"Dzwońcie i bijcie na alarm!". Dramat w kurorcie

To miał być pięknie spędzony czas, ale tak nie było. Znany komentator Mateusz Borek musiał natychmiastowo przerwać swój urlop i się ewakuować. Przyczyną był potężny pożar, który zajął jego hotel.

Krzysztof Kaczmarczyk
Krzysztof Kaczmarczyk
Pożar pokazany przez Mateusza Borka Instagram / Pożar pokazany przez Mateusza Borka
Te wakacje będzie wspominał długo. I to bynajmniej nie ze względu na pozytywne rzeczy. Miał być relaks, a trzeba było uciekać.

Mateusz Borek po intensywnym czasie za mikrofonem postanowił nieco podładować baterie. W czwartek oznajmił światu dwie ważne rzeczy. Pierwsza była radosna.

- W moim życiu pojawiła się fantastyczna propozycja - przyznał. Mowa o propozycji z Viaplay, która zakupiła prawa do Bundesligi. I to właśnie Borek będzie zajmował się komentarzem tych rozgrywek.

"Założyłem, że będę robić w swoim życiu tylko rzeczy, które kocham i mnie kręcą, z fantastycznymi ludźmi, to dzisiaj bananik pojawił się na mojej twarzy" - dodał.

Minęło jednak raptem kilka godzin, i "bananik" zniknął, a wszystko za sprawą potężnego pożaru, który zajął hotel i las w okół. Borek musiał się szybko ewakuować łodzią z zagrożonego tereny i ostrzegł innych.

"Nie ma mocnych na żywioł. Setki ludzi ucieka z plaży w Bodrum. Płonie las. Ogień zajął hotel. Ludzie na łodziach przedostają się na drugą stronę. Jak macie znajomych w Bodrum, dzwońcie i bijcie na alarm. My już jesteśmy bezpieczni na drugim brzegu" - napisał w swoich mediach społecznościowych, gdzie zamieścił dodatkowo filmik.

Zobacz także:
Wielki transfer w polskiej telewizji. Wiadomo, gdzie będzie pracować Mateusz Borek
Szymon Marciniak wraca do sędziowania w Europie. Dostał ciekawy mecz

ZOBACZ WIDEO: Tokio 2020. Ryszard Czarnecki spokojny o los Polaków. "Worek medali został rozwiązany"
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×