Lech - Legia: co za mecz, co za końcówka! Hamalainen dał wygraną mistrzowi Polski!

Nieprawdopodobne! W szlagierowym starciu Lecha z Legią na gole trzeba było czekać aż do ostatniego kwadransa, ale to co się wtedy wydarzyło przejdzie do historii. Lech objął prowadzenie, lecz ostatecznie poległ 1:2 po golu Kaspra Hamalainena!

Szymon Mierzyński
Szymon Mierzyński
PAP / Jakub Kaczmarczyk
Na trybunach pojawił się komplet kibiców, oczekiwania były rozbudzone do granic, jednak wielu obserwatorów bało się, że drużyny nie do końca staną na wysokości zadania i widowisko nie będzie obfitować w sytuacje. Pierwsze minuty wyglądały jednak obiecująco - głównie za sprawą gospodarzy, którzy weszli w mecz ze sporym animuszem i solidnie postraszyli mistrza Polski kilkoma wrzutkami ze skrzydeł. Sęk w tym, że zabrakło wykończenia, a ten napór Kolejorza trwał bardzo krótko.

Z upływem czasu rozkręcała się też Legia. W tym fragmencie nie można było narzekać na tempo, żaden z zespołów nie kalkulował, doczekaliśmy się też kilku niezłych okazji. Po stronie przyjezdnych pokazali się Michał Kucharczyk i Michał Kopczyński. Ten pierwszy oddał celny strzał z ostrego kąta, z którym poradził sobie Matus Putnocky, Kopczyński natomiast skorzystał z nie najlepszego ustawienia Jana Bednarka w polu karnym, ale sytuacyjnym uderzeniem posłał piłkę nad poprzeczką.

Naprawdę gorąco zrobiło się dopiero w ostatnim kwadransie przed przerwą i pierwsza połowa powinna się zakończyć wynikiem 1:1. Najpierw poderwali się kibice Kolejorza. Legioniści kompletnie odpuścili krycie Macieja Gajosa przy rzucie wolnym, Darko Jevtić obsłużył go idealnym podaniem i mocny strzał z ostrego kąta byłego zawodnika Jagiellonii Białystok z dużymi kłopotami obronił Arkadiusz Malarz. Ekipa Jacka Magiery natomiast mogła "ukąsić" w doliczonym czasie, gdy Miroslav Radović zaskakująco łatwo zgubił poznańskich obrońców i główkował w poprzeczkę.

Po zmianie stron obraz gry był podobny jak przed przerwą, choć znów nieco lepiej zaczęli gospodarze i w 56. minucie mistrz Polski miał sporo szczęścia. Przy rzucie rożnym zawalili obrońcy, do doskonałej sytuacji doszedł Tomasz Kędziora, ale ku rozpaczy poznańskich kibiców skiksował przy próbie strzału z ostrego kąta i piłka minęła słupek.

Później dość długo emocji było niewiele. Lech szarpał trochę bardziej niż Legia, tyle że nic z tego nie wynikało. Goście natomiast próbowali zagrozić rywalowi z kontry, nie podejmując przy tym jednak zbyt dużego ryzyka. Wiedzieli zresztą, że remis zapewni im utrzymanie dwupunktowej przewagi nad drużyną Nenada Bjelicy, a to na dwie kolejki przed końcem fazy zasadniczej (zwłaszcza przy stosunkowo łatwym terminarzu obu ekip) byłoby dla piłkarzy ze stolicy nader korzystne.

Nic nie wskazywało, że ten mecz jeszcze porwie kibiców, lecz końcówka przejdzie do historii, bo takich zwrotów akcji nie ma nawet w najlepszych thrillerach! W 82. minucie szaleli z radości kibice z Poznania, bo gospodarze perfekcyjnie rozegrali rzut wolny i po centrze Jevticia głową do siatki trafił Kędziora.

Legia była w tym momencie pod ścianą. Mało kto wierzył, że w spotkaniu, które po przerwie nie obfitowało w nadmiar sytuacji, uda jej się jeszcze cokolwiek wskórać. A jednak zrobiła to i w kilka minut przeszła drogę z piekła do nieba!

Tuż przed upływem regulaminowego czasu legioniści wykonywali aut na wysokości pola karnego miejscowych, długi wrzut źle przeciął Gajos i ten błąd płaskim strzałem bezlitośnie wykorzystał Maciej Dąbrowski. Ekipa Jacka Magiery widziała, że Lech jest podłamany i ani myślała zadowalać się remisem. Efekt? W 94. minucie zadała ostateczny cios, a większego koszmaru kibice Lecha nie mogli sobie wyobrazić. Niemiłosiernie wygwizdany przy wejściu na boisko Kasper Hamalainen zamknął głową dośrodkowanie Adama Hlouska z lewego skrzydła i Putnocky był bez szans. Zawalili w tej akcji zarówno Abdul Aziz Tetteh, który nie przeciął centry, jak i Wołodymyr Kostewycz, który przegrał pojedynek powietrzny.

Legia wygrała w Poznaniu 2:1, do liderującej Jagiellonii Białystok ma teraz tylko punkt straty, a Lecha wyprzedza aż o pięć. Podział po 30. kolejce jeszcze spłaszczy tabelę Lotto Ekstraklasy, ale pod względem psychologicznym mistrz Polski wykonał ogromny krok do obrony tytułu.

Szymon Mierzyński z Poznania

Lech Poznań - Legia Warszawa 1:2 (0:0)
1:0 - Tomasz Kędziora 82'
1:1 - Maciej Dąbrowski 88'
1:2 - Kasper Hamalainen 90+4'

Składy:

Lech Poznań: Matus Putnocky - Tomasz Kędziora, Jan Bednarek, Lasse Nielsen, Wołodymyr Kostewycz, Maciej Gajos, Łukasz Trałka, Darko Jevtić (86' Abdul Aziz Tetteh), Radosław Majewski, Szymon Pawłowski (66' Maciej Makuszewski), Dawid Kownacki (73' Marcin Robak).

Legia Warszawa: Arkadiusz Malarz - Artur Jędrzejczyk, Maciej Dąbrowski, Michał Pazdan, Adam Hlousek, Thibault Moulin, Michał Kopczyński (85' Kasper Hamalainen), Guilherme (58' Dominik Nagy), Vadis Odjidja-Ofoe, Miroslav Radović, Michał Kucharczyk (77' Tomasz Jodłowiec).

Żółte kartki: Łukasz Trałka (Lech Poznań) oraz Guilherme, Michał Pazdan, Michał Kopczyński, Vadis Odjidja-Ofoe (Legia Warszawa).

Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz).

ZOBACZ WIDEO Pięć bramek w pół godziny - Sevilla rozbiła Deportivo [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Czy Legia wygra rundę zasadniczą Lotto Ekstraklasy?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×