Pilne spotkanie w Monachium. Bayern grozi Lewandowskiemu!

- Kto publicznie krytykuje klub, będzie miał problem ze mną! - grozi Robertowi Lewandowskiemu prezydent Bayernu, Karl-Heinz Rummenigge. Władze mistrza Niemiec spotkały się w niedzielę, aby zdecydować, co zrobić z Polakiem. Grozi mu potężna kara.

Jacek Stańczyk
Jacek Stańczyk
Robert Lewandowski Getty Images / Martin Rose / Staff / Na zdjęciu: Robert Lewandowski

Spotkanie nie było planowane. Żadne decyzje po nim nie zostały ogłoszone. W niedzielę wieczorem w "Bildzie" ukazała się za to rozmowa z Rummenigge. Szef Bayernu Monachium jest wściekły.

- Kto publicznie krytykuje trenera, klub czy innych piłkarzy, ten będzie miał problem ze mną - grozi Lewandowskiemu. I dodaje, że wie, jak uczynić piłkarzy mądrymi.

Co powiedział Lewandowski?

Kilka dni temu w rozmowie z "Der Spiegel" polski napastnik wylał żale na klub. Skrytykował m.in. letnie przygotowania w Azji, mówił, że trudno było mu się skoncentrować w licznych sparingach. Bo on przede wszystkim musi trenować. Przede wszystkim Robert Lewandowski skrytykował politykę transferową monachijczyków. Czyli po prostu uderzył w szefów.

- Bayern musi coś przemyśleć i być bardziej kreatywnym, jeśli chce sprowadzać do Monachium światowej klasy piłkarzy. Klub nie zapłacił za piłkarza więcej niż 40 mln euro. W międzynarodowym futbolu to kwota bardziej ze średniej półki niż z wysokiej. Teraz dystans do maksymalnych kwot jest naprawdę ogromny - mówił Polak. I dodawał, że mistrz Niemiec nie rósł razem z rynkiem, z takimi klubami jak Real Madryt czy Manchester United.

ZOBACZ WIDEO Niespodzianka w Hoffenheim, niewykorzystane szanse Lewandowskiego - zobacz skrót meczu TSG 1899 Hoffenheim - Bayern Monachium [ZDJĘCIA ELEVEN]

Ba, Lewandowski zastanawia się, czy Bundesliga poprzez takie zachowania będzie w stanie doścignąć Premier League czy Primera Division. Ligi, do których przechodzą najlepsi piłkarze. Z drugiej strony Lewandowski zdaje chyba sobie sprawę z tego, że nic się raczej nie zmieni. Bo tu jest "ordnung", bo tu kasa musi się zgadzać. Nie wierzy się, że do Bayernu za 222 mln euro mógłby trafić Neymar. I przepaść rośnie. A tylko wielkimi pieniędzmi i spektakularnymi transferami Bundesliga będzie w stanie gonić inne ligi.

Bayern na taki wydatek oczywiście stać. Mógłby pokusić się o wzmocnienia za olbrzymie pieniądze. Były prezydent Uli Hoeness zapowiadał jednak, że na takie transfery nie ma szans. Nawet jeśli klub miałby nie wygrać Ligi Mistrzów. Tego lata mistrz Niemiec najwięcej, bo 41,5 mln euro, wydał na Corentina Tolisso z Olympique Lyon.

I kolejna brutalna diagnoza Polaka: - Lojalność to piękne słowa, cudowna romantyczna idea oraz ważna wartość w prywatnym życiu. W sporcie, na jego szczycie, liczą się jednak inne parametry: sukces i pieniądze.

Bayern ostro odpowiada

- To byłaby wielka szkoda, gdyby naprawdę tak uważał - odpowiada Polakowi jego szef. - Lojalność jest wpisana w DNA Bayernu. Jest ważna dla naszych fanów - dodaje. Jak mówi, filozofia Bayernu od dawna przynosiła sukcesy. - Robert jest poirytowany przez transfery PSG. Jest jednak naszym piłkarzem, zarabia dużo pieniędzy. Żałuję, że tak mówił.

Niemiec wbił też Polakowi szpilkę. - Skoro narzeka na wyjazd do Azji, to powinien wiedzieć, że jego wymarzony Real Madryt był w drodze przez 24 dni. Dwa razy więcej niż my. I przypomniał: - Po meczu z Freiburgiem [ostatni mecz poprzedniego sezonu], fałszywie oskarżył swoich kolegów, że nie udzielili mu odpowiedniego wsparcia.

Chodzi o wywiad dla "Super Expressu", w którym Lewandowski żalił się, że nie dostał odpowiedniej pomocy w walce o koronę króla strzelców. Przegrał ją wówczas tym ostatnim meczem z Pierre-Emericka Aubameyangiem.

O wywiadzie dla "Der Spiegel" z polskim piłkarzem miał już rozmawiać na ten temat dyrektor sportowy Bayernu Hasan Salihamidzić. Wywiad nie był oczywiście autoryzowany przez klub. O jego zorganizowanie i podjudzanie Polaka Rumenigge oskarża niemieckiego agenta naszego piłkarza - Maika Barthela.

Burza w Niemczech

Słowa Lewandowskiego wywołały w Niemczech burzę. - Oczywiście, że to u nas teraz wielka sprawa - mówi nam dziennikarz monachijskiej gazety "TZ", Manuel Bonke.

Były kapitan Bayernu, Steffan Effenberg, pisze w felietonie dla t-online.de, że Lewandowski atakuje filozofię klubu. I uważa, że Bayern powinien rozstać się z takimi gwiazdami jak polski snajper. I postawić na młodszych, głodnych sukcesów Niemców.
"On może odejść do Paris Saint-Germain czy Barcelony. Te kluby robiłyby to, czego domaga się Lewandowski" – uważa Effenberg.

W Polsce Tomasz Hajto, też były piłkarz Bundesligi, twierdzi, że nasz zawodnik przesadził. - Bayern to jest firma, duży klub, który ma gremium ludzi w zarządzie, prezydium, audyt. Wydaje mi się, że Robert Lewandowski posuwa się trochę za daleko. W tym klubie były już nie takie gwiazdy i za chwilę kończyło się to ich odejściem. Chyba, że prowokuje... – zastanawiał się w niedzielnym programie "Cafe Futbol".

Jeśli tak, to nie pierwszy raz. Wspomniane już słowa dotyczące kolegów, potem krytyka azjatyckiego tournee. Teraz powtórzenie tych zarzutów plus krytyka filozofii transferowej - to wszystko raczej nie dzieje się bez przyczyny. Wygląda na to, że Lewandowski zaczął grę o odejście z klubu, z którym ma umowę do 2021 roku. I nie ma w tym kontrakcie klauzuli odejścia. Takie głosy pojawiały się już od dawna w Polsce. Pojawiają się i w Niemczech.

Najwyższa kara w historii?

- Zapewniam, że tego pożałuje. To nie było mądre - w taki sposób w 2009 roku ówczesny prezydent Bayernu Uli Hoeness groził Philippowi Lahmowi. A potem wlepił mu najwyższą w historii klubu karę w wysokości 50 tys. euro. Co zrobił były kapitan? Poszedł do redakcji "Suddeutsche Zeitung" i wyżalił się na pracodawcę.

- Inne kluby mają system, filozofię, kupują piłkarzy. A my nie. Nie można sprowadzać tylko dobrych zawodników. Musimy rozwijać się jako drużyna - powiedział. Dodał też, że częste zmiany trenerów wprowadzają w drużynie niepewność.

Sytuacja wygląda na bliźniaczą do tej z Lewandowskim. Co prawda Bayernowi zdarzało się później przymykać oczy na występki swoich graczy, ale głos Polaka jest bardzo donośny. Kara jest możliwa.

- Nie powinni go jednak karać tak wysoko jak Lahma w 2009 roku. Lewandowski chce wygrać Ligę Mistrzów, to dlatego trafił do Bayernu, a teraz jest jego najważniejszym piłkarzem. I moim zdaniem ma prawo wyrazić swoje zdanie. Nawet jeśli brzmi ono mocno - uważa Manuel Bonke.

I dodaje: - Jeśli przeczytasz cały wywiad, pytania, kontekst odpowiedzi, to przecież jest w nim dużo prawdy.

Jak się dowiedzieliśmy, w klubie są osoby, które od dawna myślą to, co powiedział Lewandowski. Tyle, że Polak ma na tyle mocną pozycję w klubie, że mógł sobie na takie słowa pozwolić.

Manuel Bonke: - Tak szczerze. Czego chce Bayern? Dominować co roku w Bundeslidze i kończyć Ligę Mistrzów na ćwierćfinale? Klub musi więc być bardziej kreatywny w następnych latach, jeśli chce ściągać najlepszych piłkarzy. I to było główne przesłanie tego wywiadu.

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Czy Robert Lewandowski zasłużył na karę?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×