Marek Wawrzynowski: Polski działacz chce więcej forsy. Będzie co przepuścić (felieton)

Mieli rozmawiać o kierunkach rozwoju polskiej piłki, a skończyło się na błaganiu o pieniądze. Rzeszowski "Kongres 590" pokazał słabość polskiego środowiska piłkarskiego.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Dariusz Mioduski Newspix / Adam Starszyński / Na zdjęciu: Dariusz Mioduski
Kasa, kasa, kasa, dajcie nam kasę - wołają polscy działacze klubowi. "Kongres 590" - zlot tęgich umysłów z różnych dziedzin życia - na którym mówiono o problemach polskiego futbolu, zamienił się w żałosne błaganie o forsę. I wiecie co? Ja bym nawet chciał, żeby oni tę forsę dostali, gdyby nie to, że i tak ją przepuszczą.

Spójrzmy, jaki jest dziś stan naszej PKO Ekstraklasy. Polski działacz ma do dyspozycji fajne nowe stadiony, żyje w dużym kraju, więc ma większe możliwości ściągnięcia kibica niż jego kolega z Czech albo Słowacji, ma większe możliwości zarabiania. W Polsce piłka nożna jest relatywnie popularna, kilkaset tysięcy osób gra w piłkę. A do tego - to może najważniejsze - ma bardzo wysoki, jak na Europę Wschodnią, kontrakt telewizyjny. 10. w Europie. A jak się to przekłada na ranking lig europejskich? No więc właśnie spadliśmy na 28. miejsce. Co na to działacze? Kasa, więcej kasy, dawajcie kasę.

Zobaczmy (cytaty za Grzegorzem Nawackim z "Pulsu Biznesu")

Zbigniew Jagiełło, prezes PKO BP:
 "Polska Ekstraklas potrzebuje 3 rzeczy: pieniędzy, pieniędzy i pieniędzy. Ale nie na gaże piłkarzy czy działaczy, tylko na infrastrukturę całoroczną do szkolenia młodzieży. Do tego trzeba wdrożyć model szkolenia, bo dziś każdy trener po swojemu.

ZOBACZ WIDEO El. ME 2020: Łotwa - Polska. Robert Lewandowski szczerze o swojej nieskuteczności w kadrze. "Każdy ma takie okresy"

Dariusz Mioduski, prezes Legii Warszawa : "Nie czarujmy się, nie ma klubu w Europie, który osiąga sukces, szkoląc tylko młodych piłkarzy, potrzebne jest także ściąganie doświadczonych piłkarzy. Pieniądze są potrzebne na finansowanie podnoszenia poziomu sportowego".

Witold Strzałkowski z Jagiellonii Białystok: "Trzeba zacząć dyskusję o rewolucyjnych zmianach, a nie tylko mówić o pieniądzach na infrastrukturę. Myślę o czymś w rodzaju funduszu rozwoju piłki na wzór PFR, być może ten fundusz powinien się kapitałowo angażować w kluby".

Jeszcze Dariusz Mioduski: "Jeśli Orlen zechce wesprzeć Legię Warszawa taką samą kwotą jak Roberta Kubicę, to gwarantuję, że będziemy grać w Lidze Mistrzów".

Prowadzący konferencję dziennikarz zaznaczył przytomnie, że przecież polskie zespoły odpadają w eliminacjach z klubami, które mają znacznie mniejsze budżety, na co z odsieczą przyszedł Piotr Rutkowski, prezes Lecha Poznań i stwierdził, że nasi zawodnicy nie wytrzymują roli faworyta.

Ideałem byłoby więc mieć dużo więcej pieniędzy, ale nie być faworytem. A najlepiej pewnie mieć po prostu dużo pieniędzy. Gra w piłkę nawet nie jest tu potrzebna. Proste pytanie: czy kluby np. przegłosowały zapis, żeby z ostatniego, rekordowego kontraktu telewizyjnego przeznaczać część pieniędzy na rozwój infrastruktury albo szkolenia? Oczywiście, że nie. Przez 20 lat otrzymywania potężnych pieniędzy z kontraktów telewizyjnych kluby stoją w miejscu. Ładne stadiony? Tak, ale to z pieniędzy podatnika. Kolejne pieniądze są przejadane, więc wyciągnijmy rękę po środki publiczne, może podatnik nie zauważy. Zwykle nie zauważa.

Szczerze tak każdy może: wydawać publiczne pieniądze. Ja mam propozycję dla ludzi ze spółek Skarbu Państwa: dajcie mi 100 milionów euro, a ja zbuduję klub na Ligę Mistrzów, wchodzi ktoś?

Pan Mioduski chciałby mieć takiego sponsora jak ma Slavia Praga. Tyle tylko, że chiński sponsor Slavii wyłożył kasę, ale w zamian zapewnił sobie decyzyjność. Pan Dariusz chciałby zjeść ciastko i mieć ciastko.

ZOBACZ: Polska Ekstraklasa na peryferiach Europy

Kongres miał odpowiedzieć na pytanie, czy dogonimy piłkarską Europę. Wielu ludzi wskazywało, co trzeba zrobić. Na przykład prezes banku PKO BP uważa, że trzeba inwestować w infrastrukturę dla dzieci. Szczerze, nie mam nic przeciwko temu. Ale nie jest to dziś najważniejszy problem polskiej piłki młodzieżowej. Świat zna piłkarzy, którzy wychowywali się na pięknych trawiastych boiskach oraz takich, którzy wyszli z biedy i warunków nie mieli żadnych. W Polsce jest pełno orlików, boisk szkolnych i tak dalej. Jest gdzie trenować, za to nie ma wielu dobrych trenerów.

Największy problem polskiej piłki paradoksalnie polega na tym, że nikt decyzyjny nie potrafi zdiagnozować problemów. Wyszukuje się tematów zastępczych.

Problemem polskiej piłki nie są pieniądze ale know-how, kreatywność, poszukiwanie, edukacja. Przykładowo PZPN od lat chwalił się, że za rządów Bońka wszedł w finansową nadprzestrzeń. A jak doszło do szkolenia, związek wprowadził kilka śmiesznych programików i tyle widzieliśmy rewolucję w szkoleniu. Kasa to nie wszystko.

ZOBACZ: Wielki futbol nie chce polskiego piłkarza

Z kolei kluby zaczęły inteligentnie inwestować w szkolenie i trzeba im to oddać, że pod tym względem takie kluby jak Lech, Legia, Zagłębie Lubin, Pogoń Szczecin i kilka innych idą do przodu znacznie szybciej niż cała polska piłka. Tyle tylko, że leży drugi filar zarządzania klubem piłkarskim, konkretnie ten, który interesuje kibiców najbardziej - a więc jakość piłkarska. Dobór trenerów, skauting, to od lat problemy Legii czy Lecha, największych polskich klubów.

Tak naprawdę rozwiązanie problemów polskiej piłki jest proste: szkolenie, edukacja, kompetentni ludzie zarządzający sportem, porządni trenery. I tyle, nic więcej na początek. Można wchodzić oczywiście w szczegóły, często to robimy.

Mamy dużo więcej niż nam się wydaje. Gdy rozmawiam z Czechami, patrzą na nas z zazdrością. Oni mają dobry futbol klubowy, a my mamy wszystko. Brakuje nam tylko ludzi. Pieniądze ze spółek Skarbu Państwa ani kolejne boiska tego nie zmienią.

ZOBACZ inne teksty autora

Czy w polskiej piłce jest za mało pieniędzy?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×