Liga Narodów. Holandia - Polska. Nasi rywale chcą wrócić na szczyt

Nieobecność na dwóch ostatnich wielkich turniejach była katastrofą dla potęgi, za jaką przez dekady uznawani byli Holendrzy. Pomarańczowi rozpoczęli wspinaczkę na szczyt, którą przerwało odejście Ronalda Koemana. Z kim w piątek zmierzą się Polacy?

Tomasz Skrzypczyński
Tomasz Skrzypczyński
piłkarze reprezentacji Holandii Getty Images / Jan Kruger / Na zdjęciu: piłkarze reprezentacji Holandii
Dla Holendrów to była klęska, a dla kibiców z całej Europy ogromna sensacja. Trudno się dziwić, skoro trzecia drużyna świata (po mundialu w Brazylii) nie awansuje na EURO 2016, a w grupie eliminacyjnej zdołała pokonać jedynie Kazachstan i Łotwę. Przegrywa lub remisuje z Turcją, Czechami i Islandią. "Koniec pomarańczowej ery" - pisały tamtejsze media.

Dla reprezentacji Holandii ostatnie lata to prawdziwy rollercoaster. Po brązowym medalu na mistrzostwach świata przyszła katastrofa i brak awansu na wspomniane mistrzostwa Europy. Dramatem był także udział w eliminacjach do kolejnego mundialu w Rosji, gdzie także ich zabrakło.

Z kolei do EURO 2020 dostali się już bez problemu, potrafili po drodze wygrać na wyjeździe z Niemcami, a w premierowej edycji Ligi Narodów doszli do finału. Wielkie nadzieje na powrót do światowej elity przerwało jednak odejście pierwszego trenera.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zrobił to jak z Niemcami! Kapitalne podanie Grosickiego na treningu kadry

Z kim tak naprawdę zagrają w piątkowy wieczór Biało-Czerwoni?

Pociąg do Barcelony

To on wyciągnął Holendrów z dna i przywrócił radość kibicom. Ronald Koeman miał ogromne zasługi w bezproblemowym awansie Oranje na przyszłoroczne mistrzostwa Europy. Kadrę przejął po fatalnym okresie pod rządami Danny'ego Blinda i Dicka Advocaata w 2018 roku i szybko wprowadził swoje porządki.

Miał za zadanie wreszcie wykorzystać ogromny potencjał młodych piłkarzy, wprowadzić świeżą krew. Jedna sprawa, że dostał szeroką grupę z wybitnie utalentowanej generacji zawodników. Druga, że nie każdy umiejętnie by sobie z tym poradził. Koeman postawił na Frenkiego de Jonga, Donny'ego van de Beeka i innych. Efekt był znakomity - nie tylko wyniki przemawiały za Koemanem, ale także ofensywna gra Oranje.

W maju tego roku legendarny obrońca przeszedł jednak zawał serca i kto wie, czy nie był to decydujący moment dla Holendrów. Ponadto Koeman porzucił właśnie reprezentację i zdecydował się objąć Barcelonę, którą ma odbudować po ostatnich klęskach.

Nie brakuje głosów, że 57-latek bardziej refleksyjnie spojrzał na swoje życie i uznał, że po raz kolejny taka oferta może się przecież nie pojawić. A w kontrakcie z federacją miał zapis, że może odejść właśnie, gdy wpłynie do niego propozycja ze swojego byłego klubu.

Kartka warta 35 tysięcy euro

I choć mówiło się o powierzeniu coraz lepiej grającej kadry innemu byłemu piłkarzowi z najwyższej półki - na tapecie byli m.in. Clarence Seedorf czy Mark van Bommel, federacja postanowiła pójść drogą Bayernu Monachium i zatrudnić dotychczasowego asystenta Koemana, Dwighta Lodewegesa.

Urodzony w Kanadzie 62-latek samodzielnie pracował już w roli pierwszego trenera, jednak w klubach pokroju Groningen, Heerenveen czy NEC Nijmegen. Wprawdzie w 2009 roku przejął wielkie PSV Eindhoven, jednak tylko na kilka miesięcy. Przez lata sprawdzał się w roli asystenta.

Jak przekonują holenderskie media, podczas pracy z Koemanem w kadrze był bardzo lubiany i szanowany przez piłkarzy. Zasłynął zwłaszcza jednym niekonwencjonalnym zachowaniem z listopada 2018 roku. Pomarańczowi przegrywali wówczas z Niemcami 0:2 i potrzebowali remisu, żeby zbliżyć się do turnieju finałowego Ligi Narodów

I gdy w końcówce Quincy Promes strzelił bramkę kontaktową, Lodeweges sporządził krótką notatkę dla piłkarzy, gdzie rozrysował ustawienie na ostatnie minuty. Przesunął w niej Virgila van Dijka na środek ataku, do obrony cofnął Frenkiego de Jonga. Co było potem? Oczywiście to właśnie stoper Liverpoolu strzelił gola na wagę remisu 2:2.
Źródło: Nos.nl Źródło: Nos.nl
Po tym meczu swojego asystenta publicznie pochwalił Koeman, a kartka z wytycznymi przedostała się do mediów. To nie koniec, bo kilka tygodni później karteczka została wystawiona na aukcji charytatywnej fundacji im. Johana Cruyffa i sprzedana za 35 tysięcy euro!

Po meczu z Niemcami Dwight Lodeweges przestał być już anonimowy. Mało kto się jednak spodziewał, że kiedykolwiek przejmie stery kapitana pomarańczowego okrętu.

Arsenał utalentowanych graczy

Jaką drużynę przeciwstawi w piątkowy wieczór Polakom? Z pewnością pełną wielkich nazwisk, nawet jeśli w Amsterdamie na boisku nie pojawią się, z powodu kontuzji, Matthijs de Light i Stefan de Vrij. Lodeweges ma do dyspozycji arsenał przeutalentowanych zawodników.

Virgil van Dijk już od kilku lat uchodzi za jednego z czołowych środkowych obrońców na świecie, Frenkie de Jong to wielka nadzieja Barcelony i człowiek, który ma wszystko, by stać się najlepszym środkowym pomocnikiem globu, Georginio Wijnaldum to żołnierz i jeden z czołowych pomocników Liverpoolu (być może wkrótce i Barcelony?) a Memphis Depay to czołowy strzelec półfinalisty ostatniego sezonu Ligi Mistrzów, czyli Olympique Lyon.

Do tego kosztujący Manchester United blisko 40 mln euro Donny van de Beek, Nathan Ake, za którego Manchester City płaci jeszcze więcej, Steven Bergwijn z Tottenhamu, wspomniany już Quincy Promes z Ajaksu czy strzelec dwóch goli w finale Ligi Europy Luuk de Jong. Podstawowa "11" naszych rywali może robić wrażenie swoim potencjałem.

Tamtejsi kibice pytań jednak mają sporo, a dwa najważniejsze - czy i jak zmiana selekcjonera kadry wpłynie na zespół. Mówi się, że Lodewegesa czeka mnóstwo pracy - Koeman jest legendą europejskiej piłki i samo to sprawiało, że zawodnicy byli wpatrzeni w jego osobę i wsłuchani w każde słowo. Z racji anonimowej wręcz kariery piłkarskiej 62-latek musi ten posłuch zdobyć, a to wymaga czasu.

Czy jednak podobnie nie było w Bayernie Monachium? Hansi Flick udowodnił, że przejście z pozycji asystenta wcale nie musi być bolesne. Pod koniec sierpnia w Lizbonie boleśnie przekonały się o tym najmocniejsze drużyny na Starym Kontynencie.

Siła na skrzydłach

Dużym atutem Holendrów w ostatnich miesiącach była szczelna obrona. Nawet wobec nieobecności De Lighta i De Vrija obrońca Liverpoolu może wystarczyć do powstrzymania zapędów Biało-Czerwonych, zwłaszcza że van Dijk nie będzie miał przeciwko sobie Roberta Lewandowskiego.

Większe szanse Polacy powinni mieć w akcjach przeprowadzanych bokami boiska, choć Hans Hatoboer (Atalanta) i Denzel Dumfries (PSV) nie są anonimami, a już zawodnikami o uznanej marce. Większe problemy Pomarańczowi mogą za to mieć w ataku.

Luuk de Jong został co prawda bohaterem ostatniego finału Ligi Europy, jednak jego występ był o tyle świetny, co zupełnie zaskakujący. W ostatnich miesiącach rosły napastnik regularnie doprowadzał kibiców Sevilli do białej gorączki (w 35 meczach La Liga zaledwie sześć goli) i jego forma nadal jest zagadką. Dla Kamila Glika i Jana Bednarka nie jest to napastnik nie do powstrzymania.

Większą siłę rywale mają na skrzydłach w osobach Depaya i Berwijna. Obaj szybcy, ruchliwi, często cofający się po piłkę i zmieniający pozycję. Potrafiący przeprowadzić akcję wzdłuż linii, a także zakończoną zejściem do środka i oddaniem strzału. Depay jest także znany ze świetnego uderzenia prawą nogą - w Ligue 1 jego strzały z rzutów wolnych są znane każdemu bramkarzowi.

W meczu z Polską Holendrzy zagrają prawdopodobnie w ustawieniu 1-4-3-3, stosowanym z powodzeniem przez Koemana. Klucz do sukcesu i pierwszej od 41 lat wygranej nad Oranje? Odcięcie skrzydeł i pressing na środkowych pomocnikach. Jeśli mamy osiągnąć z nimi dobry wynik, to właśnie teraz, w ich pierwszym meczu z nowym selekcjonerem.

Ebi Smolarek: Brak Lewandowskiego to szansa dla innych. Czytaj więcej--->>>

Skandal w drodze do Amsterdamu. Tak było przed meczem z Holandią. Czytaj więcej--->>>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×