Thierry Henry wraca do trenowania. Legendarny napastnik poprowadzi Montreal Impact

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Alexander Hassenstein/Bongarts/ / Na zdjęciu: Thierry Henry
Getty Images / Alexander Hassenstein/Bongarts/ / Na zdjęciu: Thierry Henry
zdjęcie autora artykułu

Po nieudanym epizodzie w AS Monaco, Thierry Henry wraca na ławkę trenerską. Francuz poprowadzi klub MLS, Montreal Impact.

W tym artykule dowiesz się o:

- Thierry Henry przyniesie nową energię do naszego klubu - cieszy się Kevin Gilmore, prezes Montreal Impact cytowany przez oficjalną stronę. - On podziela naszą wizję i pomoże osiągnąć cele postawione na boisku i poza nim. To lider, który jako piłkarz sprawdził się na najwyższym poziomie. Teraz te wszystkie cechy zabiera ze sobą do Montrealu - dodał Gilmore.

Były francuski napastnik podpisał z kanadyjskim klubem dwuletni kontrakt z opcją przedłużenia do grudnia 2022 roku. To drugie podejście 42-latka w roli samodzielnego szkoleniowca.

Pierwsze zakończyło się blamażem. Po tym, jak Henry zbierał świetne opinie jako ekspert telewizyjny i członek sztabu Roberto Martineza w reprezentacji Belgii, przyjął ofertę AS Monaco. Francuz prowadził klub tylko przez cztery miesiące i został zwolniony w styczniu tego roku. Opuszczał Monako w nerwowej atmosferze, zdążył skłócić się z piłkarzami.

[b]ZOBACZ WIDEO: najlepsze momenty Henry'ego w MLS

[/b]

Henry po raz drugi sprawdzi się także w MLS. W tej lidze kończył swoją piłkarską karierę, przez 4,5 roku reprezentował barwy NY Red Bulls. Teraz wróci do niej jako szkoleniowiec.

Montreal Impact miniony sezon MLS skończyło na dziewiątym miejscu w Konferencji Wschodniej i nie zakwalifikowało się do fazy play-off.

Czytaj też: -> U-20: Polska - Szwajcaria. Widowiskowa wygrana Biało-Czerwonych -> Superpuchar Hiszpanii. Telewizja państwowa nie poleci do Arabii. Powodem obawy o przestrzeganie praw człowieka

Źródło artykułu:
Czy Montreal Impact zakwalifikuje się do fazy play-off w następnym sezonie MLS?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (0)