LaLiga. Barcelona wstrząśnięta, ale wciąż groźna

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images /  Jasper Juinen / Na zdjęciu: Leo Messi
Getty Images / Jasper Juinen / Na zdjęciu: Leo Messi
zdjęcie autora artykułu

Futbol w Hiszpanii był zamrożony, ale Barcelona płonęła. Teraz musi pokazać, że z formy nie został popiół. W pierwszym meczu po restarcie ligi Katalończycy grają na wyjeździe z Mallorcą.

W tym artykule dowiesz się o:

Artykuł sponsorowany

Przerwa w rozgrywkach LaLiga trwała 93 dni. Nie oznacza to jednak, że kibice Barcelony się nudzili. Nieproszonych atrakcji dostarczali im klubowi działacze.

Dziura na 200 mln euro

– Mieliśmy mało czasu na normalne przygotowania. Zabrakło nam tygodnia, by trenować całym zespołem, ale to dotyczy wszystkich drużyn – mówił dziennikarzom radia Catalunya trener Barcelony Quique Setien. Mógł w końcu opowiadać o sprawach czysto piłkarskich, bez obaw, że będzie pytany o konflikty rozrywające klub od wewnątrz i stan klubowych finansów.

Według różnych szacunków budżet Barcelony z powodu pandemii koronawirusa skurczył się o 150-200 mln euro, czyli o jedną piątą. Już na początku lockdownu władze poprosiły piłkarzy o zgodę na kilkudziesięcioprocentową obniżkę kontraktów.

To jednak i tak było za mało. Kilka dni temu zawodnicy dostali kolejną propozycję nie do odrzucenia – w pierwszych tygodniach czerwca mają dostawać tylko połowę wynagrodzenia.

Gracze są skołowani i proszą o przedstawienie, jak naprawdę wygląda sytuacja w klubie. Szczególnie z uwagi na docierające do nich sygnały, że w zasadzie każdy z nich jest na sprzedaż. Wszystko po to, by załatać dziurę w budżecie.

Do tego pamiętają niedawne afery, kiedy okazało się, że z klubowych pieniędzy opłacana jest agencja PR atakująca niektórych zawodników w mediach.

Pandemia raczej nie pomogła Barcelonie uporządkować pewnych spraw, choć początkowo wydawało się, że przymusowa przerwa przytrafiła się w dogodnym momencie. Katalończycy byli dopiero co po porażce 0:2 z Realem Madryt i gdyby nie niespodziewana porażka Królewskich w ostatnim meczu przed koronapauzą, nie byliby liderem (z tylko dwupunktową przewagą nad Realem).

Na szczęście wraca futbol

Przed zawodnikami Barecelony jeszcze 11 kolejek. Zaczynają od spotkania z Mallorcą, teoretycznie łatwego (klub z Balearów w tabeli jest trzeci od końca). Tak też uważają eksperci. Według analityków BETFAN jest 75 proc. szans na wygraną Barcelony.

Na szczęście dla trenera Setiena w pełni zdrowy jest już Leo Messi. Genialny Argentyńczyk w ostatnich dniach zmagał się z kontuzją mięśnia czworogłowego. Szkoleniowiec Blaugrany uspokoił jednak jego fanów.

– Nie ma już żadnych problemów i przeciwskazań, by zagrał w sobotę. Nie ćwiczył, bo nie chcieliśmy ryzykować – powiedział Setien o zawodniku, który w grudniowym starciu tych ekip (5:2) zdobył trzy bramki.

Czy teraz choć raz pokona bramkarza rywali? Zdaniem analityków BETAFN szanse na gola Messiego wynoszą 63 procent. Przerwa spowodowana koronawirusem na dobre wyszła innemu atakującemu Barcelony – Luisowi Suarezowi. W tym sezonie Urugwajczyk rozkręcał się z meczu na mecz. W siedmiu swoich ostatnich występach strzelił pięć goli i miał aż siedem asyst.

Musiał jednak powiedzieć stop i poddać się operacji kolana. Rehabilitacja miała potrwać kilka miesięcy i wszystko wskazywało na to, że Suareza w bieżących rozgrywkach już nie zobaczymy. 33-latek dostał jednak czas, by wrócić do zdrowia.

– Jeszcze będziemy rozmawiać na jego temat. Lekkomyślne byłoby wystawienie go na 90 minut gry z Mallorcą. Trudno teraz powiedzieć, czy wyjdzie w pierwszym składzie, czy jako rezerwowy – mówił Setien, jednoznacznie zdradzając, że wypuści urugwajskiego napastnika na boisko. Jeśli tak się stanie, według analityków BETFAN jest 56 procent szans, że Suarez strzeli gola.

Setien prawdopodobnie nie będzie mógł skorzystać z usług prawego obrońcy Nelsona Semedo. Portugalczyk z gry wykluczył się na własne życzenie. Okazało się, że kilka dni temu brał udział w przyjęciu urodzinowym kolegi. Bawiło się w sumie 20 osób, choć aktualne przepisy zezwalają na zgromadzenia maksymalnie 15 osób. Do tego złamał zalecania władz LaLiga, by piłkarze zachowywali dystans społeczny i nie narażali się na zakażenie. Jeśli Semedo nie zagra – a wiele wyjaśni jego piątkowego badanie na obecność koronawirusa – zastąpi go Sergi Roberto. RCD Mallorca – mimo kłopotów Barcelony – nie ma wielu atutów, by przeciwstawić się utytułowanemu rywalowi. Mimo że przed przerwą zaczęła grać trochę lepiej, w ostatnich pięciu meczach odniosła dwa zwycięstwa. Ale nie zmienia to faktu, że ma najgorszą obronę w lidze – w 27 spotkaniach dała sobie wbić 44 gole. Żadna z drużyn w LaLiga nie ma bardziej zawstydzającego bilansu.

– Czy przed przerwą w rozgrywkach, czy teraz – w każdych okolicznościach mamy świadomość klasy rywala. Ale nie poddamy się. Postaramy się rozegrać jak najlepszy mecz i liczyć na słabszy dzień Barcelony – powiedział trener Mallorki Vicente Moreno.

Jednym z nielicznych zawodników, którymi Moreno może straszyć Katalończyków, jest 19-letni Kubo Takefusa. Młodziutki Japończyk latem ubiegłego roku został kupiony przez Real Madryt, a następnie wypożyczony do Mallorki. Od razu stał się jej podstawowym piłkarzem, w 24 meczach zdobywając trzy bramki. Czy powiększy dorobek w sobotę? Według analityków BETFAN jest 12 procent szans, że Kubo Takefusa strzeli gola. Japończyk na pewno będzie zmotywowany – w końcu może wymiernie pomóc Realowi Madryt, który musi gonić Katalończyków w tabeli.

Mecz Mallorca – Barcelona w sobotę o 22.00. Transmisja w Eleven Sports 1.

Betfan to legalny polski bukmacher. Hazard wiąże się z ryzykiem. Gra u nielicencjonowanych podmiotów jest nielegalna

Jan Sikorski

Źródło artykułu:
Komentarze (0)