". Tak to wyglądało. Trzeba było mieć wiadomo co - jakby to dziś powiedziała młodzież. Sprytnie wykorzystano moment, gdy Lechia strzeliła gola. Na stadionie była wielka euforia, a gdzieś ktoś zachował proletariacką czujność i wykorzystał ten moment  - mówi dla WP SportoweFakty.

Mariusz Wilczyński, jeden z mózgów przedsięwzięcia, kilka lat temu w tekście "Akcja na Lechii 1985" umieszczonym w serwisie Stowarzyszenia Federacji Młodzieży Walczącej tak wspominał wydarzenia z 6 października: - Tamta akcja była ważna zarówno dla nas - sprawa komfortu psychicznego - na tydzień przed wyborami gramy na nosie policji i bezpiece, jak i budowaniu szeroko rozumianego oporu społecznego. Za tydzień wybory, a my pokazujemy bolszewikowi wała!

Dr Karol Nawrocki: - Komuniści byli już wielokrotnymi recydywistami w fałszowaniu wyborów. Ten system powstał na referendalnych i wyborczych fałszerstwach. Więc trzeba jasno sobie powiedzieć, że ta akcja nie miała żadnego wpływu na wynik i tak sfałszowanych wyborów. Miała natomiast wpływ na samopoczucie gromadzących się na Lechii i pod kościołem św. Brygidy środowisk młodzieżowej opozycji. Transparent Kurskiego, podobnie jak ten "Solidarności" z MŚ w Hiszpanii czy manifestacja podczas meczu Lechia - Juventus, przypomniał po raz kolejny, że "Solidarność" żyje.

A na drzewach zamiast liści, będą wisieć komuniści

Stadion przy ul. Traugutta w latach poprzedniej epoki był twierdzą oporu wobec władzy. Był bastionem antykomunizmu. - Na Lechii zawsze dużo się działo. Trybuny nie były oderwane od rzeczywistości. Tu zawsze był świeży powiew wolności. Ci sami ludzie, którzy dopingowali Lechię na trybunach brali udział w słynnych marszach niedzielnych po mszy w kościele św. Brygidy. I wszędzie wyrażali dezaprobatę dla tej smutnej rzeczywistości, która ich wówczas otaczała - wspomina Zbigniew Zalewski.

Jedną z największych solidarnościowych manifestacji była oczywiście ta z 1983 roku, gdy Lechia grała z Juventusem Turyn. Na stadion przemycono wówczas Lecha Wałęsę. Gdy publika go zobaczyła, zaczęła krzyczeć "Solidarność, Solidarność" i
"Lech Wałęsa, Lech Wałęsa", "A na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści". Zaczęli to pokazywać operatorzy zachodnich telewizji. Władza zgłupiała.

Antykomunistycznych wypadów było więcej. Kurski wspominał w rozmowie z WP SportoweFakty: - Młyn Lechii do 1989 roku upominał się o Solidarność. W czasie strajku w maju 1988 roku w Stoczni kibice wracali akurat z meczu. Na stacji "Stocznia" zatrzymano pociąg i kibice zaczęli skandować poparcie dla strajku. Dla garstki strajkujących, wśród których wtedy byłem, to było bardzo ważne. Na kibiców zawsze można było liczyć w tych czasach.

Karol Nawrocki z IPN nie ma wątpliwości, że również wywieszenie transparentu dwa lata później, w trakcie meczu z Ruchem, również było jednym z najważniejszych wydarzeń gdańskich trybun.

- W życiu trybun Lechii to też było coś bardzo ważnego - obok meczu Lechia - Juventus, na którym doszło do antykomunistycznej manifestacji, właśnie wydarzenie z października 1985 roku, z wiodącym udziałem Jacka Kurskiego, jest najbardziej widocznym objawem antykomunizmu kibiców Lechii.

- Atmosfera na Lechii na początku lat 80. była bardzo wzniosła. Stadion stał się siedliskiem zarazy Solidarności. Mniej więcej w tym czasie wydawaliśmy w szkole, m.in. z Piotrkiem Semką, biuletyn informacyjny BIT. Ja wywodziłem się z rodziny opozycyjnej, więc było to dla mnie naturalne działanie. Ale zorganizowanej grupy szturmowej w Gdańsku wtedy nie było. Ta nasza akcja, to była właściwie jedyna taka zorganizowana - mówił nam Jacek Kurski.

On sam w gdańskim klubie najpierw próbował swoich sił jako piłkarz, a gdy z futbolowej kariery nic nie wyszło, "zrobił" taką na trybunach. - Ja zaangażowałem się w ruch kibicowski właściwie w Stanie Wojennym. Wcześniej grałem w drużynie juniorów u Romana Rogocza, miejscowej legendy. Niestety, doznałem kontuzji i to był właściwie mój koniec. Wtedy bardziej wziąłem się za kibicowanie. - przypominał nam.

Karol Nawrocki: - Ta jego akcja była też jasno wysłanym, kpiącym sygnałem do komunistów. "Halo, wy tu stajecie na głowie, SB, Zomo, Wojsko, Milicja. A my swoje...".

Wiadomo co. Lechia Gdańsk.

Jacek Stańczyk

Czy cenisz Jacka Kurskiego jako polityka?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×