Historia Joeya Bartona, czyli krótki poradnik, jak zniszczyć sobie życie

Pobił tak mocno, że koledze odpadła siatkówka. Wtedy mu się upiekło i więzienie ominął szerokim łukiem. Długo nie nacieszył się wolnością, bo trafił tam cztery lata później. Demony przeszłości wciąż nie dają mu spokoju.

Jakub Tuchaj
Jakub Tuchaj
Joey Barton Getty Images / Alex Livesey / Na zdjęciu: Joey Barton
Nie bez powodu w Wielkiej Brytanii Joey Barton nazywany jest "czarną owcą" angielskiej piłki. Wróżono mu wielką karierę. Ostatecznie stanęło na jednym występie w reprezentacji Anglii, a licznik jego gier w Premier League zatrzymał się na 269. To bogaty dorobek, ale byłby okazalszy, gdyby nie krewki charakter pochodzącego z Liverpoolu byłego piłkarza.

Szybko opuścił rodzinny dom, bo już jako 13-latek trafił do akademii Manchesteru City. Nie uwolnił się jednak od wpływu najbliższego otoczenia. Zresztą, nie jest jedynym członkiem rodziny, który trafił do więzienia. Jego młodszy brat Michael został skazany na dożywocie za zabicie czarnoskórego studenta.

Recydywista

W 2004 roku, kiedy był zawodnikiem Manchesteru City, na jednym z treningów wdał się w utarczkę z kolegą z drużyny - Ousmane Dabo. Francuzowi w wyniku napaści oderwała się siatkówka z oka. Sprawa trafiła na policję, a Barton otrzymał wyrok czterech miesięcy w zawieszeniu oraz 200 godzin prac społecznych.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Oryginalna akcja zespołu Piotra Zielińskiego

Ostatecznie trafił za kratki cztery lata później. W jeden z listopadowych ranków pijany Barton napadł na mężczyznę i nastolatka w centrum Liverpoolu na Church Street. Pierwszą ofiarę pobił do nieprzytomności. Miał zadać mu 20 ciosów gołymi pięściami. Drugiej po spotkaniu z piłkarzem na pamiątkę zostały połamane zęby.

Ofiary pobicia złożyły doniesienie o przestępstwie, a zeznania świadków kompletnie pogrążyły Bartona. Ówczesny zawodnik Newcastle United w 2008 r. został skazany na sześć miesięcy więzienia.

- Chłopcy siedzieli w szatni i przed końcem sezonu mówili o wyjazdach do Dubaju, Hiszpanii, Ameryki. A ja sobie myślałem: ja idę do Strangeways - więzienia w Manchesterze - wspominał po latach w wywiadzie dla "Herald".

Wyrok sądu byłby łagodniejszy, ale na niekorzyść reprezentanta Anglii zadziałała kartoteka. Ostatecznie za kratkami spędził 74 dni. Za krótko, by przejść resocjalizację. Za krótko nawet na refleksję. Nie opamiętał się.

W szponach uzależnień

Lubił imprezowy styl życia, dyskoteki i używki. W pewnym momencie nałóg zaczął za bardzo wpływać na jego piłkarską karierę i otwarcie przyznał, że szuka pomocy. Jego decyzja wprawiła fanów w osłupienie.

"Ja nie jestem inny niż wy tylko dlatego, że jestem znany i kopię piłkę. Również mam wiele wad. Jedyne, czego potrzebuję do szczęścia, to bycie kochanym. Wyszedłem ze spotkania Anonimowych Alkoholików, wracam do oglądania NFL. Można się wielu rzeczy nauczyć. Samemu nie dokonałbym zmian w swoim życiu. Ważnym czynnikiem było zrozumienie wielu rzeczy, w tym alkoholu" - napisał na Twitterze.

Nie tylko alkohol odcisnął piętno w życiu Anglika. Słabość do zakładów bukmacherskich zmusiła go do zakończenia kariery w 2017 roku. Był piłkarzem Burnley, gdy przyznał się do obstawiania u bukmacherów, czego piłkarzom robić nie wolno. Od 2006 przez dziesięć lat postawił 1260 zakładów. Oprócz kary zawieszenia, Barton musiał zapłacić 30 tysięcy funtów. Ostatecznie w 2017 roku został zawieszony na 18 miesięcy.

- Jestem zawiedziony wysokością kary. W praktyce zmusza mnie ona do przedwczesnego zakończenia kariery - napisał po ogłoszeniu decyzji.

Widmo przeszłości

Po zakończeniu kariery szybko został trenerem. Prowadził III-ligowy Fleetwood Town. Od lutego jest menedżerem z tej samej ligi. Wydawać by się mogło, że najgorsze ma już za sobą. Nic bardziej mylnego.

W lipcu tego roku 38-letni Barton został oskarżony o zaatakowanie swojej żony Georgii McNeil podczas przyjęcia u swoich przyjaciół. Jak doniósł brytyjski "Daily Mail", Barton miał złapać swoją żonę za gardło i kopnąć ją w głowę.

Zalana krwią McNeil wezwała policję, a były reprezentant Anglii został aresztowany. Usłyszał zarzut pobicia i czeka na werdykt sądu. Jako recydywista znów może wylądować w więzieniu.

Czytaj także:
Szalony mecz w Moskwie. Spartak prowadził z Leicester już 2:0. Potem pokazał się Patson Daka 
Mocna opinia eksperta. "Lewandowski udowadnia kryzys intelektualny" 

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×