Liga Mistrzów. Robert Lewandowski zachwycił świat i został "pięknością nocy"

Robert Lewandowski w ciągu jednego wieczoru z dobrego napastnika stał się gwiazdą i obsesją Jose Mourinho. Borussia Dortmund w półfinale Ligi Mistrzów wygrała z Realem Madryt 4:1, a Polak strzelił cztery gole.

Kamil Kołsut
Kamil Kołsut
PAP/EPA
To historia miłosna, która wciąż czeka na swój happy-end. Mourinho nazwisko "Lewandowski" słyszał wcześniej, ale gwałtowne uczucie wybuchło dopiero w ten ciepły, kwietniowy wieczór. Już kiedy Polak schodził z boiska, Portugalczyk poklepał go po plecach i szepnął kilka słów do ucha. A kilka chwil po zakończeniu meczu mówił podobno do swoich współpracowników: - Ile kosztuje Lewandowski? Musimy go mieć!

Później Mourinho bombardował Polaka SMS-ami, namawiając go na transfer. Portugalczyk stał wówczas w rozkroku między Realem i Chelsea Londyn, do której miał odejść po sezonie. I właśnie budowę tej drugiej drużyny chciał zacząć od nazwiska naszego napastnika. Miał jednak pecha, bo Lewandowski oraz jego menadżer Cezary Kucharski byli już po słowie z Bayernem Monachium.

Wieczór z bajki

Wcześniej było jednak boisko. I jeśli historię każdego wybitnego piłkarze należy otwierać jednym meczem, szukać dla jego dzieła mitu założycielskiego, to Lewandowski prawdziwą historię swojej wielkości zaczął pisać cztery lata temu w Dortmundzie.

Fakt, Polak był już wówczas jednym z czołowych snajperów Bundesligi, rok wcześniej w klasyfikacji strzelców wyprzedzili go tylko Klaas-Jan Huntelaar oraz Mario Gomez. To wciąż była jednak tylko półka z etykietką: "dobry/bardzo dobry napastnik". Jak tenże Huntelaar czy inny Stefan Kiessling. Lewandowski dopiero 24 kwietnia wzbił się pod niebiosa.
ZOBACZ WIDEO Dwie zmarnowane "11" nie przeszkodziły Atletico. Zobacz skrót meczu z Osasuną [ZDJĘCIA ELEVEN]

Najpierw było dośrodkowanie z lewego skrzydła, zapasy z obrońcą i wepchnięcie futbolówki do bramki z trzech metrów. Później błysk instynktu, przejęcie sytuacyjnej piłki, obrócenie się oraz strzał z zimną krwią. Wreszcie zabawa z Pepe zakończona bombą pod poprzeczkę. No i bezbłędny rzut karny, po którym Lewandowski uniósł dłoń w geście pozdrowienia, by pokazać kibicom cztery palce.

Piękność nocy

Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Zbigniew Boniek występ napastnika zrecenzował na Twitterze błyskawicznie: - Oddaję mu tytuł piękność nocy! - napisał.

A szok mieszkał się z niedowierzaniem. Świat oszalał. Kolejnego dnia do Lewandowskiego z gratulacjami dzwonił premier Donald Tusk. Wcześniej niemiecki "Bild" zdążył nazwać Polaka "tytanem", hiszpańska "Marca" pisała o nim "wielki", szwedzki "Aftonbladet" tytułował go "królem", a włosi z "Tuttosport" uknuli zwrot "Love-andowski".

Lewandowski spoglądał na kibiców z okładek wszystkich szanujących się sportowych dzienników w Europie.

I został piątym piłkarzem w historii "L'Equipe", który otrzymał za mecz notę idealną: "10". Wcześniej podobnego zaszczytu dostąpili tylko Lionel Messi (2015), Franck Sauzee (1988), Bruno Martini (1988), Oleg Salenko (1994) i Lard Winfeld (1997).

Czy Robert Lewandowski zagra kiedyś w Realu Madryt?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×