Ekstraklasa. Arka Gdynia tonie

Piłkarze Arki przed meczem z Lechią spotkali się we własnym gronie i ustalili taktykę na mecz. Trener Zbigniew Smółka nie był już im do niczego potrzebny. On spać ze strachu na stadionie nie musiał, ale podobno wszyscy mieli go dosyć.

Jacek Stańczyk
Jacek Stańczyk
Zbigniew Smółka PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Zbigniew Smółka
O klubie głośno zrobiło się we wtorek, gdy do mediów wyciekły informacje, że drużynę w meczu z Lechią Gdańsk prowadzi trener, którego szefostwo zwolniło jeszcze przed zawodami.

Obraz tonącej Arki jest następujący: zespół prowadził Zbigniew Smółka, którego nie poważał już nikt, z piłkarzami na czele. Jest właściciel - 21-letni Dominik Midak, który o prowadzeniu klubu nie ma zielonego pojęcia i przepadłby, gdyby nie jego zaufani doradcy i prezes Wojciech Pertkiewicz. W Gdyni bywa zresztą z doskoku. Jest teoria spiskowa, mówiąca o tym, że właściciela klubu i byłego już trenera łączą lub łączyły wspólne interesy.

Są też w Arce piłkarze, którzy nie wygrali meczu od końca listopada ubiegłego roku. Bardzo bliscy byli tego we wtorek w derbach Trójmiasta. Jak udało nam się dowiedzieć, przed meczem z Lechią (0:0) spotkali się we własnym gronie i ustalili taktykę na mecz. Trener Smółka wybrał tylko skład. Ci zawodnicy słyszeli już od kibiców w ostatnich dniach, że hańbią klub. Fani motywowali też zawodników osobiście.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Zwolnienie Nawałki odbyło się w pośpiechu. "To trochę żenujące"

Mamy więc i kibiców, wściekłych na degrengoladę zespołu, który przecież niedawno wygrywał Puchar i Superpuchar Polski. To oni w sobotę na meczu ze Śląskiem krzyczeli do trenera: "Smółka raus, Smółka won, Smółka wyp…. stąd" . Takiego "wyrzucania" szkoleniowca przez cały stadion dawno w Arce nie było.

Spadek nie do wyobrażenia

We wtorek, na godzinę przed meczem Arki z Lechią, Dominik Midak poinformował na Twitterze, że zwolnił Zbigniewa Smółkę ze stanowiska pierwszego trenera. W środowisku zawrzało, że klub wyrzucił trenera tuż przed spotkaniem.



Tak oczywiście nie było, młody biznesmen szczegóły rozstania dogadał dzień wcześniej, Smółka nie mógł być zaskoczony. Decyzja była w Gdyni wyczekiwana. Jak się dowiedzieliśmy od osoby będącej bardzo blisko klubu, na pewno jednak nie wymuszona siłą, a takie informacje się pojawiały. Nikt np. nie zamierzał przerywać meczu, gdyby Arka przegrywała z Lechią albo gdyby Midak dalej trzymał Smółkę w klubie.

Damian Zbozień: Zbigniew Smółka miał wizję. Zawiedliśmy my, wykonawcy - CZYTAJ WIĘCEJ. 

- Bzdura. Nikt nie może pozwolić sobie na przerywanie meczów, na przegrywanie walkowerami. Bo tutaj nie wyobrażamy sobie, że Arka może spaść z ligi na 90-lecie - słyszymy w Gdyni.

Owszem, Zbigniew Smółka z tygodnia na tydzień stawał się osobą coraz bardziej znienawidzoną na trybunach Arki. Dowiadujemy się jednak, że raczej nikt mu nie groził, albo nie chciał wypuścić ze stadionu. Smółka nie musiał spać na stadionie w obawie przed chuligańskim linczem, a takie informacje się pojawiały. - Farmazony. Kibice święci nie są, ale tu nigdy nie tłukło się piłkarzy ani trenerów. Jak na standardy kibicowskie, tu jest akurat cywilizacja - twierdzi nasz rozmówca.

Zbigniew Smółka do Arki trafił w czerwcu, zastąpił Leszka Ojrzyńskiego, z którym drużyna zdobywała trofea. Był pomysłem Midaka (rządzi klubem od lipca 2017 roku) i jego ludzi. Wersja oficjalna: trener wyróżniał się w 1. lidze, Stal Mielec doprowadził do ósmego miejsca. Jest też jednak deweloperem, we Wrocławiu współprowadzi firmę Zbychpol, która jest jego podstawowym źródłem utrzymania. Dlatego nie miał w Gdyni dużej pensji, on sam pracę w Ekstraklasie traktował raczej jako wyróżnienie, szansę na przebicie się w środowisku.

Gdy portal trojmiasto.pl zapytał go o łączenie pracy trenerskiej i biznesu, odpowiedział: - Jestem w stu procentach skoncentrowany na piłce. Dzięki mojej rodzinie mogę tylko i wyłącznie tym się zajmować. Ale czasu mi ciągle brakuje, bo piłka to moja obsesja. Każdy detal, każdy niuans, szczegół chciałbym dopracować.

W biznesie deweloperskim działa też rodzina Midaków. Ojcem Dominika jest ceniony biznesmen Włodzimierz Midak (branża recyklingu i gospodarowania odpadami). W Gdyni od jakiegoś czasu mówi się, że właściciela Arki i byłego już jej trenera łączą wspólne interesy. To nieoficjalne informacje, natomiast brak zdecydowanej reakcji klubu na nie tylko podsyca - być może niepotrzebne - domysły. Przeciwnicy dostali oręż do ręki i zaczęli z niego korzystać.

Stracona szatnia

Smółka na pewno "stracił szatnię". W ogóle piłkarze odebrali go jak juniora, który mało do tej pory w karierze zrobił, za to dużo gada i się mądrzy. Jak się dowiedzieliśmy, piłkarze w pewnym momencie zgłupieli, bo sami nie znali zasad rywalizacji o pierwszy skład. Smółka na przykład odsunął od zespołu obrońcę Roberta Sulewskiego, choć ten nie dostał od niego poważnej szansy. Była nawet taka scena, gdy stary ligowiec, mistrz Polski i rywal Sulewskiego do gry w pierwszym składzie, Tadeusz Socha miał podejść do trenera i zapytać, dlaczego rezygnuje z chłopaka, skoro porządnie go nie sprawdził. Sulewski jest wychowankiem Arki, ale grał też u Smółki w Stali Mielec.

Szkoleniowiec na pewno zaszkodził sobie również przesuwając do rezerw idola Gdyni Marcusa da Silvę. Ruch bardzo nie spodobał się i w drużynie, i w mieście. - Nie szanował miejscowych. Szatnia miała dosyć trenera. Występowali ci, którzy popełniali błędy, jak Luka Marić, którego Smółka na dzień dobry zrobił szefem obrony - mówi nasz informator.

W klubie miał panować bałagan, zimą ofertę z Bliskiego Wschodu podobno dostał Michał Janota, ale nie otrzymał zgody na transfer. I powstał zgrzyt. Właściciel z prezesem mieli tłumaczyć, że to trener blokował wyjazd. Trener - że to wina szefów. Takie wydarzenia nie musiały, ale mogły też mieć wpływ na ogólną atmosferę.

Trudno napisać, że piłkarze grali przeciwko trenerowi, jednak pomeczowa wypowiedź Smółki daje dużo do myślenia. Tak tłumaczył kulisy dymisji. - Ja pomyślałem, że piłkarze, którzy są za mną, dadzą z siebie wszystko, ale również, że piłkarze, którzy nie są za mną, bo to tylko w Polsce jest możliwe, jedni są, drudzy nie są, również dzięki tej decyzji pójdą. Uważam, że to była dobra decyzja, bo atmosfera była bardzo gorąca. Uznaliśmy, że moja osoba musi to uspokoić.

W Arce Gdynia grano przeciw trenerowi? Zbigniew Smółka: Piłkarz może nie lubić trenera, ale musi szanować klub - CZYTAJ WIĘCEJ. 

Midak nie miał już wyboru, stracił wszelkie argumenty na obronę trenera. Gdynia nie może sobie pozwolić na utratę Ekstraklasy. Arka jest na 14. miejscu w lidze. Tymczasowym trenerem został Grzegorz Witt, do tej pory asystent. W pewnym momencie największe szanse na przejęcie drużyny miał Jan Urban, ale z każdą godziną jest to coraz mniej prawdopodobne.

Według nieoficjalnych informacji Dominik Midak szykuje się do sprzedaży Arki, negocjacje odbędą się być może jeszcze w tym tygodniu.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×