Bartosz Bosacki: Lech potrzebuje zmian

Mateusz Skwierawski
Mateusz Skwierawski

Karierę zakończył pan prawie sześć lat temu, choć mógł nadal grać w piłkę.

Wracając z Niemiec powiedziałem, że Lech jest moim ostatnim klubem w Polsce. Dlatego odchodząc z niego nie za bardzo rozważałem oferty z Białegostoku czy Krakowa. Wcześniej były też propozycje z Legii. Dwie lub trzy. Spotkałem się z Karolem Zarajczykiem, synem Andrzeja, ówczesnego właściciela Legii. Mówił, że mieli podejście pode mnie. Ja natomiast jasno powiedziałem: w Legii nie zagram. Tego się trzymałem. Jestem poznaniakiem i lechitą. Ale sukcesami Legii w Europie się cieszę.

Potrzebny jest pan dziś Lechowi?

Mam doświadczenie z boiska, służę radą. Numer telefonu mam cały czas ten sam.

I co by pan poradził Lechowi?

Jest kilka rzeczy, które wymagają usprawnienia.

Na przykład?

Od początku. Uważam, że po naszym mistrzostwie Polski w 2010 roku zabrakło dokręcenia śruby. Prezesi się chyba tego bali. Nikt nie podjął ryzyka, żeby wykorzystać potencjał i zrobić jeszcze lepszy wynik, na przykład w Europie. Do dziś obowiązuje skromna, wycofana polityka. Nie ma się co oszukiwać - Lech ma kilku fajnych piłkarzy, ale ich zaraz sprzeda. Taki proces będzie trwał w Polsce jeszcze długo. W każdym biznesie trzeba zaryzykować. Żaden zawodnik nie przyjdzie do Polski dla pieniędzy, bo więcej dostanie w 2. Bundeslidze. Trzeba szukać innych magnesów: Ligi Mistrzów, Ligi Europy. W tych drugich rozgrywkach Lech wypada ostatnio blado. Potrzebna jest inwestycja. Milion lub nawet pół miliona euro na sprowadzenie czterech zawodników z Polski. Wystarczy, że odpali jeden.

To w ogóle możliwe, żeby Lech zmienił swoją politykę?

Może Lech ma taką politykę, żeby wychodzić na zero, albo zarabiać? Nie wiem. Przeglądałem niedawno opracowania finansowe Bayernu Monachium. Ich zysk nie poraża, nie wystarczyłby na jedną pensję zawodnika. Tak to działa. Czytałem wywiad z panem Bogusławem Leśnodorskim. Jasno powiedział, że mieli w planie inwestować w Legię wszystko, co zarobili. Z tego co wiem, wkładali nawet więcej, niż mieli, a Liga Mistrzów trochę pomogła im odetchnąć. Do czego zmierzam - to dobra metoda. Byłem przekonany, że Legia po awansie do fazy grupowej Ligi Mistrzów będzie dla reszty nieosiągalna. Jest inaczej. Być może to ostatni rok, żeby wejść na jej poziom, chociażby poprzez awans do fazy grupowej Ligi Europy. Dałoby to Lechowi oddech, możliwość zatrzymania zawodników, którzy są. Ale do takich spraw potrzebny jest dyrektor sportowy.

Którego w klubie nie ma.

I to kolejna kwestia. Zawsze to powtarzałem. Inaczej idzie się z prośbą jako pracownik do prezesa i syna właściciela, a inaczej do dyrektora sportowego, który jest łącznikiem tych funkcji. W przeciwnym razie najczęściej wygląda to tak - szkoleniowiec mówi do prezesa: potrzebuje milion euro na transfery. Prezes odpowiada: nie. I koniec tematu. Trener drugi raz nie idzie.

A prezes ma go z głowy.

Chodzi o proste relacje. Konieczny jest łącznik. W większości klubów tę funkcję sprawują osoby z nazwiskiem, z szacunkiem z jednej i drugiej strony. Myślałem, że taką funkcję obejmie w Lechu Piotr Reiss.

W Legii dyrektorem sportowym jest Michał Żewłakow. 

I mi się to bardzo podoba. Były kapitan, szanowany przez zawodników, zarząd, z własnym zdaniem. Żewłakow wie, jak wygląda szatnia. W Poznaniu prezesi jej nie czuli, nigdy nie przekonali się na własnej skórze, co dzieje się na boisku, w autobusie, głowie piłkarza, bo w piłkę nie grali. Piłkarze Lecha ze Stjarnanem w eliminacjach Ligi Europy (2014 rok - red) przegrał mecz w głowach. Trener Rumak najbardziej doświadczył, co to znaczy nie być piłkarzem. W trudnym momencie nie wiedział jak zareagować. Czasem wystarczy jedno słowo, w odpowiednim momencie, do odpowiedniej osoby. Żewłakow potrafił przyznać się do błędu, wziąć na siebie zatrudnienie Besnika Hasiego. W Lechu przez długi czas odpowiedzialność była rozmyta.

Może celowo?

Trzeba pytać w klubie.

Która drużyna ma większą szansę awansować do fazy grupowej Ligi Mistrzów?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×