Sędzia pomógł Jagiellonii Białystok? "Należał się nam rzut karny"
- Mecz obfitował w wiele kontrowersji. Należał się nam rzut karny - mówił rozgoryczony po meczu KGHM Zagłębie Lubin - Jagiellonia Białystok (3:4) trener gospodarzy, Piotr Stokowiec.
Później lubinianie mieli ogromne pretensje za podyktowanie "jedenastki" dla Jagi. Dopiero sygnalizacja arbitra asystenta sprawiła, że Paweł Raczkowski wskazał na punkt oddalony o 11 metrów od bramki Zagłębia. Cillian Sheridan nie zmarnował okazji i był remis.
Lubinianie w dość podobnej sytuacji domagali się rzutu karnego dla swojej drużyny. Łukasz Janoszka po starciu z Marianem Kelemenem upadł na boisko. Wielu graczy lubinian ruszyło do arbitra, a jedynie co wywalczyli to... żółte kartki za protesty. Sędzia nie miał bowiem zamiaru wskazywać na "wapno".
- Z mojej perspektywy to był karny, ponieważ bramkarz nie był zainteresowany piłką. Janoszka sprytnie podciął ją nad nim, a ten wpadł w niego. Podobnie było pod naszą bramką, ale tam sędzia wskazał na rzut karny. Nie widziałem całej sytuacji na powtórkach, mówię z perspektywy boiska. To jest oczywiście nasz problem, ale i sędziego. Ktoś go będzie oceniał za tę sytuację - powiedział Piotr Stokowiec.
ZOBACZ WIDEO Zabójcza skuteczność Moraty dała Realowi triumf z Leganes - zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN]
Jak całą sytuację widział "winowajca" Marian Kelemen? - Nie było rzutu karnego. Wyszedłem, żeby zablokować jego strzał, a to on tak naprawdę kopnął mnie w żebra - przyznał golkiper Jagiellonii Białystok.
Piotr Stokowiec nie dawał jednak za wygraną. - Mecz obfitował w wiele kontrowersji, sytuacji stykowych, ale winy szukamy raczej u siebie. Sędziami zajmują się odpowiednie komórki. Myślę, że i tak jest coraz lepiej, a pewnych sytuacji nie unikniemy - dodał Stokowiec.
Michał Probierz przyznał jedynie, że "nie dyskutuje z sędziami, bo tak sobie obiecał".