Wyjątkowa historia Leicester City. Na dobre wpisało się do angielskiej czołówki
Nowoczesna historia Leicester City jest pełna łez szczęścia i smutku. Jednak bez cienia wątpliwości można powiedzieć, że osiągnięcia "Lisów" są wyjątkowe, a klub można śmiało dopisywać do stałego składu czołówki Premier League.
Udało się awansować rok później i dosłownie przetrwać sezon jako beniaminek. Leicester ledwo co utrzymało się w 2015 r. i nie powalało swoją grą. Dlatego tym bardziej mistrzostwo w 2016 r. należy uznać za sensację. Prosty futbol pod wodzą Claudio Ranieriego w zupełności wtedy wystarczył.
Złośliwi powiedzieliby wówczas, że zaraz "Lisy" zaczną regularnie obniżać loty jak Blackburn Rovers w latach 90. czy każdy tego typu rodzynek w innej lidze. Jednak drużyna z King Power Stadium do dziś jest naprawdę mądrze zarządzanym zespołem, a upragniony, pierwszy w historii triumf w Pucharze Anglii nie był dziełem przypadku.
Pomysł w pełni dopracowany
Właściciele z Tajlandii potrafili dobrze zainwestować duże pieniądze zarobione na transferach N'Golo Kante, Riyada Mahreza i Harry'ego Maguire'a. Tak dobierano kolejnych zawodników, by wszystkie formacje były na równym poziomie. Zakupy utalentowanego Youriego Tielemansa, intensywnie pracującego Wilfreda Ndidiego czy dobrze prosperujących Timothy'ego Castagne'a i Caglara Soyuncu są tego najlepszymi dowodami. Do tego udało się zachować najważniejszych graczy trzonu mistrzowskiej drużyny, którzy mają dziś wpływ na jakość i mentalność zespołu, czyli Jamiego Vardy'ego i Kaspera Schmeichela.
Za to dla Brendana Rodgersa Leicester wydaje się być idealnym miejscem do pracy jako trener. Potrafił wyciągać na wyższą półkę underdoga pokroju Swansea City. Zdobył sporo wiedzy w Celtiku Glasgow. Nauczył się seryjnie wygrywać i podnosić po porażkach jak feniks z popiołów, czego brakowało mu w Liverpoolu po wypuszczonej z rąk szansie na mistrzostwo. Irlandczyk stworzył teraz monolit i potrafił nadać grze Leicester odpowiedniego charakteru.Planu na budowę zespołu nie zburzyła tragiczna śmierć Vichaia Srivaddhanaprabhy w katastrofie śmigłowca niedaleko stadionu. Rodzina wiedziała, jak zadbać o interesy i kontynuować ten projekt. Zawodnicy i kibice zdawali sobie sprawę, że tylko dzięki stworzeniu silnej grupy uda się przetrwać trudny moment, by potem iść dzielnie do przodu.
Mimo wielu milionów w budżecie i chęci budowania globalnej marki właściciele nie zapominają o miejscowej społeczności, która zawsze staje murem za drużyną. Kibice są siłą "Lisów" i, co zdarza się naprawdę rzadko, w pełni popierają prezesa i jego działania. Mało tego - nawet mają przyśpiewki na jego cześć.
Tajska rodzina biznesmenów wie też, że musi być w dobrych relacjach z zawodnikami. To było ewidentnie widać na murawie Wembley po końcowym gwizdku, gdy Aiyawatt Srivaddhanaprabha pobiegł do piłkarzy cieszyć się razem z nimi. Obrazki z tamtych chwil aż chwytają za serce. Puchar Anglii to osobisty sukces prezesa Leicester City, ale on czuje, że ogromną cegłę dołożył do tego jego zmarły ojciec.Oglądaj rozgrywki Pucharu Anglii na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)