Łukasz Teodorczyk: Gole były kwestią czasu. Przełamanie nadeszło w idealnym momencie

- Jeszcze zanim przekazano mi informację ze sztabu, zdawałem sobie sprawę, że może to nastąpić. Gdybym grał, strzelał gole, a nie dostałbym powołania, to by zabolało - mówi z rozbrajającą szczerością Łukasz Teodorczyk.

Paweł Kapusta
Paweł Kapusta
Łukasz Teodorczyk, piłkarz Anderlechtu i reprezentacji Polski Newspix / Na zdjęciu: Łukasz Teodorczyk, piłkarz Anderlechtu i reprezentacji Polski
Paweł Kapusta, WP SportoweFakty: Trzy ostatnie mecze w lidze - sześć goli. Wrócił stary, dobry Teodorczyk?

Łukasz Teodorczyk, napastnik Anderlechtu: - Wróciło to, co najważniejsze - znów strzelam. I regularność, bo to też bardzo ważne. Rzeczywiście był długi okres, w którym nie chciało nic wpaść, ale przełamanie przyszło w idealnym momencie. Jesteśmy na ostatniej prostej przed mundialem, z Anderlechtem walczymy o mistrzostwo Belgii. Gdy napastnik zaczyna strzelać, łapie ogromną pewność siebie. To będzie potrzebne w walce o bilet na mundial.

Po trzech golach z Mouscron spadł kamień z serca?

Pojawiła się ulga, ale ja bym nie przesadzał z tymi wszystkimi określeniami. Po prostu znów jestem na dobrej drodze, wszystko wróciło do normy. Przecież fakt, że się przełamałem, nie jest powodem do świętowania. W poprzednim sezonie udowodniłem, że potrafię strzelać gole. W trudniejszych chwilach zdawałem sobie sprawę, na jak wiele mnie stać, wiedziałem, co umiem. Gole były kwestią czasu.

Na zgrupowaniu czuć, że przygotowania wchodzą w gorącą fazę. Rozmawiamy o rywalach, o turnieju. W rozmowach w zespole jesteśmy w sumie zgodni - trafiliśmy do jednej z mocniejszych grup. Rywale to czołowe ekipy swoich kontynentów. Mamy jednak dużo jakości w drużynie, wielkie indywidualności. Jeśli więc my szanujemy Senegal albo Japonię, to oni nas jeszcze bardziej.


Z czego wynikała strzelecka niemoc?

To po prostu normalna rzecz dla napastnika. Zdarzają się okresy, w których idzie ciężej. Nie zmieniłem niczego w swoim życiu, podejścia do treningów. Gdy jest dobrze, wszystko ci sprzyja, nawet szczęście. Co nie kopniesz w stronę bramki, to wpada do sieci. A później przychodzi czas, w którym jeśli piłka odbija się od słupka, to tylko poza bramkę.

ZOBACZ WIDEO Szał pod hotelem na widok Lewandowskiego. Piłkarz odniósł się do zamieszania

Była irytacja?

Jestem ambitnym człowiekiem, więc po meczach bez gola denerwowałem się. Irytowało, że nic nie chciało wpaść. Tym bardziej że widziałem, jak bardzo wspierali mnie i wierzyli we mnie kibice Anderlechtu i wszyscy w klubie. Nie było ani jednego momentu, w którym mógłbym poczuć, że zmieniło się w Brukseli podejście do mnie. Rozmawiałem nawet z prezydentem klubu. Wspierał mnie, chwalił, pokazał, że bardzo we mnie wierzy. I to mnie podbudowało. Trzeba też pamiętać, że teraz jest mi o wiele trudniej o gole, niż na początku pobytu w Belgii. Czuję to na boisku, ale najlepiej widać to podczas analiz. Jestem podwajany, czasem potrajany. Rywale wiedzą, na co mnie stać, chcą mnie wyłączyć z gry, bardzo krótko mnie kryją, nie dają się odwrócić. Ale dzięki temu, że ja skupiam ich uwagę, więcej miejsca mają moi koledzy, im jest łatwiej. Ciężki czas już jednak za mną.

Kopnięcie rywala bez piłki i w konsekwencji zawieszenie na dwa mecze to był wynik frustracji z braku goli?

Pauzowałem dwa mecze, przeprosiłem za swoje zachowanie. Takie sytuacje nie są niczym niebywałym w futbolu, czasem się zdarzają. Pojawiają się emocje i zdenerwowanie.

Jeszcze rok temu wokół pana była gęsta atmosfera, teraz - gdyby nie ten incydent z kopnięciem rywala - można by powiedzieć, że zrobiło się cicho. Ktoś z panem rozmawiał na ten temat? Selekcjoner sugerował zmianę pewnych zachowań?

Ale ja niczego nie zmieniłem, funkcjonuję dokładnie tak samo. O zachowaniu nie rozmawiał ze mną trener w klubie, nie dzwonił do mnie selekcjoner i nie mówił, co mam mówić albo robić, a czego już nie. Jestem dojrzałym zawodnikiem, dorosłym człowiekiem i naprawdę wiem, jak mam funkcjonować. Pewne historie w przeszłości były bardzo rozdmuchane, ale o tym już rozmawialiśmy, wyjaśniłem, jak było, i nie chcę już do tego wracać (głośny wywiad z Łukaszem Teodorczykiem z czerwca 2017 roku do zobaczenia tutaj - KLIKNIJ)

Brak powołania na poprzednie zgrupowanie reprezentacji Polski bardzo zabolał?

Proszę zobaczyć: nagle przestajesz strzelać, zacinasz się, więc co - miałem być pewny, że dostanę powołanie? Jeszcze zanim przekazano mi informację ze sztabu kadry, zdawałem sobie sprawę, że może to nastąpić. Gdybym grał, strzelał gole, a nie dostałbym powołania, to by zabolało. Sytuacja była jednak jasna. Dla mnie był to impuls do jeszcze cięższych treningów. I to nie jest tak, że coś się gada gazetom, żeby ładnie brzmiało. Ja na serio pracowałem jeszcze ciężej niż zwykle. Efekty musiały w końcu przyjść.

Na zgrupowaniu przed meczami z Nigerią i Koreą Południową pojawiło się aż pięciu napastników: Lewandowski, Milik, Świerczok, Kownacki i Teodorczyk. Rywalizacja o bilet na mundial jest więc niezwykle zacięta.

To prawda, tym bardziej jeśli mówimy o zawodnikach grających na dziewiątce. Oprócz Lewego jestem ja i Kuba Świerczok, bo Arek Milik może grać też na dziesiątce, bliżej skrzydła. Kownaś podobnie. Walka o mundial jest zacięta, na pewno nie rozstrzygnie się podczas tego zgrupowania. Do końca sezonu zostało jeszcze - przynajmniej w mojej lidze - 10 meczów. Wiele się może wydarzyć.

Czuć już, że mundial jest tuż za rogiem?

Czuć, przygotowania wchodzą w gorącą fazę. Rozmawiamy o rywalach, o turnieju. W rozmowach w zespole jesteśmy w sumie zgodni - trafiliśmy do jednej z mocniejszych grup. Rywale to czołowe ekipy swoich kontynentów. Mamy jednak dużo jakości w drużynie, wielkie indywidualności. Jeśli więc my szanujemy Senegal albo Japonię, to oni nas jeszcze bardziej.

Na poprzednie mistrzostwa, Euro we Francji, nie udało się panu załapać. Teraz do walki o wyjazd podchodzi pan bardziej osobiście?

Nie miałem wtedy szczęścia, doznałem bardzo poważnej kontuzji, długo się leczyłem, ostatecznie nie dostałem powołania. Tym razem podchodzę do tematu osobiście, bardzo zależy mi na wzięciu udziału w turnieju. To wielkie wydarzenie, a udział w mundialu byłby spełnieniem jednego z marzeń. Moim pierwszym, świadomym turniejem były mistrzostwa w 2002 roku. Pamiętam, że siedzieliśmy w szkole i pozwolono nam zobaczyć mecz. Pomalowaliśmy sobie twarze na biało-czerwono, z kolegami krzyczeliśmy do telewizora. No i pamiętam wielki smutek po porażce. Mówię o tym, bo wtedy się nawet nie myślało, że w przyszłości będzie się miało szansę wzięcia udziału w mistrzostwach. To spełnienie marzeń. Warto o to walczyć.

W ostatnim czasie wiele mówiło się o pana ewentualnym transferze. Dlaczego się nie udało?

Było kilka możliwości, pojawiły się oferty, ale nie ma co mówić o szczegółach, bo ostatecznie nie odszedłem z Anderlechtu. Teraz nie ma sobie co zawracać głowy transferem, najważniejsze jest utrzymanie wysokiej formy, strzelanie goli, dobra końcówka sezonu z Anderlechtem i wyjazd na mistrzostwa świata.

Czytaj inne teksty autora - KLIKNIJ!

Jak zakończy się mecz Polska - Nigeria?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×