Legia - Lech: pierwszy mecz o tytuł

Choć liderem Lotto Ekstraklasy jest Jagiellonia, to za głównych kandydatów do tytułu wciąż uważane są Legia Warszawa i Lech Poznań. Droga do tego była długa. Na początku sezonu obie drużyny były w ogonie tabeli, dlatego ściągnięto "ratowników".

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
PAP / Jakub Kaczmarczyk

Pierwszy był Nenad Bjelica. Po 7 kolejkach Lech Poznań miał zaledwie 8 punktów w lidze, zajmował 13. miejsce w Ekstraklasie i szefowie klubu uznali, że nie ma sensu dłużej czekać ze zmianą trenera. Czas Jana Urbana minął.

Legię Warszawa w tym czasie prowadził Besnik Hasi. Był to właściwie początek jego pracy i jednocześnie jej koniec. Sam jest przekonany, że "wszystko by się ułożyło", ale tego nigdy się nie dowiemy. Atmosfera była gęsta, szefowie klubu uznali, że trzeba ten węzeł gordyjski przeciąć. Niecałe 3 tygodnie po Lechu, Legia zmieniła szkoleniowca. W momencie gdy trener z Kosowa opuszczał stadion przy Łazienkowskiej, Legia była zaledwie 14. w lidze.

Ale też trzeba przyznać, że Hasi pozostawił po sobie wiele "śladów cywilizacji". Choćby Ligę Mistrzów, choćby świetny dochodzący właśnie środek pola - Vadisa Odjidję-Ofoe, Thibault Moulina i miejscowego Michała Kopczyńskiego.

Według znacznej części kibiców dwaj pierwsi nadawali się co najwyżej do przestawiania stołów w klubowym budynku, ale Jacek Magiera, który przyszedł do Legii 24 września, musiał widzieć, że dysponuje bronią, jakiej nikt przed nim w tej lidze nie miał.

ZOBACZ WIDEO Zespół Glika już prawie mistrzem. Zobacz skrót meczu AS Monaco - Lille OSC [ZDJĘCIA ELEVEN]

W Lechu w tym czasie następowała powolna stabilizacja. Nowy trener w trzech pierwszych meczach zdobył 4 punkty, dając do zrozumienia, że lekarstwo nie działa od razu.

Trzeba przyznać, że Bjelica od początku postawił na powolną zmianę stylu.

- Kein Alibi - powiedział podczas pierwszej konferencji prasowej. I to co powiedział zaczął powoli wprowadzać w życie.

- Za Janka Urbana zespół bardziej budował akcje, szukał różnych rozwiązań, Bjelica wprowadził inną grę, bardziej agresywną w odbiorze, "ostrzejszą", z szybszym przejściem do przodu - mów Damian Łukasik, były piłkarz Lecha.

Transformacja następowała powoli. W meczach z czołówką Lech długo nie mógł wskoczyć na odpowiedni tor. Przegrywał z Legią, z Lechią. Choć, trzeba przyznać, były to "stylowe porażki", to jednak musiały działać na wyobraźnię piłkarzy. Po sezonie zasadniczym okazało się, że w meczach z innymi zespołami z pierwszej czwórki Lech uzbierał zaledwie 3 punkty. Legia 16, Jagiellonia 7, Lechia 9.
Za to w spotkaniach ze słabeuszami i średniakami drużyna z Poznania zamieniała się w pociąg ekspresowy połączony z walcem.

O ile miejscowi eksperci narzekali na "kunktatorską taktykę Urbana" (to "Głos Wielkopolski"), to od razu przypadła im do gustu ofensywna i agresywna taktyka Bjelicy.

Chorwat postawił od początku na wysoki pressing, ograniczył rywalom miejsce na boisku, ale też poszukał więcej przestrzeni dla swoich zawodników. Przede wszystkim dzięki temu, że świetnie zestawił ze sobą myślących i podejmujących błyskawiczne decyzje zawodników ofensywnych. W środku mógł grać Maciej Gajos z Łukaszem Trałką, z przodu doskonałą ekipę ruchliwych, niemalże upierdliwych ekspresowych pomocników zaczęli stanowić Radosław Majewski, Darko Jevtić i Maciej Makuszewski. Ten ostatni tylko na jakiś czas zasypał swoich kolegów asystami, natomiast Jevtić okazał się prawdziwym odkryciem. To znaczy wszyscy w Poznaniu wiedzieli, że może nim być. Ale potrzeba było Bjelicy by potwierdził ich przypuszczenia. W połączeniu ze skutecznym jak w dawnych czasach Marcinem Robakiem, odważna strategia nowego szkoleniowca zdała egzamin.

Gdy Poznań odżywał, Warszawa robiła to samo, ale jeszcze bardziej spektakularnie. Legia grała na dwóch frontach. Być może ten drugi był bardziej kluczowy. Remis z Realem Madryt (3:3) był przełomem. Jeśli zespół potrafi zremisować z najlepszym zespołem świata, mimo że przegrywał 0:2, to znaczy, że może wszystko. Nawet szalony mecz z Borussią Dortmund (4:8 na wyjeździe) miał znaczenie psychologiczne. Trener pokazał swoim zawodnikom, że są w stanie sforsować każdą defensywę świata. A że ich obrona nie jest aż tak szczelna? Owszem, jeśli staje na przeciwko Benzemy czy Reusa.

W kraju to działało. Bilans jesiennych meczów ligowych za czasów Magiery to 8-1-1 i bramki... 33:10. A więc średnio znacznie ponad 3 strzelone gole w meczu. A wśród tych meczów były 3 zwycięstwa z rywalami, z którymi dziś Legia bezpośrednio walczy o tytuł. W tym z Jagiellonią i Lechią wygrane zdecydowane.

Magiera uznał, chyba słusznie, że jednym z najważniejszych problemów drużyny jest atmosfera. I tu do roboty wziął się Aleksandar Vuković . Doskonały motywator, człowiek przesiąknięty "Łazienkowską". Filmiki z legijnej szatni stały się hitami internetu. Wszystko działało. Pod koniec meczu z Lechem, jednego z pierwszych pod wodzą Magiery, piłkarze obu drużyn skoczyli sobie do gardeł. Trener pytany o to, powiedział że cieszy się, iż do boju ruszyli wszyscy. Miał być to dowód na to, że "duch jest w drużynie".

Zmiany, jak wiadomo, spektakularne bywają na początku. Potem jest stabilizacja. Dziś Legia na pewno nie jest zespołem tak dobrym w ofensywie. Zimą straciła Nemanję Nikolicia, który zmierzał po drugi tytuł króla strzelców oraz Aleksandara Prijovicia, który z zastępcy reprezentanta Węgier, stał się jego pełnoprawnym zmiennikiem.

Tomas Necid, który miał ich zastąpić, miewał przebłyski, ale tak rzadkie że historia jego obecność w Legii sprowadzi do krótkiej notki biograficznej.

Efekt? W 13 wiosennych spotkaniach, przy niezłym bilansie 9-3-1, Legia strzeliła zaledwie 24 bramki. A średnią ratuje ostatnia wygrana z Termaliką (6:0), której piłkarze sprawiali wrażenie, jakby do Warszawy przyjechali zobaczyć Pałac Kultury i przejechać się metrem.

Legia, pozbywając się napastników, zaprzepaściła szansę by stworzyć jedną z najsilniejszych drużyn w najnowszej historii polskiej piłki.

Lech z kolei wciąż gra ofensywnie, ale ustabilizował się z tyłu. W 9 z 13 spotkań nie stracił bramki. Bilans drużyny Bjelicy wiosną to 10-2-1 i w bramkach 29:5. Znacznie lepszy niż rywala ze stolicy.

Łukasik uważa, że problem ma Legia: - To ona musi wygrać, jest pod większą presją, musi być bardziej ofensywna, odkryć się. A Lech fantastycznie umie takie sytuacje wykorzystać.

Problemem drużyny z Poznania będzie na pewno brak Jevticia. Bjelica "pompował" rumuńskiego zastępce, Mihaia Raduta, ale nie jest to zawodnik tej klasy. Legia natomiast ma problem bogactwa. W meczu z Termaliką świetnie zagrał Kasper Hamalainen, który zastępował Moulina.

Legia Warszawa - Lech Poznań 17.05, godz. 20:30

Składy drużyn

Legia: Malarz - Jędrzejczyk, Dąbrowski, Pazdan, Hlousek - Kopczyński, Moulin - Guilherme, Odjidja-Ofoe, Hamalainen - Radović.

Lech: Putnocky - Kędziora, Bednarek, Wilusz, Kostewycz - Trałka, Gajos - Makuszewski, Majewski, Radut - Robak

Sędziuje: Danel Stefański (Bydgoszcz)

Kto zostanie mistezemPolski w sezonie 2016/17?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×