Polski futbol odstrasza milionerów. "Wszędzie hieny i złodzieje"

Na liście najbogatszych Polaków trudno znaleźć ludzi związanych z klubami Lotto Ekstraklasy. Rodzimych krezusów do piłki zniechęciła nieprzewidywalność branży, a obrzydzili im ją kibice, samorządowcy, korupcja i szeroko pojęte środowisko.

Maciej Kmita
Maciej Kmita
Józef Wojciechowski East News / Mariusz Grzelak / Na zdjęciu: Józef Wojciechowski
Gdy Wisła Kraków rozpaczliwie szuka inwestora, który uchroni ją przed upadkiem, a nie tylko przedłuży jej agonię, warto uświadomić sobie, że najbogatsi Polacy nie garną się do piłki. Z polskich krezusów w mecenat nad futbolem bawią się jedynie Jacek Rutkowski, do którego należy Lech Poznań i Janusz Filipiak - właściciel i prezes Cracovii. Tego pierwszego zabrakło w najnowszym notowaniu "Forbesa", a Filipiak, twórca Comarchu, czyli największej polskiej firmy informatycznej, został sklasyfikowany na 72. miejscu z majątkiem szacowanym na 614 mln zł.

Pieniądze na rodzimy futbol łoży również Michał Dziuda (71. miejsce, majątek: 619 mln zł). W latach 2011-2017 jego Murapol, jeden z największych deweloperów w kraju, był sponsorem Podbeskidzia Bielsko-Biała, potem przez rok posiadał 79 proc. akcji Widzewa Łódź, a od czerwca jest sponsorem głównym II-ligowego klubu. Z kolei należąca do rodziny Juroszków (9. miejsce, majątek: 3,07 mld zł) firma bukmacherska STS jest sponsorem reprezentacji Polski i kilku klubów Lotto Ekstraklasy: Jagiellonii Białystok, Lecha Poznań, Pogoni Szczecin, Korony Kielce, Cracovii i Górnika Zabrze. Juroszkowie nie mają jednak ambicji posiadania jednego klubu.

Na tym koniec. Na liście 100 najbogatszych Polaków znajdziemy nazwiska tych, którzy jeszcze niedawno z dużym rozmachem inwestowali w kluby piłkarskie, ale zabawa w futbol im zbrzydła. Zostali zniechęceni przez kibiców, szeroko rozumiane środowisko albo brak sukcesów, który niósł za sobą gniew zawiedzionych fanów; aferę korupcyjną; nieporozumienia z władzami miast, w których inwestowali albo przez kryzys finansowy, który odbił się na kondycji ich firm.

Małżeństwo z rozsądku
Imię i nazwisko: Zygmunt Solorz-Żak
Miejsce na liście "Forbesa": 3.
Szacowany majątek: 10,2 mld zł

Najbogatszy spośród byłych mecenasów polskiej piłki. W latach 2009-2013 był współwłaścicielem Śląska Wrocław i w tym czasie WKS napisał najpiękniejszą kartę w historii. W trzech sezonach z rzędu (2011-2013) zespół stawał na ligowym podium, a w 2012 roku zdobył drugie w historii mistrzostwo Polski. Twórca Polsatu nie zrobił jednak ze Śląska El Dorado, choć ze wszystkich inwestujących w futbol Polaków miał na to największe środki.

ZOBACZ WIDEO Sebastian Mila o odejściu Piszczka: "Mam nadzieję, że uda się go zastąpić"

Nie zrobił, bo nie był zakochany ani w piłce, ani tym bardziej w Śląsku, o czym najdobitniej świadczy fakt, że pierwszy raz na meczu swojej drużyny pojawił się dwa lata po jej przejęciu. W kwietniu 2009 roku dał się namówić na zawarcie małżeństwa z rozsądku: kupując udziały, porozumiał się z miastem, że na działce obok powstającego na Euro 2012 stadionu wybuduje za 150 mln zł centrum handlowo-usługowe. To z działalności sąsiadującej ze stadionem galerii miały pochodzić środki na finansowanie klubu.

Solorz-Żak nie miał zamiaru bawić się w filantropię, ale w sezonach 2010/2011 i 2011/2012 dzięki jego środkom Śląsk został solidnie wzmocniony, co przełożyło się na wynik sportowy. W międzyczasie skomplikowała się jednak sprawa finansowania budowy galerii, bo Solorz-Żak miał problem z kredytowaniem inwestycji. Gdy we wrześniu 2011 roku Stadion Wrocław został otwarty, obok niego zamiast lśniącej galerii wszystkich straszyła dziura w ziemi.

I straszy do dziś. Trzy miesiące później okazało się, że kredytu nie będzie i galeria nie powstanie. Tym samym przestał istnieć powód, dla którego Solorz-Żak postanowił zainwestować w klub.  Małżeństwo z rozsądku skończyło się bolesnym rozwodem. Jeden z najbogatszych Polaków przykręcił kurek z pieniędzmi, Śląsk przestał być wypłacalny, a w końcu władze klubu złożyły wniosek o upadłość. Miliarder przystawił władzom Wrocławia lufę do skroni, ale osiągnął cel. W listopadzie 2013 roku miasto odkupiło jego udziały, a do tego zobowiązało się zwrócić mu ok. 18 mln zł.

Sieroty po Cupiale
Imię i nazwisko: Bogusław Cupiał
Miejsce na liście "Forbesa": 12.
Szacowany majątek: 2,42 mld zł

Solorz-Żak powtarzał, że klub piłkarski, jak każde inne przedsiębiorstwo, musi sam generować środki na działalność. Bogusław Cupiał by się z nim nie zgodził. Od dziecka kibicował Białej Gwieździe, a gdy w 1997 roku został jej właścicielem - najpierw wraz ze Zbigniewem Urbanem i Stanisławem Ziętkiem, których udziały w Tele-Fonice potem wykupił - robił wszystko, by wprowadzić klub na salony. Przez dwie dekady wpompował w Wisłę ponad 220 mln zł, nie licząc na to, że kiedykolwiek je odzyska. Rządy kablowego magnata to złota era w dziejach klubu z Reymonta 22. Na przełomie wieków Wisła nie miała sobie równych w kraju: w latach 1998-2011 wygrała ligę osiem razy (!), a do tego pięciokrotnie stawała na niższych stopniach podium i tylko raz wypadła ze strefy medalowej (2007).

Mistrzostwa Polski nudziły Cupiała - jego obsesją był awans do Ligi Mistrzów. Biała Gwiazda nie przebiła się jednak do elity przy żadnej z siedmiu prób. Ostatni, nieudany skok na Champions League (2011), przed którym przy Reymonta 22 obowiązywało hasło "Liga Mistrzów albo smierć", sprawił, że klub znalazł się w finansowych tarapatach. Wisła nigdy nie była samodzielna - kolejni prezesi wiedzieli, że prędzej czy później Cupiał zasypie dziurę w budżecie, ale tym razem Bogdan, jak zwracają się do niego najbliżsi, miał związane ręce i nie mógł w nieskończoność dosypywać do klubowego skarbca. Pech Wisły polegał bowiem na tym, że w tym samym czasie Tele-Fonika zaczęła mieć problem z obsługą wartych 2,1 mld zł zobowiązań. W 2011 roku, w roku ostatniego skoku na Ligę Mistrzów, samym bankom koncern oddał 130–150 mln zł rat, a drugie tyle kosztowała go obsługa finansowania. Mimo to Cupiał nie chciał pozbywać się ulubionej zabawki, ale gdy do muru przyparli go kredytodawcy, w pośpiechu pozbył się jej, by ratować Tele-Fonikę.

"Pozbył się" to idealne określenie, bo w lipcu 2016 oddał swoje dziecko mającemu wątpliwą reputację Jakubowi Meresińskiemu. Nie było to podrzucenie do okna życia, a raczej porzucenie go na pastwę losu. To jeden z powodów, dla których Wisła kilka tygodni Wisła znalazła się na skraju przepaści.

Copacabana w Szczecinie
Imię i nazwisko: Antoni Ptak
Miejsce na liście "Forbesa": 16.
Szacowany majątek: 1,8 mld zł

Choć Cupiał porzucił Wisłę niemal z dnia na dzień, nie zabezpieczając jej przyszłości, przy Reymonta 22 nikt nie powie na niego złego słowa. Antoni Ptak może pomarzyć o takim statusie. Wszędzie, gdzie się pojawił, był najpierw zbawcą, by z biegiem czasu stać się persona non grata.

Czy Lotto Ekstraklasa urośnie w siłę bez zaangażowania najbogatszych Polaków?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×